Laura
nie mogła doczekać się wyjazdu. Cały tydzień minął na planowaniu wycieczki,
zamawianiu biletów, rezerwacjach w hotelu i różnych lokalach oraz muzeach. Po
raz pierwszy czas nie ciągnął się w nieskończoność.
Dodatkowo
widziałem, że moja żona rozkwitła. Częściej się uśmiechała, wyglądała zdrowiej
i przede wszystkim już nie chudła.
Oczywiście
doskonale przewidziałem, jak zareaguje Monique na wieść, że wybieram się z żoną
do Francji. Wolałem uniknąć jej wzburzenia i tego pretensjonalnego spojrzenia,
którym by mnie zaszczyciła, więc poinformowałem ją o sytuacji przez telefon.
–
Ale jak to?! – krzyknęła. – Nie, ty sobie chyba żartujesz. Co to, do cholery,
ma znaczyć?
–
Nie krzycz – poprosiłem. – Dobrze wiesz, że tak muszę zrobić.
–
Ona nastawia cię przeciwko mnie! – jęknęła Monique. – Czy ty nie rozumiesz, że
będzie próbowała się do ciebie zbliżyć?
To
już robiło się męczące i nudne. Moje rozmowy z Monique dotyczyły tylko jednego
tematu: Laury. Dziewczyna wciąż mi wmawiała, że to wszystko to sprytny plan
Laury, która pragnie mnie przy sobie zatrzymać.
Miałem
serdecznie dość jej piskliwego głosu, którego ostatnio ciągle używała. Ileż
można słuchać tych narzekań?
–
Wciąż jestem jej mężem – powiedziałem powoli – i mam się zachowywać tak, jakbym
ją kochał. Wycieczka będzie ostatnią rzeczą, jaką wspólnie zrobimy. Uszanuj to,
że chcę rozejść się w zgodzie. Obiecuję, że w Paryżu do niczego nie dojdzie.
Wiesz, że teraz jestem z tobą, a ta wycieczka to mała odskocznia. Przepraszam,
że mi nie ufasz, najwyraźniej na to nie zasługuję. – I rozłączyłem się od razu,
nie mając najmniejszej ochoty znowu słuchać jej pojękiwań.
Denerwował
mnie stosunek Monique do Laury. Niestety, nie znała ona mojej żony i nie
wiedziała, jak jest wrażliwa. Nie chciałem ranić Laury, nie tylko dlatego, że
miałem nadzieję rozwieść się w zgodzie, ale też i ze względu na nią samą. Już
wystarczająco ją zraniłem, nie powinienem wciąż zadawać jej bólu.
W
dzień wyjazdu wszystko było dopięte na ostatni guzik. Spakowane torby stały na
korytarzu, bilety leżały w mojej kieszeni, a wszystkie pieniądze trzymała
Laura. Wziąłem walizki i zapakowałem wszystko do samochodu, zerkając co chwila
na zegarek; nie mogliśmy się spóźnić.
–
Już idę! – krzyknęła Laura, zamykając drzwi.
Dzisiaj
wyglądała bardzo ładnie. Założyła lekki kremowy płaszczyk, eleganckie buciki na
obcasie i ołówkową spódniczkę, a włosy spięła w kok. Cóż, była naprawdę piękną
kobietą i nic dziwnego, że od zawsze przyciągała spojrzenia innych mężczyzn.
Usiadła
obok mnie, odgarnęła niesforne kosmyki z twarzy i uśmiechnęła się szeroko.
–
Paryżu, nadchodzimy! – krzyknęła wesoło.
Ruszyłem
spod domu, czując przyjemny ścisk w żołądku, który zawsze towarzyszył mi przed
perspektywą emocjonującej wycieczki. Odnosiłem wrażenie, że ten wyjazd będzie
równie niezwykły co dotychczasowe.
~*~
Laura
spała przez większość lotu samolotem, oparta na ramieniu. Obudziła się tylko
raz, by zjeść kilka kęsów niezbyt smacznego kurczaka, którego tu podawano.
Okryłem ją też cienkim kocem, bo kuliła się z zimna.
Znowu
miała pobladłe policzki i cienie pod oczami, mimo że przez kilka ładnych godzin
smacznie spała. Postanowiłem jej pilnować w Paryżu, by jadła normalnie, tylko
co zrobię, jeśli znowu zwymiotuje?
Obiecałem
sobie, że jeśli sytuacja nie poprawi się do grudnia, zaprowadzę Laurę do
psychologa. Przecież moja żona już dawno mogła wpaść w anoreksję albo bulimię i
zwyczajnie nie dostrzegała swojego problemu!
Gdy
wyczerpani kilkugodzinną podróżą wreszcie znaleźliśmy się w naszym pokoju
hotelowym, padłem na łóżko jak zabity. W Stanach właśnie dochodziła siódma
wieczorem, więc tutaj zegar wybił czwartą nad ranem. Nic by się nie stało,
gdybym zamknął na chwilę oczy i zasnął chociaż na kilkanaście minut.
Wziąłem
jedynie szybki prysznic, a gdy wróciłem, Laura znowu spała. Dopiero wtedy
miałem okazję na spokojnie rozejrzeć się po pokoju.
Nie
był zbyt duży, ale ładnie urządzony. Na szczęście mieliśmy dwa łóżka oddzielone
szafką; na środku stał nieduży drewniany stół z czterema krzesłami, a w rogu
dosyć stary telewizor. Ściany pomalowano na ciemnozielony kolor i tylko to mi
tutaj przeszkadzało – ta barwa nie pasowała do ogólnego wystroju.
Przesunąłem
nogą rozwalone po podłodze torby, zasłoniłem wielkie okna bordowymi zasłonami i
sam z ulgą ułożyłem się na swoim łóżku. Zasnąłem, kiedy tylko moja głowa
dotknęła poduszki.
Śniła
mi się Laura. Siedziała po turecku na podłodze i śmiała się radośnie, wciąż do
mnie machając. Chciałem do niej podejść, ale wciąż odciągała mnie Monique.
Nagle Laura popatrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, podniosła się i
wyciągnęła w moim kierunku chudą dłoń, prosząc mnie o pomoc, ja jednak nie
mogłem się ruszyć. Nagle moja żona osunęła się, zwymiotowała i schowała twarz w
dłoniach. Tak bardzo chciałem jej pomóc, przytulić ją, powiedzieć, że będę przy
niej, ale Monique wciąż kurczowo mnie
trzymała, nie pozwalając się zbliżyć do Laury choćby o milimetr…
Otworzyłem
oczy w momencie, gdy Laura zniknęła za drzwiami łazienki. Pewnie i ona musiała
się odświeżyć, skoro nie dała rady wczoraj – zasnęła niemal od razu, mimo że
powinna być wypoczęta po tak długiej drzemce, jaką zaserwowała sobie w
samolocie.
Przetarłem
oczy i spojrzałem na zegarek. Tutaj, we Francji, było późne popołudnie, u nas
dopiero szósta rano. Z pewnością nie uda mi się przyzwyczaić do tak dużej
zmiany czasu w dwa tygodnie.
Kiedy
Laura wyszła z łazienki z mokrymi włosami opadającymi na plecy, byłem już
gotowy. Założyłem czyste spodnie, białą koszulę i nowe buty, a włosy
przeczesałem palcami.
–
Gdzie masz ochotę pójść? – spytałem, odsłaniając okna.
Gorące
popołudniowe słońce wpadło do środka, nadając miejscu nastrojowej atmosfery.
Ciekawe, jak by tu było, gdyby zamiast Laury znajdowała się Monique. Pewnie
odpuścilibyśmy sobie zwiedzanie na kilka godzin.
–
Myślałam o jakiejś restauracji – przyznała, wycierając ręcznikiem włosy. – Co
powiesz na to, byśmy poszli dzisiaj na Wieżę Eiffla? Tam jest podobno trochę
niezłych…
–
…i drogich… – wpadłem jej w słowo z uśmiechem.
–
…restauracji – dokończyła, wyraźnie zmarkotniała. – Przepraszam, nie pomyślałam
o pieniądzach.
–
Ej, żartowałem. – Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. – Z miłą chęcią odwiedzę każdą
restaurację znajdującą się na Wieży Eiffla. Wystarczy tylko jedno słowo.
–
Naprawdę? Ojej, dziękuję, Matt. – Chciała podejść i mnie uścisnąć, ale
zatrzymała się w połowie drogi. – Hm, chyba nie powinnam, co? – Nie pozwoliła
mi odpowiedzieć. – Poczekaj, tylko wysuszę włosy i będę gotowa.
Już
piętnaście minut potem stała przed lustrem, ubrana w długie spodnie i czarną
bluzkę, z rozpuszczonymi włosami. Musiałem przyznać, że to właśnie w tej
fryzurze wyglądała najlepiej.
Wyszliśmy,
pamiętając o zamknięciu pokoju na klucz. Skierowaliśmy się do windy, bo
mieszkaliśmy na czwartym piętrze, gdy okazało się, że jest zepsuta, dlatego
nieśpiesznie zaczęliśmy schodzić na dół.
Nasz
hotel znajdował się tylko kilka ulic od Wieży Eiffla, więc postanowiliśmy dojść
tam na piechotę. Powoli mijaliśmy kolejne kawiarnie, drogie sklepy i piękne
budowle w iście europejskim stylu. Nie dziwiłem się miłości Laury do starego
kontynentu – tutaj większość rzeczy miało swoją historię, tradycję. Tego
właśnie brakowało nam w Stanach; z tego powodu na wakacje wyjeżdżaliśmy głównie
na stary kontynent.
Co
chwilę obok nas przechodziła jakaś para trzymająca się za ręce. Sam długo
zastanawiałem się, czy nie ująć dłoni żony, ale za każdym razem dochodziłem do
tego samego wniosku: owszem, zgodziłem się na udawanie kochającego męża, ale
nie mogłem dawać jej nadziei, że coś między nami się zmieni.
Miałem
ożenić się z Monique zaraz po rozejściu, a już niedługo planowałem złożyć
wniosek o rozwód.
–
Patrz, jaka piękna – szepnęła zachwycona Laura, odzywając się po raz pierwszy
od wyjścia z hotelu. – Dlaczego wcześniej tu nie przyjechaliśmy?
Rzeczywiście,
Wieża Eiffla, w którą z taką pasją w oczach wpatrywała się moja żona, była
piękna. Pod nią kręciły się setki, o ile nie tysiące osób, robiąc sobie
zdjęcia. Mimo że konstrukcja budowli z pozoru nie była atrakcyjna, to
wyczuwałem, że nosi w sobie tę paryską historię i z tego powodu spodobała mi
się podwójnie.
Miałem
tylko nadzieję, że znajdzie się dla nas miejsce w jednej z tych wszystkich
restauracji. Niestety, zapomniałem zarezerwować jakiś stolik na dzisiaj, więc
obawiałem się, że możemy nie zjeść tu obiadu na śniadanie.
Byliśmy
jednak prawdziwymi szczęściarzami, bo w jednej z naprawdę drogich, ale
ekskluzywnych restauracji ktoś w ostatniej chwili zrezygnował z rezerwacji,
dlatego jakiś uprzejmy kelner wcisnął nas na jego miejsce.
Boże,
już uwielbiałem ten kraj.
Przyznam,
że ceny zwalały z nóg, ale chyba dla tego „ostatniego razu” było warto. Nie
dość, że elegancki wystrój robił swoje, to smak potraw potrafił zawrócić w
głowie. Kiedy kosztowałem słynnego francuskiego croissanta, rozglądałem się
dookoła w zachwycie. Z sufitu zwisały kryształowe żyrandole, a w wypolerowanej
posadzce można było się przejrzeć. Na jednej ścianie wisiały same lustra, przez
które miało się wrażenie, że pomieszczenie jest przynajmniej dwa razy większe
niż w rzeczywistości.
Ach,
i ten zapach! W powietrzu unosiła się woń czekolady, pysznych dań i słodkich
specjałów szefa kuchni. Miałem ochotę zabrać całe to miejsce do Corony.
Laura
również zjadła ze smakiem swoje danie, wciąż patrząc tęsknym wzrokiem za okno.
To tam znajdowały się głównie zakochany pary, stojąc pod słynną wieżą i robiąc
sobie zdjęcia, na których albo trzymali się za ręce, albo całowali.
–
Wiesz, w tym mieście sformułowanie „francuski pocałunek” nabiera zupełnie
nowego znaczenia – nagle przyznała, przenosząc na mnie wzrok.
Długo
patrzyliśmy sobie w oczy; jej lśniły dziwnym blaskiem. Kryły się w nich ból,
smutek i cierpienie, które zadałem jej miesiąc temu. Byłem potworem i dopiero
teraz to sobie w pełni uświadomiłem.
Nagle
Laura uśmiechnęła się szeroko.
–
A pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? – zaśmiała się.
Wywróciłem
oczami.
–
Oczywiście, że tak. Nawaliłem na całej linii.
–
Nieprawda. – Teraz Laura śmiała się jeszcze głośniej i jeszcze szczerzej.
Sam
nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
–
To było na naszej trzeciej randce – powiedziała powoli. – Pamiętam tamten dzień
bardzo dobrze. Przyjechałeś po mnie do domu, chcąc zrobić mi niespodziankę, a
ja przecież niczego się nie domyśliłam i nie byłam gotowa. Szybko założyłam
jakąś sukienkę i pojechałam z tobą na dziką plażę.
–
Wyglądałaś olśniewająco – przyznałem. – I kiedy cię zobaczyłem, zaparło mi dech
w piersi. W życiu nie czułem się tak przy dziewczynie. Onieśmielałaś mnie swoją
delikatnością, swoim uśmiechem i zachowaniem.
–
Nie przesadzaj. Miałeś przede mną jedną dziewczynę.
–
Ale to nie było to samo. Dobrze wiesz, że byłem z nią w podstawówce, to było
dziecięce uczucie.
Doskonale
pamiętałem tamten dzień. Znałem Laurę zaledwie dwa miesiące, ale zakochałem się
w niej po uszy już po pierwszej rozmowie, mimo że nie zrozumiałem tego od razu.
Poszliśmy na kilka randek, na których jedynie rozmawialiśmy i żartowaliśmy. A
jednak wtedy, gdy zawiozłem ją na obrzeża Los Angeles, na jedną z plaż, gdzie
nikogo nie było, poczułem, że to ta jedyna…
Staliśmy
na tym ciepłym piachu, trzymając się za ręce. Długo wpatrywałem się bez słowa w
jej piękną twarz i myślałem, co zrobi, jeśli ją pocałuję. Pachniała intensywnie
morzem i bryzą, co jeszcze bardziej sprawiało, że mi się podobała.
W
końcu pochyliłem się, ona zamknęła oczy i stało się. Pamiętam, że wspięła się
na palce, by móc mnie objąć, a potem oddała pocałunek. To była jedna z
najlepszych chwil w moim życiu, mimo że tak się zdenerwowałem, że przerwałem
szybko ten fantastyczny moment.
–
Podobało mi się to, że byłeś taki nieśmiały – zachichotała Laura. – Mało który
chłopak potrafił w tak subtelny sposób dać dziewczynie do zrozumienia, że mu
się podoba. Tobie się to udało i muszę przyznać, że od tamtego wieczoru nie
mogłam przestać o tobie myśleć.
–
Sądziłem, że nawaliłem, że ci się nie podobało – przyznałem. – Za to ty
całowałaś naprawdę dobrze. Po prostu… byłem młody i głupi.
–
Ależ było słodko i romantycznie! – zaprzeczyła Laura, rumieniąc się
nieznacznie. – Wymarzony pierwszy pocałunek.
–
To dobrze, bo od trzynastu lat pluję sobie w brodę, że wtedy zawaliłem –
zaśmiałem się.
–
Dobrze nam było wtedy ze sobą – mruknęła po dłużej chwili Laura, obracając w
palcach pusty kieliszek po wypitym winie. – Ale teraz też chyba nie jest źle –
szybko dodała, widząc moją zmieszaną minę.
Nie
chodziło o to, że zezłościłem się na to, co powiedziała. Wtedy do mnie dotarło
coś, nad czym do tej pory ani śniło mi się rozmyślać.
Laura
miała rację. Kiedyś było nam cudownie i w tej kwestii nie mogłem się z nią kłócić.
Potem, gdy coś w naszym małżeństwie się popsuło, gdy poznałem Monique,
sądziłem, że już nic nie czuję do żony, że najwyższy czas zacząć nowe życie z
Francuzką u boku.
A
jednak wypowiedziane przez chwilą słowa Laury dały mi do myślenia.
Było
mi z nią dobrze. Nawet tu i teraz, siedząc w jednej z najprawdopodobniej
najdroższych restauracji w Paryżu, gdzie oboje wiedzieliśmy o moim romansie, o
tym, że planuję wkrótce zostawić żonę, cudownie czułem się w jej towarzystwie.
Dlaczego
wcześniej nie zauważyłem, że mimo tego, co wydarzyło się ponad pół roku temu,
wciąż nie zapomniałem do końca o mojej Laurze?
~*~
No i w życiu Matta pojawiły się kolejne wątpliwości :)
Ostatnio wpadłam na pomysł dodania nowej zakładki (ewentualnie uzupełnienia "O blogu"), gdzie znajdowałaby się muzyka, przy której pisałam to opowiadanie. Co o tym sądzicie?
Następny rozdział ukaże się nie za dwa, lecz trzy tygodnie - z powodu wakacyjnego wyjazdu nie będę w stanie dodać postu jak zwykle, a obawiam się, że nie zdążę go sprawdzić na za tydzień. Także cierpliwości, bo kolejny rozdział pojawi się 12-13 lipca.
Jeśli natomiast chodzi o Wasze blogi - z większością jestem na bieżąco, ale komentarze dodam już w wakacje.
Jeśli natomiast chodzi o Wasze blogi - z większością jestem na bieżąco, ale komentarze dodam już w wakacje.
Wasza Elif
Ten rozdział faktycznie zmusza do refleksji. Wycieczka do Paryża spowodowała pewną zmianę w stosunkach pomiędzy małżonkami. Przypomnieli sobie to, co ich kiedyś połączyło. Czyżby Matt zaczął mieć jakieś wątpliwości w stosunku do kochanki? Jednak to prawda, że pewne rzeczy doceniamy, dopiero wtedy, gdy je stracimy. Współczuje Laurze, bo zasługuje na coś lepszego. Nie wiem, dlaczego zdecydowała się rozegrać to w ten sposób? Może wie, że nie ma nic do stracenia, ale chce wierzyć do końca? To niezła łamigłówką, przyznaję. Życzę Ci niezapomnianych wrażeń oraz miłego wypoczynku. Do zobaczenia niebawem!
OdpowiedzUsuńMatt to chodząca wątpliwość. Niby jest pewny, że chce być z Monique, że dobrze zrobił, przyznając się do romansu, a z drugiej cały czas w jakiś sposób przywiązany jest do Laury...
UsuńHm, łamigłówka to żadna, pod koniec to wszystko chyba wyda się wręcz... banalne :)
Dziękuję za opinię :)
Ach, jak ja kocham Paryż xD xD xD Boże, hotel kilka ulic od wieży Eiffla, marzenie. Wlasnie,c o do tej restauracji to chodziło Ci o jakas nieopodal wieży,a nie na samej wieży? Nie wiem, czy zaczynałaby, od restauracji, raczej pobiegłaby, wszystko obczajac, bo to moje ukochane miasto, ale tej dwójce z pewnością było to potrzebne. Monique zapewne ma rację, mowiac, ze Laura chce przekonać swojego mezA do siebie, ale nie wiem, czy to coś złego. Tzn.ja by, raczej tak nie zrobiła, bo uwazam nadal, ze Matt do dupek, ale jesli jej na nim zalezy, to moze i tak... Ponadto czuję, ze ona wie o swojej chorobie, albo orzynjamiej jbarszo mocno ją podejrzewa i ze to nie ma nic związanego z anoreksją czy bulimią. Wlasciwie Laura nie potrzebowała wiele, aby przypomnieć Mattowi w tym momencie o ich relacji. Coz, kilmat pewnie wiele robił, ale mhsle,ze gdyby Matt był zdecydowany, to w ogole by się w stolicy Francji albo i na całą te akcję ni zgodził. On i tak ma za dobrze, serio, tutaj az tak mnie nie wkurzał, ale nie mogę zapomniec o jego denerwującej naturze. Ja bym nie mogła mu tak łatwo zaufać, ale ok xD czekam z niecieprliwoscia na cd i zapraszam do siebie zapiski-condawiramurs
OdpowiedzUsuńW życiu nie byłam w Paryżu, a z tego, co słyszałam, to na wieży znajdują się restauracje. Hm, nie sprawdziłam tego, ale zaraz się za to zabiorę :)
UsuńOd razu poszli do restauracji, bo nie jedli śniadania i byli bardzo głodni :)
Matt z powodu wyrzutów sumienia nie chce ranić Laury i dlatego zgadza się na wszystko. Ale masz rację, chyba do końca nie przyjął do wiadomości, że jego małżeństwo się sypie.
Dziękuję za opinię :)
Romantyczny był ten rozdział :3
OdpowiedzUsuńMatt, Matt, Matt. Coraz bardziej go lubię ;) jestem pewna, że rozstanie się on z Moniqe.
Czytając ten rozdział tak sobie pomyślałam czy Laura specjalnue nie zaproponowała Francji - Monuqe jest Francuzką, więc... Tak mi coś do głowy strzeliło :P
Coś mi się zdaję, że podczas tego pobytu w Paryżu Matt zakończy ten niedorzeczny romans z Moniqe, przez relefon, żeby się paskudzie dostało ;>
A wgl to Matt jest the best :D poinformował Francuzkę przez telefon o wyjeździe z żoną haha trafny wybór ;) ale dobrze jej tak. Niech ma to na co zasłużyła rozbijając małżeńsstwo. Ale pamiętać też trzeba, że Matt nie jest bez winy. Wołami do łóżka go raczej nie zaciągała.
Laura przywołuje różne wspomnienia z ich życia i ciężko wyczuć czy robi to dlatego, że Matt ma romans (chiciaż oto to bym jej raczej nie posądzała...) czy po prostu wspomina te wszystkie miłe chwile przed... śmiercią :(
Nie mniej jest to moja ulubiona postać :)
Jak kiedyś byś wydała tę powieść, a życzę Ci tego. Całego serca, to powinni zrobić ekranizację ;)
Cudowny rozdział. Pełna niecierpliwości czekam do tego 12 lipca ;)
Slonecznych dni na wyjeździe życzę :) oraz duużooo weny
Pozdrawiam
fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com
Może trochę wynikało to z tego, że Monique jest Francuzką, ale nie zapominajmy, że Paryż jest najczęściej odwiedzanym miastem świata, wręcz rajem dla turystów :)
UsuńOboje są winni - Monique wiedziała, że Matt ma żonę, a natomiast on sam... Chyba wiadomo.
Raczej wspomina, zainspirowana klimatem Paryża :)
Hm, kto wie, może kiedyś uda się coś wydać, ale na razie to tylko marzenia :)
Dziękuję za opinię i również życzę słonecznych wakacji :)
Hey, miło mi zawitać na Twojego bloga. Mam nadzieję, że mój spacer po tym blogu nie skończy się tylko na tym rozdziale, ale że pójdę z Tobą dalej, ponieważ widzę, że warto. Także na wstępie - jeśli możesz, informuj mnie o nowych rozdziałach.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o historię, to ciężko mi się wypowiedzieć, bo mam za sobą tylko ten rozdział, ale podskórnie czuję, że gra jest warta świeczki. Romans, który gwałtownie kończy małżeństwo to szalenie ważny moment w każdej z książek. Pozwala on pójść bohaterom na przód, na nowo odkryć i zrozumieć siebie, a może w końcu wrócić do tej drugiej połówki, z którą spędziło się tyle lat. W gruncie rzeczy wierzę w szczęśliwe zakończenia i mam nadzieję, że ta para się w końcu zejdzie na nowo, a i przeczuwam, że może do samego rozwodu nie dojdzie.
Facet wydaje mi się nadal zakochany w Laurze i chociaż nie popieram jego wyskoku to żyję nadzieją, że ona mu wybaczy. W końcu każdy popełnia błędy. Niektórzy po prostu większe od innych.
Bardzo się cieszę, że tutaj wpadłam. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie :)
somethingdiffernet-imagine.blogspot.com
Hej :)
UsuńOczywiście, mogę informować o nowościach, jednak zachęcam do zaobserwowania bloga :)
Ja też wierzę w szczęśliwe zakończenia, jednak życie często pisze inne scenariusze, więc nic nie jest do końca pewne :) Może się zejdą, ale może jednak Matt postanowi zostać z kochanką? Kto wie? :)
Dziękuję za opinię :)
Podobał mi się ten rozdział. Ach, Francja, Paryż... Gdzie można ponownie się zakochać jak nie tam? Muszę przyznać, że Matt pomimo swoich wad nie jest taki zły. Z pewnością trzeba docenić to, że spełnił marzenie Laury. Chociaż powiadomienie o wyjeździe Monique przez telefon jest śmieszne. Dorosły facet boi się reakcji swojej kochanki. Jaką to wróży im przyszłość? Teraz przy każdej okazji, gdy będzie podejmował decyzję, z którą nie będzie zgadzała się Monique, to będzie informował ją przez telefon? Chociaż z drugiej strony go rozumiem. Monique do łagodnych i spokojnych kobiet nie należy, a Matt chciał uniknąć scen. W każdym razie cieszę się z wyjazdu Matta i Laury. Sytuacja pomiędzy nimi powoli się układa, a mężczyzna zaczyna rozumieć, że wciąż coś czuje do żony. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńWidzę jakąś różnicę w ocenie Matta :) Czyżby to ten Paryż tak zadziałał? :D
UsuńAleż on jest przerażony! Monique ma charakterek i lubi postawić na swoim, jest kobietą bezwzględną i dlatego ten nie chciał jej nic mówić w cztery oczy. No i w dodatku ma dość jej marudzenia, chciał go w ten sposób uniknąć.
Dziękuję za opinię :)