niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział trzynasty




Sam nie wiedziałem, co robić: zostać w tym domku i czekać na telefon ze szpitala, a może pojechać za karetką i już na miejscu dowiedzieć się, co z Laurą. Ostatecznie postanowiłem wyłączyć wszystkie elektroniczne urządzenia, pozamykać okna i wsiąść do samochodu.
Wiedziałem, dokąd zabrali Laurę, było to całkiem blisko, ale i tak minuty ciągnęły się w nieskończoność. Tak bardzo się bałem, że ją stracę, że teraz, gdy zrozumiałem, że wciąż ją kocham, pragnę naprawić jakoś nasze małżeństwo, moja żona może nie dożyć jutra.
Deszczowa pogoda ciągle się utrzymywała, więc miałem dość trudny dojazd po tej leśnej drodze, błotnistej i wybitnie mokrej. Próbowałem skupić się jak najbardziej na prowadzeniu auta, ale przed oczami ciągle pojawiał mi się obraz nieprzytomnej i zakrwawionej Laury, która właśnie znalazła się w szpitalu.
Co jej się stało? Czy to skutek diety, czy może choroby?
Przypomniałem sobie nagle ilość leków, jakie Laura przyjmowała. Jak mogłem być tak głupi i ślepy?! Nie zwróciłem na to większej uwagi, przekonany, że Laura głoduje, by pozbyć się kilogramów. Nie wiem, co wtedy myślałem; może to były jakieś specyfiki wspomagające odchudzanie?
Nie interesowałem się nią jak trzeba. Zamiast na spokojnie porozmawiać o jej problemach, które tak skrzętnie próbowała przede mną ukryć, robiłem jej bezsensowne awantury o dietę, którą rzekomo prowadziła. Nawet nie przeszło mi przez głowę, że ta nagła utrata wagi to skutek jakiejś choroby.
Po kilkunastu minutach dotarłem pod szpital. Wysiadłem pośpiesznie z samochodu i przebiegłem odległość dzielącą mnie do drzwi, kompletnie przemoknięty. Wpadłem na korytarz, gdzie kręciło się mnóstwo pacjentów i lekarzy, i starałem się znaleźć wzrokiem recepcję.
Nie mogłem na spokojnie pobierać myśli. Co się właśnie działo z moją Laurą? Gdzie ją zabrali? Czy jeszcze żyła?
Świadomość, że mogła być już martwa, sprawiła, że kolana się pode mną ugięły. Nie, to nie może być prawda, Laura jest cała i zdrowa, a to omdlenie to skutek zwykłego przemęczenia.
Kiedy tak plątałem się po korytarzu, nagle zadzwonił mój telefon. Och, cudownie, ostatnia osoba, z którą chciałem mieć w tamtej chwili do czynienia, właśnie starała się nawiązać ze mną kontakt.
– Tak, Monique? – spytałem rozdrażniony.
– Matt, gdzie ty jesteś? Co to za hałas?
– W szpitalu. – Zirytował mnie jej piskliwy głosik przesiąknięty francuskim akcentem. – Posłuchaj, to nie jest najlepszy moment na rozmowę…
– Coś ci się stało?
– Nie, Laura…
– Och, no tak, ta twoja Laura… – przerwała mi kąśliwie Monique. – Ja rozumiem, że chce cię odzyskać, ale to, co robi, zaczyna się robić żałosne. Teraz ściągnęła cię do szpitala? Hm, ciekawe, co zrobi później…
– To nie tak – odparłem, wściekły na Monique. – Ona wcale nie udawała.
– I ty jej wierzysz?! – krzyknęła przez słuchawkę. – Matt, jeżeli nie widzisz, że ona próbuje rozbić nasz związek, to jesteś prawdziwym kretynem.
– Skończ już.
– Posłuchaj, mam tego dość – rzekła nagle. – Musisz wybrać, Matthew: ona albo ja. W tej chwili.
– Monique, nie każ mi tego robić – zażądałem, coraz bardziej rozeźlony. – Muszę kończyć, nie wiem, co się dzieje z Laurą.
– Jeśli teraz się rozłączysz, z nami koniec – powiedziała ostro Monique.
Bez zastanowienia nacisnąłem czerwoną słuchawkę, w głębi duszy czując, że dobrze robię.
Odszukałem wreszcie wzrokiem zatłoczoną recepcję i pobiegłem w tamtym kierunku. Za biurkiem siedziała zadbana pielęgniarka, która cierpliwie odpowiadała na zadawane jej pytania.
– Przepraszam. – Przepchnąłem się przez tłum i dotarłem do recepcji, ignorując pomruk niezadowolonych pacjentów. – Chciałbym wiedzieć, gdzie przyjęto moją żonę, Laurę Turner.
Pielęgniarka szybko odszukała to nazwisko, pokiwała z głową i uśmiechnęła się.
– Jest na oddziale intensywnej terapii – powiedziała słodkim głosem. – Pierwszy korytarz na lewo. Tam powinien pan znaleźć odpowiedniego lekarza.
Szybko znalazłem się we wskazanym miejscu, czując nieprzyjemny, charakterystyczny dla szpitala zapach leków, opatrunków i wszelakich chemikaliów. Usiadłam na jednym z plastikowych krzesełek, chowając twarz w dłoniach.
Serce waliło mi jak oszalałe. Gdzieś za ścianą leżała Laura, teraz już pod opieką lekarzy. Na pewno dobrze się nią zajmą, nie pozwolą jej umrzeć, prawda?
Miliony pytań krążyły mi po głowie. Co tak naprawdę się stało? Dlaczego Laura zemdlała, a potem nie chciała odzyskać przytomności? Pamiętam, że wszędzie było tyle krwi, która ciekła jej z nosa i rozciętego czoła…
Wszystko zepsułem. Gdybym od razu wiedział, jak zniszczy mi życie romans z Monique, nigdy bym nie zdradził mojej żony. Tak naprawdę nie kochałem Francuzki; pociągały mnie w niej długie nogi, figlarny uśmiech, burza włosów i uparte dążenie do celu. Była tak różna od Laury, jej kompletnie przeciwieństwo. Odrobinę wulgarna, uwielbiająca stawiać na swoim… Podobało mi się to, ale do czasu.
Do czasu, w którym poznałem Laurę na nowo. Moja żona niewiele musiała zrobić, nawet tego nie pragnęła. Po prostu stało się: pokochałem ją po raz kolejny, jeszcze mocniej niż dotychczas, zapragnąłem znowu uczynić ją szczęśliwą.
No i stało się TO.
Nigdy sobie nie wybaczę mojej zdrady, tego, jak wiele cierpienia przysporzyłem Laurze. Nikt nie zasłużył na takie poniżenie, a ja zaserwowałem je osobie, którą kocham nad życie, a potrzebowałem naprawdę silnego wstrząsu, by wreszcie to pojąć.
Siedziałem jak na szpilkach, czekając, aż z jakiejś sali wyjdzie lekarz i wreszcie powie mi, co dzieje się z Laurą. Zerkałem wciąż na zegar wiszący naprzeciwko mnie na ścianie; jego wskazówki poruszały się wybitnie wolno, przeciągając czas.
Po prawie godzinie wreszcie na korytarz wyszła jakaś pielęgniarka. Niezmiernie się ucieszyłem, gdy ujrzałem Clarę Laurent, młodszą siostrę Monique.
– Clara! – Zerwałem się z miejsca, niezwykle uradowany jej widokiem. – Boże, jak dobrze, że tu jesteś. Nie wiesz, co się dzieje z Laurą?
Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem, wzdychając ciężko. Poprawiła swoje blond włosy upięte w koczek na czubku głowy, po czym spojrzała na mnie wymownie.
– A ty niby co tutaj robisz? Nie powinieneś być z Monique?
– To teraz nieistotne – powiedziałem, wycierając o spodnie mokre od potu ręce. – Wiesz, co się dzieje z moją żoną?
Clara wreszcie postanowiła się nade mną zlitować.
– Tak, wiem, Matt – westchnęła. – Czy Laura ci powiedziała?
– O czym? – Zmarszczyłem brwi.
– Więc jednak nie wiesz. A mówiłam jej, wciąż powtarzałam, by ci powiedziała, co się dzieje. – Clara wywróciła oczami, odgarniając grzywkę z twarzy. – Nie posłuchała mnie. Uch, jest taka uparta…
– Przyjaźnicie się? – spytałem, kręcąc głową.
– Tak, od jakiegoś roku. Szkoda, że nie miałam pojęcia, kim jesteś i jak paskudnie pogrywasz. – Pokiwała karcąco palcem. – Nie udało mi się poznać męża Laury, za to poznałam partnera mojej siostry. Jesteś dupkiem, Matt.
– Co się dzieje z Laurą? – krzyknąłem ze łzami w oczach, nie wytrzymując już tego wszystkiego. – Wiem, że zachowałem się ja kretyn, wiem, że popełniłem ogromny błąd, związując się z Monique. Ale teraz, proszę, powiedz mi, jak się czuje Laura.
Clara skrzyżowała ręce na piersi.
– Odzyskała przytomność, ale jest bardzo osłabiona.
– Czy jest na coś chora?
– Sądzę, że to właśnie ona powinna odpowiedzieć ci na to pytanie – odparła spokojnie Clara, biorąc głęboki wdech. – Ja nie powinnam wtrącać się w wasze osobiste życie. Lepiej do niej idź, leży w sali numer pięć. – Odeszła na kilka kroków, ale nagle się zatrzymała. – I proszę, nie denerwuj jej; i tak wiele przeszła – rzuciła przez ramię, znikając w korytarzu.
Wziąłem głęboki wdech i na spokojnie odszukałem wskazany przez siostrę Monique pokój. Bałem się tego, co mogę usłyszeć od Laury. Czy była poważnie chora?
Miałem dość tych domyśleń i wątpliwości; pragnąłem wyjaśnić wszystko z moją żoną. Wszedłem powoli do sali i odszukałem wzrokiem Laurę. Leżała najdalej, tuż przy niedużym oknie, przypięta do  różnych rurek i kroplówki. Na miękkich kolanach zbliżyłem się do niej, uważnie przypatrując jej twarzy. Na czole miała opatrunek, pewnie rozcięcie nie było zbyt poważną raną.
– Hej – przywitałem się jak najciszej drżącym głosem.
Laura otworzyła oczy i spojrzała na mnie wystraszona, zupełnie jakby nie spodziewała się zastać tutaj kogokolwiek.
– Przecież prosiłam Clarę, by nikogo tu nie wpuszczała.
Zdziwiłem się, ponieważ siostra Monique szczerze mnie nie znosiła i ostatnie, o czym myślałem, to jej litość nade mną. Najwyraźniej chciała, byśmy sobie wszystko z Laurą wyjaśnili, skoro wpuściła mnie do pokoju wbrew woli mojej żony.
– Co się dzieje? – spytałem łagodnie, siadając na taborecie. Ująłem delikatnie wątłą dłoń Laury. – Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
Stało się coś, czego nie przewidziałem: Laura odwróciła wzrok i wyjrzała za okno. Jej oczy wypełniły się łzami, zupełnie jakby to, co miała mi powiedzieć, zaczęło ją przerastać.
– Jestem zwykłym tchórzem i kłamczuchą – w końcu jęknęła, pociągając nosem. – Wiesz, dlaczego jeszcze nie gniewałam się na ciebie z powodu Monique? – Odważnie spojrzała mi w oczy.
Pokręciłem głową.
– Ponieważ sama wcale nie jestem lepsza. Też ukrywałam coś przed tobą i nie chciałam, żebyś się kiedykolwiek o tym dowiedział.
Serce waliło mi jak młot, próbując roztrzaskać mi żebra. Bałem się ostatecznego wyroku, tego, do czego dążyła Laura.
– Jestem chora, Matt.
Wziąłem głęboki wdech, połykając łzy. Laura już nie potrafiła się powstrzymywać; od płaczu miała mokre policzki.
– Spokojnie. – Pogładziłem ją po włosach. – Damy sobie z tym radę. Wiesz, że mamy pieniądze, wyleczymy cię.
– Ale ty nie rozumiesz – jęknęła Laura, chowają zapłakaną twarz w dłoniach. – Ty nic nie rozumiesz. – Kręciła głową.
– Czego nie rozumiem? – Głos mi się załamał.
– To guz. O tutaj. – Dotknęła potylicy.
Wyrok wreszcie zapadł, tak samo jak przerażająca cisza między nami.
– Ostra odmiana, nieoperacyjny – wyjaśniła powoli drżącym głosem. – Gdy się o tym dowiedziałam pół roku temu, lekarz powiedział, że możemy spróbować chemioterapii. Nie chciałam cię wtedy martwić, byłeś zajęty swoją pracą, ja sama niedawno awansowałam. Byłam pełna nadziei, ale kolejne badania wychodziły bardzo źle, aż w końcu dowiedziałam się, że zostały mi tylko trzy miesiące.
Przełknąłem gorycz łez, kręcąc głową. Nie mogłem w to uwierzyć.
– Wtedy postanowiłam ci powiedzieć, w końcu nie mogłam dłużej tego ukrywać. Nie miałam pojęcia, że tego samego wieczoru ty mi powiesz, że chcesz odejść…
Boże, jakim byłem potworem!
– Lauro, ale to tylko prognozy. – Ścisnąłem mocno jej rękę. – Jeśli będziesz walczyć…
– Przykro mi – przerwała mi, próbując się uśmiechnąć – ale jest już za późno. Ja umieram, Matt.

~*~
– Dlatego tak schudłaś?
– Tak.
– Dlatego brałaś te leki?
– Tak.
– Dlatego źle się czułaś, wymiotowałaś, zemdlałaś w łazience?
– Tak.
– Dlatego chciałaś wyjechać do Francji, do domku nad Jeziorem Mathews?
– Tak.
– I dlatego miałaś takie wahania nastrojów?
– Mniej więcej.
Siedziałem jak otępiały, kiwając się delikatnie do przodu i do tyłu. Laura wciąż leżała osłabiona, wciąż próbowała jakoś się trzymać, ale też wciąż była śmiertelnie chora i jakoś nic się w tej materii nie zmieniło.
– Zachowałem się jak potwór.
– Ja też – przyznała.
– Dlaczego jednak mi tego nie powiedziałaś? – spytałem rozpaczliwie, chowając twarz w dłoniach.
– Bo wtedy zostałbyś ze mną z litości – wyjaśniła cierpliwie Laura. – A tego bym nie chciała. Dobrze wiemy, że gdybym tego wieczoru wszystko ci powiedziała, zostałbyś, bo wiedziałbyś, że i tak umrę. A gdy nie wiedziałeś, nie musiałam się martwić, że robisz to wszystko jedynie z powodu mojej choroby.
Wziąłem głęboki wdech; byłem zmęczony cichym szlochem, który mnie ogarnął jakiś czas temu.
– Bałam się samotności, tego, że umrę bez nikogo w pobliżu, zapomniana… – Laura otarła łzy z twarzy. – Sądziłam, że się nie dowiesz, ale objawy choroby coraz częściej dawały o sobie znać.
– Byłem idiotą – przyznałem, chowając twarz w dłoniach. – Nic nie podejrzewałem. Sądziłem, że to jakaś durna dieta, ale guz nawet nie przyszedł mi do głowy.
– Nie obwiniaj się – poprosiła. – To i tak teraz niczego nie zmieni.
Siedzieliśmy w kompletnej ciszy przez kilka minut, wciąż myśląc o tragedii, jaka nas spotkała. Czułem się taki bezsilny i żałosny: kiedy Laura tak bardzo mnie potrzebowała, ja wbijałem jej nóż w plecy. Gdyby tego wieczoru powiedziała mi o swojej chorobie…
To by i tak nic nie zmieniło. Nie cofnąłbym przeszłości, nie uratowałbym Laury przez chorobą, nie usunąłbym ze swojego życia romansu z Monique…
Jak mogłem popełnić tak ogromny błąd? Jak mogłem w ogóle przypuszczać, że ktoś tak perfidny i przebiegły jak Monique może zastąpić mi najcudowniejszą kobietę, jaką spotkałem w swoim życiu? Jak mogłem w ogóle pomyśleć, by zostawić Laurę, wziąć z nią rozwód?
– Nie musisz tu ze mną siedzieć – nagle powiedziała moja żona. – Rozumiem, że teraz chciałbyś odpocząć od tego wszystkiego. Może lepiej spotkaj się z Monique, porozmawiaj z nią… A jeśli chcesz, to nawet teraz mogę podpisać odpowiednie dokumenty, możemy szybko wziąć rozwód.
– Co ty opowiadasz – jęknąłem, mocniej ściskając jej dłoń. – Nigdzie się stąd nie ruszam.
– Nie chcę, żebyś tu był z litości.
Zabolało mnie to, co powiedziała.
– Nie jestem tu z litości – zapewniłem ją. – Jestem tu, bo cię kocham.
– Teraz ci się tak wydaje – odparła spokojnie, wyplątując rękę z mojego uścisku. – Idź do Monique, bo na pewno za tobą tęskni.
– Już nie jesteśmy razem – wyznałem, a Laura przechyliła głowę i przyjrzała mi się uważniej. – Zrozumiałem, że wcale jej nie kocham.
Laura pociągnęła nosem.
– Matt, wiesz, co właśnie straciłeś? Szansę na wspaniałe życie u boku kobiety, którą kochasz. Teraz wydaje ci się, że tak nie jest, bo właśnie dowiedziałeś się o mojej chorobie, ale przysięgam, że kiedy oswoisz się z tą myślą, będziesz chciał do niej wrócić, a na to może być za późno.
– Nieprawda – westchnąłem. – Chciałem to zrobić już jakiś czas temu, zanim to wszystko się stało. Popełniłem ogromy błąd, związując się z nią. Nie miałem pojęcia, że teraz będę wszystkiego żałował.
Laura nic nie powiedziała, jedynie wyciągnęła do mnie rękę i pozwoliła mi się objąć. Schowałem twarz w jej kołdrze pachnącej szpitalnymi chemikaliami, zacząłem płakać i przeklinać wszystko po kolei, a zwłaszcza moją głupotę i okrucieństwo.
Moja żona gładziła mnie łagodnymi ruchami po głowie, jakby dając mi w tamtej chwili oparcie. Ale tu nie chodziło o mój związek z Monique, który definitywnie się zakończył, tylko o chorobę Laury, o moją bezsilność i to, co zrobiłem w przeszłości.
– Przepraszam cię – jęknąłem w końcu, zdając sobie sprawę, że w obliczu tego wszystkiego moje słowa są nic niewarte.

~*~

Laura spędziła w szpitalu tydzień, słabnąc coraz bardziej z dnia na dzień. Widziałem, jak traciła siły i z utęsknieniem zerkała za okno, pragnąc znaleźć się na zewnątrz. Lekarze nie chcieli się zgodzić na jej powrót do domu, a Clara w tajemnicy powiedziała mi, że jest naprawdę źle i jeśli Laura tylko przestanie walczyć, umrze. Leki powoli przestawały działać, dlatego moja żona czuła się okropnie: nie mogła jeść, a gdy już tylko się do tego zmusiła, wszystko wymiotowała.
Byłem taki bezsilny… Nie umiałem jej pomóc, a gdybym tylko mógł, bez zastanowienia bym się z nią zamienił. Laura bardzo cierpiała, była obolała i z coraz większą trudnością stawiała kolejne kroki. Nie mogłem pojąć, że w zaledwie kilka dni jej stan zdrowia tak gwałtownie się pogorszył, że z silnej, uśmiechniętej i promiennej kobiety stała się wątłą i potrzebującą ciągłej opieki pacjentką.
Gdy przyszedłem do niej ósmego dnia od zasłabnięcia w łazience, nie odezwała się do mnie ani słowem, mimo że starałem się nawiązać najzwyklejszą konwersację. Patrzyła mętnym wzrokiem za okno, a po jej policzkach ciekły łzy.
– Matt, ja umieram – powiedziała nagle, a ton jej głosu mnie przeraził.
– Co ty mówisz – westchnąłem. – Nie żartuj nawet.
– Nie, znowu mnie nie rozumiesz. Ja już umieram, Matt. Niedługo… – Nie dokończyła.
Spojrzałem na jej poszarzałą twarz. Ona wcale nie żartowała…
– Nie mogę umrzeć tutaj – jęknęła, chwytając mnie rozpaczliwie za rękę. – Matt, zabierz mnie stąd.
– Posłuchaj – zająknąłem się. – Lekarze cię stąd nie wypiszą. Jesteś silna, Lauro, wierzę, że uda ci się…
– Och, przestań! – krzyknęła słabiutko, ocierając łzy z twarzy. – Błagam, zabierz mnie jeszcze raz do domku nad jeziorem. Nie mogę tutaj odejść, rozumiesz? Nie mogę i już!
– Wątpię, by ktokolwiek pozwolił mi cię stąd zabrać.
– Matt. – Spojrzała na mnie błagalnie. – Proszę, zabierz mnie stąd. Nie mogę umrzeć w szpitalu. Błagam cię…
Co ja miałem zrobić?!
– Matt… – Oparła się o poduszkę. – Tylko to jedno marzenie. O nic więcej cię nie poproszę…
Coraz bardziej się wahałem, ale jej ostatnie słowa dogłębnie mną wstrząsnęły, zupełnie jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.
– Wszyscy dobrze wiemy, że nie dożyję świąt. Proszę, Matt. To moje ostatnie życzenie.

~*~
Zachęcam do posłuchania muzyki w tym rozdziale - mam nadzieję, że zbuduje odpowiedni nastrój.
Gdy sprawdzałam dzisiaj ten rozdział, ogarnęło mnie prawdziwe przygnębienie. Dużo dialogów, sporo rozmów... Ale tak miało to wyglądać.
Zbliżamy się do końca, moi drodzy. Przedostatni rozdział w piątek lub sobotę.

Wasza Elif


11 komentarzy:

  1. Czytając i słuchając muzyki miałam łzy w oczach. Tak długo czekałam na moment, kiedy Matt i Laura sobie wszystko wyjaśnią, także ilość dialogów mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Nie liczę na to, że Laura magicznie wyzdrowieje. Jednak mam nadzieję, że para spędzi ze sobą ostanie, miłe chwile w domu. Należą im się.
    Co do Monique to ona jest żałosna i bardzo dobrze, że Matt z nią skończył.
    Kurcze, strasznie mi żal Laury i Matthew. I w ogóle jakoś mi się tak smutno zrobiło, zwłaszcza że zbliżamy się do końca opowiadania. Z jednej strony czekam na kolejny rozdział, który jak widzę masz zamiar dodać już niedługo, ale z drugiej boję się co w nim przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo zastanawiałam się nad muzyką, by idealnie oddawała nastrój tego rozdziału, no i padło na te dwa kawałki :) Mam nadzieję, że to był strzał w dziesiątkę ;)
      Mnie też jest smutno, bo opowiadanie zaraz się skończy... A moich bohaterów bardzo mi żal, każdego z innego powodu. Natomiast zakończenie... cóż, niebawem :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  2. Eh... dlaczego mi to robisz Elif? Tyle emocji w tym i wcześniejszym rozdziale zwaliło mnie z nóg. To wszystko jest takie smutne, ale jednocześnie prawdziwe. Do tego oba utwory świetnie pasowały do rozdziału i nadawały szczególnego klimatu.
    Matt dobrze zrobił, kiedy się rozłączył. Jeśli Monique nie potrafi mieć na tyle zrozumienia to lepiej, że nie będą razem. Co do Laury... no nie wiem co powiedzieć. Ostatecznie wszyscy boimy się samotności i chcemy, żeby w ostatnich byli z nami nasi bliscy. Liczę, że w swoich ostatnich chwilach będzie szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, może dlatego, że lubię bawić się emocjami bohaterów? ;) Nie, naprawdę, walenie im kłód pod nogi idzie mi lepiej niż szczęśliwe zakończenia. Nie wiem, skąd takie "zboczenie zawodowe" :D
      Jej, jak miło czytać, że wydarzenia wydają się być prawdziwe :) Staram się dbać o to, by były jak najbardziej realne i niezwykle się cieszę, że właśnie tak je postrzegasz :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  3. NIe wiem, czy chcę czytać te dwa ostatnie rozdziały, skoro ten tak źle na mnie działa... Chciałabym, aby Laura uwierzyła, że Matt naprawdę ją kocha. Ta kobieta zasługuje na tę wiarę. Dzięki temu dostanie prawdziwie szczęscie, zanim odejdzie. Jestem zła na Matta, że nie powiedział Moniwue wprost, że z nią konczy, tak mnie denerwuje... zawsze jakby musiał mieć kogos w zanadrzu... ale wiem że tak naprawdę prawdopodobnie nie miał wtedy do tego głowy... Boże, to niesamowicie smutne. Wiedziałam to od dawna, a jednak wcale nie spowodowało to, iz jest w jakikolwiek sposób łatwiej...
    Zapraszam do mnie na nowość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Laura mu wierzy, tylko tego uczucia, którym darzy ją mąż, paradoksalnie, wcale nie chce. Boi się, że po jej odejściu Matt zostanie samotny.
      Matt miał wtedy inne problemy na głowie, a Monique zadzwoniła do niego w najmniej odpowiednim momencie :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  4. Rozdział bardzo smutny i zarazem przepełniony emocjami, że aż mi słów zabrakło i trochę nie wiem, co napisać.
    Tak po cichutku liczyłam na to, że Laura będzie w nieco lepszym stanie i lekarze pozwolą jej wrócić do domu, jednak chyba zostały jej już ostatnie dni życia. Ciekawa jestem, czy Matt spełni ostatnie życzenie Laury i zabierze ją ze szpitala. W całej tej sytuacji dla niej pewnie byłoby to szczęśliwe zakończenie, ale nie wiem, czy Matt odbierałby to w ten sam sposób i później nie wypominałby sobie, że mógł zostawić żonę w szpitalu, gdzie lekarze mogliby utrzymać ją przy życiu nieco dłużej. Zresztą pewnie szybko nie pozbiera się po tym, że tak późno odkrył chorobę Laury i nie mógł jej wcześniej pomóc czy nawet wesprzeć w tych trudach, jakie musiała znosić kobieta.
    Zastanawiam się też, jak zakończy się wątek z Monique. Co prawda ich ostatnia "rozmowa" zakończyła się dość nieprzyjemnie, ale mężczyzna był pod wpływem silnych emocji. Wolałabym, aby do niej nie wracał, ale jak to często bywa, życie pisze różne scenariusze.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, Matt ma przed sobą trudny wybór: szczęście czy zdrowie żony. Już teraz nie jest w najlepszej kondycji psychicznej, bo nagle cały jego świat dosłownie stanął na głowie, a on się pogubił.
      Monique... Hm, trudna sztuka, nie powiem. Sądzę, że jeszcze w kwestii relacji jej i Matta coś tam się pojawi :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  5. Na wstępie muszę pochwalić szablon jest bardzo łady. Poprzednie rozdziały czytałam bardzo uważnie. Nie komentowałam przez te upały oraz jeszcze rozmaite sprawy, które się zebrały przez wakacje A więc tajemnica Laury w końcu wyszła na jaw. Cóż nieoperacyjny guz w głowie, to nic przyjemnego. Taka tykająca bomba, która nie wiadomo, kiedy wybuchnie. A co do Matta na początku nie cierpiałam tego, wybacz określenie określenie chłystka. Późnej zaczęłam współczuć fatalnego wyboru, na jaki się zdecydował. Jego wybranka ma w sobie coś z modliszki. Wcześniej lub późnej, by go pożarła, raczej na 100%. Trochę szkoda, że uśmiercisz główna bohaterkę, bo polubiłam ją. Choćby za silny charakter. Kobieta wie, co to znaczy godność. Już teraz jestem ciekawa zakończane. Sama też przygotowuje na wrzesień pewną niespodziankę. Tematyka chyba równie smutna się pojawi. Myślałam o tym od dłuższego czasu. Na pewno Cię o wszystkim poinformuję. Pozdrawiam. Przy okazji czekam na ten pomysł związany wreszcie z Polską, jak kiedyś ujawniłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uważam, że Matt dobrze zrobił, kończąc związek z Monique, bo pewnie przytłoczyłby go charakter kochanki - oczywiście w perspektywie czasu.
      Laura... Tak, ma silny charakter i godność, a przez to i ja bardzo ją lubię.
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  6. Oh, ja bez muzyki się popłakałam. Ten rozdział jest wspaniały, ale szkoda, że powoli zbliża się ku końcowi. Wielka szkoda...

    Jeśli masz ochotę to zapraszam: fucking-triangle.blogspot.de

    Pozdrawiam, Alessia.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Mrs Black bajkowe-szablony