piątek, 24 lipca 2015

Rozdział dziesiąty



Dzień po powrocie musiałem z samego rana pojechać do firmy. Chris się rozchorował, a z tego powodu wszystko dosłownie stanęło na głowie. Nie było szefa ani nikogo, kto mógłby zająć jego miejsce, więc zostałem niejako zmuszony do tego, by niemal cały dzień przesiedzieć w gabinecie i uzupełniać zaległe dokumenty, których namnożyło się do tej pory naprawdę sporo.
Wróciłem dopiero kilka minut po dziewiątej, przemęczony i wyczerpany. Marzyłem jedynie o szybkim prysznicu i ciepłym łóżku.
Gdy tylko zjadłem coś pospiesznie na spóźnioną kolację, umyłem się i przebrałem, z przyzwyczajenia wszedłem do sypialni Laury. Dopiero gdy zobaczyłem, jak ta śpi smacznie, zatopiona w pościeli po uszy, uświadomiłem sobie, że chyba powinienem wyjść.
Wcale jednak tego nie chciałem.
Stałem w tym pokoju kilka długich chwil i po prostu patrzyłem na żonę. Martwiłem się przez chwilę, że mogę ją obudzić, ale chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu spała głęboko, bo nawet nie drgnęła.
Przyznam, że zatęskniłem za tym szerokim łóżkiem przykrytym białą pościelą. Przypomniałem sobie, jak przez ostatni rok niechętnie się tu kładłem, by udawać, że dalej zależy mi na małżeństwie, a teraz dałbym naprawdę wiele, by chociaż na moment znaleźć się obok Laury.
Przetarłem zmęczone oczy i wyszedłem z sypialni. Z powodu dzisiejszego stresu do głowy przychodziły mi doprawdy dziwne myśli. Nie powinienem w ten sposób myśleć o żonie, z którą miałem zamiar w najbliższym czasie się rozwieść. Owszem, ostatnio zrozumiałem, że uczucie, które nas łączyło, jeszcze nie do końca się wypaliło, to jednak wciąż kochałem Monique i chciałem się z nią ożenić.
Może gdybym mniej czasu spędzał z żoną, wszystko byłoby łatwiejsze? Może nie martwiłbym się tak stanem jej zdrowia, odsuwając na bok Monique i nasz związek?
Położyłem się do swojego łóżka w pokoju gościnnym, ale jak na złość nie mogłem zasnąć, mimo że jeszcze kilka minut temu chwiałem się ze zmęczenia. To ta głupia pomyłka pobudziła mnie, a teraz wierciłem się, przekręcając na wszystkie strony.
Ostatecznie spałem tylko jakieś trzy, może cztery godziny. Nie mam pojęcia, co nagle się ze mną stało. Myślałem w kółko o Monique, Laurze, Paryżu, moim kończącym się małżeństwie, diecie żony i dziwnym uczuciu, które towarzyszyło mi od momentu przypadkowego wejścia do sypialni żony.
Zasnąłem po naprawdę długim czasie, ale i tak doskonale pamiętam, o kim śniłem: Laura tym razem siedziała na środku polany i plotła wianek z kwiatów. Płakała i jęczała, że już dłużej nie wytrzyma, ale za każdym razem, gdy pytałem, co się dzieje, udawała, że mnie nie słyszy.
Sen się urwał wraz z nadejściem dnia.
Mimo że spałem tylko cztery godziny, czułem się wypoczęty. Wstałem, założyłem koszulę i eleganckie spodnie i zszedłem do kuchni, by przygotować dla nas śniadanie.
Zaparzyłem mocnej kawy, gdyż znowu zapowiadał się długi i ciężki dzień w pracy, rzuciłem na patelnię kilka jajek, wyłożyłem na talerze wędliny, ser i warzywa, po czym postanowiłem obudzić Laurę. Zastanawiałem się, co z jej redakcją, bo od prawie dwóch miesięcy nie zauważyłem, by coś tworzyła.
Plułem sobie w brodę, że mimo czasu, jaki ostatnio spędzaliśmy razem, wciąż nie nadrobiłem sporych zaległości. Jak jej szło w pracy? Co słychać u jej przyjaciół? Brakowało mi rozmów, jakie prowadziliśmy wieki temu, ale w życiu bym się do tego nikomu nie przyznał, a zwłaszcza Monique.
No tak, kolejna różnica między nią a Laurą – gdy w moim małżeństwie jeszcze się układało, potrafiłem mojej żonie powiedzieć naprawdę wszystko. Przypuszczam, że aż do mojego romansu nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Niestety, z Francuzką nie miałem tak świetnego kontaktu chyba jeszcze nigdy. Owszem, kochałem ją, a rozmowy, jakie prowadziliśmy, były bardzo przyjemne i interesujące, aczkolwiek brakowało im swoistego uroku, atmosfery…
Sam nie wiem, co mi przeszkadzało w tym wszystkim, ale ostatnimi czasy dostrzegałem coraz więcej wad u Monique, które podczas naszego półrocznego związku zwyczajnie mi umknęły.
Wspiąłem się po schodach i zatrzymałem na moment pod drzwiami sypialni Laury. Zastanawiałem się, czy to na pewno dobry pomysł, by ściągać ją z łóżka o szóstej rano, aczkolwiek wolałem dopilnować, by zjadła porządne śniadanie. Nie wiadomo, czy cokolwiek włożyłaby do ust, gdybym tego nie kontrolował.
W końcu odważyłem się wejść do środka. Zdziwiłem się, że spała w takiej samej pozycji co kilka godzin temu, gdy stałem tu w środku nocy i obserwowałem jej twarz oświetlaną przez światło księżyca, sączące delikatnie przez okno. Tylko jej szczupła dłoń wystawała spod kołdry, leżąc bezwładnie na poduszce.
– Dzień dobry – powiedziałem półgłosem, ale mnie nie usłyszała.
Podszedłem i powtórzyłem formułkę, ale Laura wciąż spała jak zabita. Zdziwiłem się, bo przecież zawsze łatwo się ją budziło…
Przykucnąłem przy łóżku i pogładziłem ją delikatnie po policzku; zadziałało od razu. Laura otworzyła gwałtownie oczy, budząc się z mocnego snu.
– Matt? – spytała zaspanym głosem, nakrywając się kołdrą aż po czubek głowy. – Co ty tu jeszcze robisz? Powinieneś być od dawna w pracy.
– Jest jeszcze wcześnie – wyjaśniłem. – A ty zaraz idziesz ze mną na śniadanie.
Laura wyjrzała zza pościeli i posłała mi wściekły wzrok.
– Chcę jeszcze spać – powiedziała poważnym tonem. – Matt, proszę cię, jestem taka niewyspana…
– To dziwne – zauważyłem, podnosząc się powoli. – Śpisz po kilkanaście godzin dziennie, a chodzisz wciąż zmęczona.
Laura nie odpowiedziała od razu na moją zaczepkę. Sądziłem, że przyzna się, że to przez dietę wygląda na chorą, ale nie zrobiła tego. Po prostu wyplątała się z kołdry, wstała i bez słowa wyszła z sypialni, zupełnie mnie ignorując.
Zdenerwowałem się nie tylko na nią, ale i na siebie. Czemu ostatnio zrobiła się taka tajemnicza? Kiedyś nie mieliśmy przed sobą żadnych sekretów, a teraz… Z drugiej strony nie miałem prawa się na nią gniewać – sam nie byłem lepszy, gdy przez pół roku ukrywałem przed Laurą swój związek z Monique.
– Nie traktuj mnie jak dziecko – warknęła Laura, gdy zszedłem za nią do kuchni.
– Przecież wcale tak nie robię – zaprzeczyłem. – Po prostu się o ciebie martwię.
Nie mam pojęcia, co wtedy się stało. Po raz pierwszy od kilku miesięcy Laura nie tryskała humorem. Musiała wstać lewą nogą, bo zatrzymała się gwałtownie, odwróciła na pięcie i posłała mi pełne wściekłości spojrzenie.
– Och, teraz się o mnie martwisz?! – krzyknęła, a ja poczułem nieprzyjemny uścisk w gardle. – A jakoś nie miałeś żadnych skrupułów jakiś czas temu zdradzać mnie z tą francuską dziwką!
Jej słowa dogłębnie mną wstrząsnęły. Nie mogłem wykrztusić ani słowa – tak zaskoczyła mnie reakcja Laury. Zmartwiłem się, że jej gwałtowność skończy się poważną awanturą, jednak moja żona uspokoiła się tak szybko, jak zezłościła.
Jej reakcja była doprawdy zaskakująca. Owszem, domyślałem się, że cały czas ma do mnie żal o mój romans z Monique, ale nigdy nie widziałem w jej spojrzeniu tyle gniewu i furii… Zupełnie jakby to nie była moja Laura.
– Przepraszam, nie powinnam tak o niej mówić – szepnęła, markotniejąc. – Niezbyt dobrze się czuję, ale to mnie nie usprawiedliwia. Po prostu mam zły dzień.
Nic nie odpowiedziałem.
– Chodź, zjedzmy coś – westchnęła cicho, siadając do stołu. – Porozmawiajmy jak dawniej.
Posłuchałem żony; zająłem miejsce naprzeciw niej, ale nie ośmieliłem się spojrzeć jej w oczy. Za bardzo bałem się tego, co mogę w nich dostrzec – ból, smutek, dziwna mieszanka frustracji i desperacji, a może złość… Byłem tchórzem i nie umiałem się zmierzyć z nową sytuacją. Pragnąłem jeszcze porozmawiać z Laurą o rozwodzie, bo jak dotąd oboje unikaliśmy tego tematu, ale im dłużej zwlekałem, tym trudniej było to zacząć.
Zresztą, zacząłem się zastanawiać, czy nie powinienem jeszcze nad tą kwestią chwilę pomyśleć, ale uparcie ignorowałem te głupie myśli. Przecież zakochałem się w Monique, a teraz, gdy prawda wyszła na jaw, nie mogłem się wycofać.
– Dlaczego nic nie mówisz? – spytała niemal pogodnie Laura, uśmiechając się lekko.
Wbrew pozorom wcale nie wyszło sztucznie.
– Jakoś…
– Nie przejmuj się – przerwała mi. – Ja też się czasem dziwnie czuję. Przepraszam, jeśli uraziłam cię wcześniejszymi słowami. Czasami nie myślę, co mówię, a wstałam dzisiaj lewą nogą.
– Nie musisz za nic przepraszać. Wiesz, że nigdy się nie gniewam.
Laura przechyliła głowę i posłała mi ciekawskie spojrzenie.
– Czasem bywałeś zły. Na przykład wtedy, gdy odmówiłam ci randki, bo wolałam zostać w domu, by popisać.
Pasją Laury od zawsze była literatura. Pisywała eseje i opowiadania od momentu, gdy tylko nauczyła się alfabetu. W liceum została redaktorką naczelną szkolnej gazetki, a później szybko znalazła pracę w lokalnej gazecie. Dość szybko awansowała i jeszcze w trakcie studiów udało jej się zdobyć posadę w wydawnictwie.
Jej ścieżka zawodowa była naprawdę pokaźna; skończyło się na ostatnim awansie, gdy została redaktorką naczelną kobiecego pisma, które rozsyłano na całą Kalifornię. Wtedy też zacząłem ją zdradzać.
– Ale nigdy nie gniewałeś się za długo – przyznała z nikłym uśmiechem na ustach. – To dobrze, bo nie lubiłam, gdy między nami się nie układało.
Jej słowa zawisły w powietrzu niczym potężna klątwa. Coś ciężkiego spadło mi na dno żołądka i poczułem się potwornie winny. Laura cierpiała prze cały czas, mimo że tego nie okazywała, a ja zachowywałem się w dalszym ciągu jak ostatni kretyn.
Nigdy nie zasłużyłem na tak wspaniałą żonę, jaką była Laura.
Gdy już miałem coś odpowiedzieć na jej słowa, zadzwonił mój telefon. Nawet nie musiałem zerkać na wyświetlacz, bo już wiedziałem, kto to mógł być. Oczywiście, Monique Laurent.
– Przepraszam cię na moment.
Poczułem się wybitnie niezręcznie, gdy wyszedłem z kuchni i pośpiesznie udałem się do salonu. Że też w takiej chwili musiałem przerwać rozmowę z Laurą przez Monique! Była w tamtej chwili ostatnią osobą, z którą miałem ochotę rozmawiać.
– Słucham?
– Matt? Na miłość boską, dzwonię do ciebie od godziny, a ty nie odbierasz – wyszeptała histerycznie. – Gdzie ty jesteś?
– W domu.
– U Laury? – Chyba się rozgniewała.
– U siebie – wyjaśniłem powoli, niemal słysząc, jak twarz Monique wykrzywia się w grymasie wściekłości.
– Chciałam się dzisiaj z tobą spotkać, omówić pewne kwestie. Zaczęłam myśleć o naszym ślubie i…
Przestałem jej słuchać. Jaki ślub? Teraz? W tym momencie, gdy jeszcze nie zakończyła się sprawa z Laurą? Czy ta kobieta nie mogła chociaż na moment uspokoić się z tym wszystkim?
– Stop, stop, stop – rzekłem chłodno. – Monique, to naprawdę nie jest czas na taką rozmowę. A nie uda nam się spotkać przez najbliższe dni, ponieważ mam mnóstwo papierkowej roboty w firmie.
– Kiedyś miałeś dla mnie więcej czasu – zauważyła ponuro i już wiedziałem, co zaraz doda. – Ale od kiedy wróciłeś do Laury, jakoś ciągle ci go brakuje. Twoja żona pochłania dużo za dużo twojej uwagi, kochanie. Nie zapominaj, co ustalaliśmy. Jesteś mój i nie mam zamiaru cię oddawać – powiedziała pośpiesznie i nie czekając na moją odpowiedź, natychmiast się rozłączyła.
Wzniosłem oczy ku niebu. Naprawdę? Czy ta kobieta nie mogła odpuścić chociaż na moment? Przecież dobrze wiedziała, jaka była sytuacja, jak bardzo zależało mi na dobrych kontaktach z Laurą. Dlaczego nie potrafiła tego uszanować? Dlaczego nie rozumiała, że to wszystko nie było takie proste, jak się jej wydawało?
Wziąłem kilka głębokich wdechów, by choć trochę się uspokoić, po czym wróciłem do kuchni. Laura jadła powoli kanapkę z serem i pomidorem.
– Wybacz, musiałem odebrać.
– Nie tłumacz się. – Machnęła ręką. – Nie trzeba. Lepiej porozmawiajmy na inny temat. Co będziesz robić przez najbliższe dwa tygodnie?
– Nadrabiał pracę w firmie – odparłem. – A ty? Na którą idziesz do pracy?
Laura zmarszczyła brwi, po czym wyraźnie się zmieszała. Odłożyła kanapkę na talerzyk, po czym skupiła wzrok na czubkach swoich butów.
– Już nie pracuję. Jakiś miesiąc temu zrezygnowałam ze stanowiska.
– Słucham?! – Uniosłem brwi w geście zdumienia. – Dlaczego?
– To chyba nie była praca dla mnie – odparła Laura.
– Ależ jak to?! Przecież uwielbiasz pisać, świetnie czułaś się na tym stanowisku. Sądziłem, że wszystko ci tam odpowiada. – Laura wzruszyła ramionami, podnosząc nieśmiało wzrok. – To co niby teraz robisz?
– W sumie nic. Jestem bezrobotna, ale może znajdę coś niedługo. Dostałam już kilka ofert pracy w innych magazynach i jedna z propozycji bardzo mi się spodobała. Muszę się nad nią zastanowić.
– Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?
Zapadła nieznośnie długa cisza, którą wypełniał cichy szelest wiatru za oknem. Laura długo nie odpowiadała, jakby szukała w miarę niezłej wymówki.
– Byłeś wtedy pochłonięty własnym życiem, własnymi problemami i sytuacją z Monique, nie chciałam ci dokładać swojego kłopotu. Chciałam poczekać z tą informacją na odpowiedni moment. Niestety, wyprzedziłeś mnie.
Poczułem się doprawdy głupio. Gdyby nie moje zachowanie, moja zdrada, Laura zaufałaby mi i powiedziała o tak ważnej decyzji. Niestety, sam zasłużyłem sobie na takie traktowanie.
– Posłuchaj, jeśli tylko będziesz potrzebowała jakiejś pomocy, to obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy – przyrzekłem po chwili. – Możesz mi zaufać, Lauro…
Mimo że moje słowa były wybitnie idiotyczne, bo przecież to ja nawaliłem na całej linii i co do tego nie ma żadnych wątpliwości, to odważyłem się sięgnąć po dłoń Laury, którą uścisnąłem delikatnie. Moja żona nie zabrała ręki, ale nie zaszczyciła mnie spojrzeniem.
Byłem podłym głupkiem i palantem, który stracił zaufanie jednej z najbliższych mu osób. Brawo, Matt, prawdopodobnie popełniłeś największy błąd swojego trzydziestoletniego życia.
– Rzeczywiście, mam małą prośbę – mruknęła po chwili Laura, dokańczając kanapkę i zimną już herbatę. – Pamiętasz domek, w którym spędzaliśmy nasz miesiąc miodowy?
Pokiwałem żywo głową; naturalnie, jak mógłbym zapomnieć.
Trochę stary, ale wciąż w dobrym stanie, niewielki drewniany domek, który wybudował mój dziadek od strony mamy, stał nad brzegiem Jeziora Mathews. To tam mieszkaliśmy z Laurą przez pierwsze cztery tygodnie po ślubie, napawając się swoją obecnością.
– Nie chciałbyś pojechać tam ze mną jeszcze raz na kilka dni?
Wciągnąłem głośno powietrze, puszczając dłoń Laury.
– Zależy kiedy. To nie będzie takie łatwe, nazbierało mi się sporo papierowej roboty, ale w przyszłym tygodniu…
– A Monique? Myślisz, że się zgodzi? Nie chcę, żeby przez moje głupie pomysły wasz związek się rozpadł.
– Sądzę, że nie będzie mieć nic przeciwko – gładko skłamałem. – A dlaczego właśnie tam chcesz pojechać?
– Po prostu obiecałam sobie, że zrobię to do stycznia – odparła powoli Laura, ostrożnie dobierając słowa. – Wiesz przecież, że tam jest naprawdę ślicznie. Jezioro, skały, plaża i to uczucie intymności… Nie powiesz chyba, że ci się tam nie podobało.
– Nie, skądże, uwielbiam to miejsce… To co powiesz na przyszły tydzień? Tylko wtedy uda mi się zagospodarować odpowiednią ilość czasu.
Laura uśmiechnęła się od ucha do ucha; tak rozpromienionej nie widziałem jej od dawna. Zupełnie jakbym dał małemu dziecku wymarzony prezent, na który czekał od kilku miesięcy…
– Dziękuję ci, Matt, jesteś wspaniały…
Podniosła się, podeszła do mnie i w przypływie nagłego impulsu ucałowała w policzek.
Po raz pierwszy od pół roku poczułem, że wreszcie jest jak dawniej – że stanowimy zgrane, naprawdę kochające się małżeństwo, o które tak długo walczyła moja żona, a którą okrutnie zraniłem.
 Niestety, widmo mojej zdrady wciąż nad nami krążyło i chyba nigdy nie miało już zniknąć…

~*~

No nie wiem... Coś mi nie pasuje w tym rozdziale, chociaż nie wiem jeszcze do końca, co dokładnie. Sprawdzałam, poprawiałam, zastanawiałam się kilka tygodni, no i... wyszło to. Jakoś nie za bardzo podszedł mi ten rozdział, może dlatego, że właśnie dziesiątkę pisałam najdłużej ze wszystkich rozdziałów?
No, moi drodzy, powolutku zbliżamy się do końca. Planuję piętnaście rozdziałów (takie mini-opowiadanie) i raczej będę trzymać się tej liczby.
Wyjeżdżam na prawie dwa tygodnie i z tego powodu raczej nie będę wchodzić na bloga i odpowiadać na Wasze komentarze, chyba że uda mi się jakoś dorwać do Internetu. Także spokojnie, bo na pewno odpowiedzi się pojawią, tylko za jakiś czas :)
Następny rozdział 9 sierpnia. Nie przewiduję w najbliższym czasie żadnych opóźnień.

Wasza Elif

4 komentarze:

  1. Właściwie ten rozdział jest zbyt podobny do poprzedniego. Matt nadal ma rozterki i wsadza swoje do głowy,ze kocha Monique, ale tak nie do końca. Nawet sama dziewczyna dzwoni do niego pod koniec, a on przerywa rozmowę... Choć trochę inaczej do tego pochodzi, na szczęście. Ale cóż, dla mnie zbyt podobnie do poprzedniego rozdziału, trochę mnie to męczyło, szczerze mówiąc. No a L nadal idzie e zaparte i nic nie mówi. Ale i walczy o męża, bo i po co znów chciałaby wyjeżdżać i to do takiego miejsca. Wydaje mi się, ze ona o niego walczy, ale nie do końca, nie zaparcie, bo wie, Że sama niedługo odejdzie...to takie smutne! SzcZegolnie ze ja nadal nie przepadam za MattemxD czekam na CD i jakis przełom :) Condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj akurat Monique przerwała rozmowę.
      Przykro mi, że rozdział Cię męczył, mam nadzieję, że następny będzie lepszy.
      Chce wyjechać z Mattem po raz ostatni, w końcu więcej taka okazja się nie powtórzy.
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  2. W końcu udało mi się znaleźć czas i przeczytać. Zresztą jako całość tekst czytało mi się o wiele lepiej i bardziej dało się wczuć w klimat historii. Trochę szkoda, że planujesz tylko piętnaście rozdziałów.
    Fabułę określiłabym jako bardzo smutną, co więcej, nie wyobrażam sobie szczęśliwego zakończenia. Ale, niestety, takie jest życie i nie zawsze dla wszystkich kończy się dobrze.
    Co do bohaterów, to chyba najbardziej w moich oczach zmienił się Matt. Na początku go nie lubiłam, potem zyskał moją większą sympatię, szczególnie gdy czytam fragmenty o tym, jak troszczy się o Laurę, mimo że chce się z nią rozwieść i ułożyć życie z inną kobietą. Zastanawiam się, kiedy Laura powie mu prawdę. Chyba że wcześniej sam się domyśli, przynajmniej w ogólnym zarysie?
    Monique nie znoszę i już raczej nie polubię. Nie rozumiem, jak Matt mógł zdradzić z nią Laurę i co więcej planować dalsze życie. Zastanawiam się, czy on ją naprawdę kocha, czy po prostu się pogubił i już sam nie wie, co ma z tym wszystkim zrobić. Szczególnie w tym rozdziale przy niektórych fragmentach odniosłam wrażenie, że to przy Laurze czuje się lepiej.
    Natomiast Laury jest mi najbardziej żal ze wszystkich postaci. Nie zasłużyła na to wszystko, ale niestety los nigdy nie jest sprawiedliwy. Zaskoczyła mnie jednak propozycją wyjazdu w to samo miejsce, gdzie spędzili miesiąc miodowy. Domyślam się, że chce powalczyć o męża, ale zarazem postępowanie w ten sposób wydaje mi się trochę egoistyczne z jej strony.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój Boże... zaczęłam wczoraj czytać i to jest niesamowite! Choć nie mogę powiedzieć, że Matt na samym początku mi sie nie podobał, tak jak innym Twoim czytelnikom. Mnie przypadł do gustu. Każdy z nas ma problemy, a On dopiero we Francji zaczął dostrzegać jak bardzo nawalił. Niestety, ale tak się dzieje w normalnym życiu i w tym opowiadaniu podoba mi sie to najbardziej, że jest to opowiadanie, które opisuje normalne życie, a nie bajkę. Szacunek za to co robisz. Mam tylko nadzieję, że Laura nie choruje na jakiegoś raka czy coś, choć na to mi to wyglada. Szkoda by było, gdyby Matt ją stracił....
    Zabieram sie dalej za czytanie, a Ty jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam, ale może coś z tego będzie :)
    fucking-triangle.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Mrs Black bajkowe-szablony