niedziela, 29 marca 2015

Rozdział trzeci



Oczywiście miałem rację, myśląc, jak zareaguje Monique na wieść, że jeszcze trzy miesiące będziemy spotykać się w tajemnicy przed wszystkimi. Miałem jednak asa w rękawie: za dokładnie dziewięćdziesiąt dwa dni nasz koszmar się skończy i wreszcie zamieszkamy razem.
Wieczorem zadzwoniłem do niej i poprosiłem o spotkanie. Wolałem powiedzieć jej to w cztery oczy, zresztą wprawiłem się w tym przez ostatni wieczór.
Pomogłem Laurze posprzątać po niedojedzonej kolacji, pozmywałem naczynia i przesunąłem stół na swoje miejsce pod oknem. Ani razu żadne z nas nie wypowiedziało nawet słowa; zresztą – o czym mielibyśmy dzisiaj rozmawiać?
Kiedy zakładałem marynarkę, żona jeszcze wyjrzała przez drzwi prowadzące do salonu i przyjrzała mi się uważnie.
– Przyjdziesz jeszcze dzisiaj? – spytała, wycierając dłonie o ściereczkę.
– Raczej nie. Jutro zacznę tu nocować – odparłem chłodno, trochę rozeźlony.
Zdawałem sobie sprawę, że wiele rzeczy byłem winien Laurze, ale zupełnie nie podobał mi się pomysł spędzania z nią czasu przez najbliższe trzy miesiące. Nie mogła wymyśleć dla mnie innego sposobu odpokutowania wyrządzonych jej krzywd?
Już miałem wyjść, gdy nagle sobie o czymś przypomniałem.
– Na wszystko się zgadzam, ale śpię w pokoju gościnnym – rzuciłem przez ramię, wiedząc, że te słowa zranią Laurę.
Nie czekając na odpowiedź, trzasnąłem drzwiami.
Wiedziałem, że nie zachowuję się w porządku wobec żony, ale byłem na nią zwyczajnie zły. Zacząłem się zastanawiać, czy decyzja, jaką podjąłem, była do końca słuszna. Jak miałem spędzać czas z Laurą, udawać, że ją kocham, skoro moje zauroczenie zwyczajnie minęło? Jasne, lubiłem ją, z pewnością nie czułem nienawiści, ale nie wyobrażałem sobie jej jako kogoś więcej niż przyjaciółkę, a niedługo byłą żonę.
No i na dodatek jej głupia propozycja może popsuć mój związek z Monique. Jak sama mówiła, to nie moja wina, że się zakochałem, więc powinna to uszanować i pozwolić mi na wspólne życie u boku Francuzki!
Wściekły na Laurę, ale też na siebie, podjechałem pod restaurację, gdzie często spotykałem się z Monique. Byliśmy tutaj umówieni; wolałem przyznać jej się do wszystkiego w miejscu publicznym, bo nie zrobiłaby tutaj awantury. A przynajmniej na to liczyłem.
Co prawda nie miałem rezerwacji, ale szef kuchni był moim dobrym znajomym, więc szybko znalazł się dla mnie wolny stolik. Zająłem miejsce w rogu, gdzie niewiele osób było w stanie nas zobaczyć, po czym rozejrzałem się po sali.
Lubiłem to miejsce z wielu powodów. Po pierwsze, rzadko spotykałem tu jakiegoś znajomego, więc bez obaw umawiałem się z Monique. Po drugie, szefem kuchni był Peter, z którym studiowałem anglistykę, a który był święcie przekonany, że Monique jest moją asystentką.
No i podobał mi się wystrój pomieszczenia. Od wysokiego sufitu aż do ziemi ciągnęły się palące na niebiesko lampki, każdy stolik ładnie ozdabiano codziennie innymi, żywymi kwiatami, a na gładkiej niczym tafla lodu posadzce można było tańczyć do rana. W dodatku wielkie okna wychodziły akurat na jedną z głównym ulic Corony, więc widok zapierał dech w piersi.
Monique spóźniła się dwadzieścia minut, ale wyglądała prawie tak dobrze jak dzisiejszego ranka. Zmieniła czerwona sukienkę na eleganckie spodnie i czarną bluzkę, a niesforne loki upięła w wysoki koński ogon. Za każdym razem, gdy ją widziałem, byłem niemal pewny, że to kobieta idealna.
Szkoda, że na drodze naszego szczęścia stała jeszcze Laura.
– I jak? – Nie witając się, usiadła naprzeciw mnie, splotła dłonie i utkwiła we mnie podekscytowany wzrok.
Od razu zrozumiała, że coś jest nie tak, bo na mojej twarzy pojawił się grymas.
– Powiedziałem jej o nas… – zacząłem niepewnie. – Kochanie – ścisnąłem jej dłoń, widząc minę, jaką zrobiła – to nie będzie takie łatwe…
– Och, coś ty znowu zrobił? – jęknęła, szybko zabierając dłoń.
– Zgodziła się na rozwód – szybko dodałem, a wtedy oczy Monique zalśniły z ciekawości. – Tylko pod jednym warunkiem.
Prychnęła, wywracając oczami.
– Powiedziała, że nie ma zamiaru robić awantur czy wymówek. Jeśli będę z nią mieszkać jeszcze przez trzy miesiące, podpisze wszystkie papiery bez problemu.
– Czy ty nie rozumiesz, że ona dalej chce z tobą być? Zrobiła to specjalnie! Myśli, że jeśli z nią zostaniesz, to zdoła cię odzyskać! – Powstrzymała się, by nie uderzyć pięścią w stół.
Jej oczy słały błyskawice na prawo i lewo, a ja poczułem się niezręcznie.
– I tak nic nie ustalimy, jeśli się nie uspokoisz – powiedziałem powoli, ale nic mi to nie dało, bo Monique niemal zmiażdżyła mnie spojrzeniem. Wyprostowałem się. – Przecież wiesz, że tak powinniśmy zrobić. Musiałem się zgodzić, nie chcę problemów z rozwodem.
– A skąd wiesz, że cię nie oszukała? – Złożyła ręce na piersi.
Posłałem jej zmęczone spojrzenie.
– Znam ją. Nie okłamałaby mnie w takiej sprawie. Ona nie jest taka.
– Ty tak uważasz. Moim zdaniem chce mi cię odbić, a wiedz, że ja jej na to nie pozwolę – szepnęła stanowczo, pochylając się nad stolikiem. – Matt, błagam, nie daj się jej omotać. Ona doskonale wie, co zrobisz, zna cię dłużej niż ja. Proszę, uważaj, bo nie daruję jej, jeśli mnie przez nią zostawisz.
Monique zrobiła się nagle irytująca. Miałem serdecznie dość i jej, i Laury. Och, gdyby ten dzień wreszcie mógł się skończyć… Odnosiłem wrażenie, że ciągnie się w nieskończoność.
– Uspokój się – poprosiłem po raz ostatni. – Przecież to szybko minie. Tylko trzy miesiące. Damy radę.
Wydęła usta, kręcąc głową.
– Obiecujesz, że nie pozwolisz jej na zbyt wiele? – spytała w końcu zrezygnowana.
– Tak. Przecież to z tobą chcę teraz być. – Wysiliłem się na uśmiech, ale chyba nie był zbyt szczery. – Zaufaj mi. Dobrze wiesz, że cię nie zostawię, nie teraz. Klamka zapadła, kochanie. Trzy miesiące i wreszcie będziemy razem. Obiecuję.

~*~
Tak jak zapewniłem, dopiero następnego dnia wróciłem do domu. Zastałem Laurę w kuchni, właśnie gotowała warzywa na obiad.
– Dzień dobry. – Pewnie usłyszała moje kroki.
– Hej – mruknąłem niezbyt entuzjastycznie.
Wszedłem do królestwa mojej żony, czyli kuchni z prawdziwego zdarzenia. Przez ostatnie pięć lat Laura skrzętnie zbierała każde naczynie, każdą patelnię, każdą łyżkę, która wpadła w jej ręce, po czym przynosiła znaleziska do tego pomieszczenia. Dlatego u sufitu wisiała niezliczona ilość noży, szuflady zostały wypełnione po brzegi ozdobnymi sztućcami, a szafki zajmowały garnki. Oczywiście wszystko, czego potrzebowała kobieta, dostawała ode mnie, dlatego kuchnia była naprawdę dobrze urządzona.
– Masz ochotę na kurczaka?
– Jasne.
Dziwnie rozmawiało się z Laurą, gdy ta udawała, że to, co wydarzyło się wczorajszego wieczoru, w ogóle nie miało miejsca. Mnie było dość ciężko, więc jedynie siadłem bez słowa przy masywnym stole, przy którym mogłoby zasiąść jakieś dwanaście osób, a z reguły zajmowały je dwie.
– Byłeś dzisiaj w pracy? – spytała pogodnie, radośnie ignorując mój brak humoru.
Miałem ochotę krzyknąć, że nie, żeby dała mi spokój, bo już jej nie kocham i nic nie sprawi, by było inaczej, jednak zdołałem ugryźć się w język. Doszedłem do wniosku, że z takim podejściem te trzy miesiące będą mi płynęły wybitnie leniwie; lepiej nastawić się na to, że muszę okazywać Laurze odrobinę zainteresowania.
– Tak, ale tylko dwie godziny. Dzisiaj mam prawie cały dzień wolny.
Laura jedynie dygnęła, zdejmując fartuszek. Wyglądała na naprawdę zainteresowaną.
– A jak u Chrisa?
– Nie wiem, wziął dzisiaj wolne. Planuje wyjechać z Annie na wakacje, może do Europy. Wolą teraz, zanim Annie urodzi.
Chris poznał swoją żonę zaledwie rok temu w wieku trzydziestu trzech lat. Była od niego sporo młodsza, dopiero skończyła studia i odbywała praktykę w mojej firmie. Trzy miesiące później wzięli ślub, a Annie niedługo po tym zaszła w ciążę.
Cieszyłem się szczęściem przyjaciela, jednak w tamtym momencie miałem własne problemy na głowie.
– Zazdroszczę im… – zaczęła rozmarzonym głosem Laura, a ja wtedy nie wytrzymałem.
Poderwałem się z miejsca tak gwałtownie, że moja żona aż podskoczyła. Uderzyłem z całej siły pięścią stół, tak że szklanka przewróciła się i stłukła z głośnym brzdękiem.
– Przestań! – ryknąłem. – Skończ z tym udawaniem! Ja tak nie umiem, rozumiesz?! Stało się, co się stało, nie próbuj się ciągle okłamywać. Zdradziłem cię, a do ciebie to jeszcze nie dotarło?! Po co ci ta imaginacja naszej nieistniejącej miłości?
Dopiero wtedy do mnie dotarło, co powiedziałem, ale było już za późno na jakiekolwiek przeprosiny. Zawaliłem na całej linii, a mina, jaką zrobiła Laura, tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu.
– Lauro, posłuchaj… – zacząłem, ale ona mnie nie słuchała.
Odwiesiła bez słowa swój kolorowy fartuszek, minęła mnie szerokim łukiem i wolnym krokiem wspięła się po schodach, by zaszyć się w sypialni.
Przejechałem dłonią po twarzy. Miałem wszystkiego dość. Przez ostatnie wydarzenia stałem się nie tylko bardzo nerwowy, ale i agresywny. Raniłem nie tylko Laurę, ale i Monique. Jeśli tak dalej pójdzie, stracę obie, a przecież, mimo wszystko, były dla mnie bardzo ważne. Nawet moja żona, której co prawda nie kochałem jak dawniej, ale wciąż mi na niej zależało.
A może bardziej na naszej dobrej relacji.
Tylko dlaczego ostatnim czasem tak bardzo mnie irytowała?
Wolałem nie pokazywać jej się dzisiaj na oczy, dlatego poszedłem do swojego gabinetu, by załatwić wszystkie papierkowe sprawy. Wypełniałem przez kilka godzin kolejne rozliczenia, sprawozdania i inne mało przydatne dokumenty, zastanawiając się przez cały czas, do czego dążyła Laura.
Dlaczego zachowała taki spokój, dowiadując się o mojej zdradzie? Nawet jeśli mnie podejrzewała, to i tak musiała się zdenerwować. Przecież to niemożliwe, by pozostała niewzruszona, wiedząc, że małżeństwo, o które dbała tyle czasu, które tak bardzo chciała uratować, zwyczajnie się rozpadło na kawałki nie do złożenia.
Było mi jej szkoda. Widziałem, jak bardzo się stara. Codziennie okazywała mi swoją miłość, a jednak nie potrafiłem tego docenić. Owszem, na początku naszego związku bardzo ją kochałem, ale to uczucie powoli się wypalało. W międzyczasie poznałem Monique i to dla niej straciłem głowę…
Cóż, co się stało, to się nie odstanie, ale miałem nadzieję, że Laura mi wybaczy i pozwoli ułożyć sobie życie z nową kobietą.
Wiedziałem, że potraktowałem ją podle. Mogłem wiele spraw wyjaśnić delikatniej, ale jednocześnie bałem się, że jeśli nie będę chciał jej zranić, to w końcu nic nie powiem. Nie mogłem pozwolić Monique wyjawić prawdy, bo Laura pewnie by tego nie zniosła. Czułaby się upokorzona, zraniona…
A ja umyłbym od tego wszystkiego ręce i może nie byłoby takiej sytuacji, jaka właśnie miała miejsce.
Dlaczego Laura poprosiła mnie o coś tak niedorzecznego? Jaki miała w tym cel? Czyżby – tak jak mówiła wczoraj Monique – naprawdę chciała mnie przy sobie zatrzymać? Przecież to było niemożliwe, nie umiałem z nią żyć jak dawniej. Moje uczucia kompletnie się zmieniły. Chociaż wciąż zależało mi na żonie – na naszych dobrych stosunkach nawet po rozwodzie – to nie mógłbym do niej wrócić. Przecież po mojej zdradzie nic nie byłoby takie samo, choćbyśmy bardzo próbowali udawać, że to nic takiego.
Kiedy skończyłem, spojrzałem na zegarek. Dochodziła pierwsza w nocy, więc domyśliłem się, że Laura już śpi. Zawsze kładła się przed dziesiątą, by następnego dnia wstać o świcie i pracować nad kolejnym artykułem.
Zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy z zagraconego biurka, poukładałem szybko książki w regale i zgasiłem lampkę palącą się na komodzie. Byłem wyczerpany dzisiejszym dniem.
Wspiąłem się powoli po schodach, starając się wchodzić jak najciszej, gdyż Laurę potrafił obudzić nawet najmniejszy szelest. Całe szczęście, że nie chrapałem, bo biedaczka pewnie nie usnęłaby nawet na minutę przez ostatnie pięć lat.
Nagle usłyszałem jakiś zduszony dźwięk, więc na palcach podszedłem pod drzwi naszej dawnej sypialni, skąd dochodziły odgłosy. Ostrożnie przyłożyłem ucho do dziurki od klucza, zastanawiając się, co to może być.
Wtedy usłyszałem coś, co zdarzyło mi się dopiero po raz drugi w całym życiu.
Płacz Laury.
Stałem pod sypialnią dobre kilka minut, wsłuchując się w zduszony szloch kobiety. Im dłużej tam byłem, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że jestem zwykłym draniem, który nie zasługuje na żadną miłość.

~*~
Nie wytrzymam z Mattem ani chwili dłużej. Jak tak dalej pójdzie, rzucę to opowiadanie, bo nie dam rady ;/ Mam nadzieję, że mimo wszystko dalej ze mną jesteście, chociaż główny bohater psuje to opowiadanie swoim charakterem :c

Wasza Elif

8 komentarzy:

  1. Mogę Cię pocieszyć, Elif, że mnie się to nowe opowiadanie podoba. Absolutnie z niego nie rezygnuj. Oczywiście, jeśli podejmiesz inną decyzję, to zaakceptuję ją bez sprzeciwu. Jednak wtedy bez sensu było zaczynanie czegoś nowego. Aczkolwiek to już nie pierwsza twoja rezygnacja, bo z przedniego pomysłu opatrzonego tym samym cytatem dosyć szybko się wycofałaś. Mam na myśli tę historię o dziadku i jego wnuczce, która rozgrywała się nad morzem. Tyle uwag merytorycznych. A co o rozdziale? Mat nie wzbudza sympatii, ale moim zdaniem nie ma w tym fakcie nic negatywnego. Nie zawsze kreujemy bohaterów po to, by wzbudzali li i jedynie te pozytywne uczucia. Czasem z rozmysłem chcemy wzbudzić niechęć u Czytelnika. Inaczej cała nasza praca szłaby na marne. Podobnie jak w rzeczywistości świata nie zaludniają wyłącznie sami dobrzy ludzie, bo życie nie jest bajką. Moim zdaniem na o wiele większy brak sympatii zasługuje tutaj Monica. Wydaje się dosyć pustą osóbką taką, co to dąży do celu po trupach. Pewności siebie dodaje jej uroda i bogaty tatuś. Nie, zdecydowanie potępiam taką postawę. Najbardziej nieokreślona natomiast pozostaje Laura. Nied wiadomo, co pchnęło tę kobietę do takiego krroku? Przecież nie brak świadomości, że mąż kocha inną. To akurat wie doskonale. Dlatego podejrzewam jakiś dramat osobisty. Żadna zdradzana żona bez powodu nie machnęłaby ręką na tę sprawę. Ona najzwyczajniej nie ma nic do stracenia, więc postanowiła zaryzykować. Natomiast u Matta widać, choć cień refleksji nie jest zatem takim kompletnym potworem. Przypomina bardziej małego, rozpieszczonego chłopca. Bowiem dzieci często postępują, według zasady na złość babci odmrożę sobie uszy. Mam wrażenie, że nowa miłość da mu się we znaki. Wesołego Alleluja i czekam na ciąg dalszy. U mnie drugie epizod opowiadania pojawi się 16 kwietnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, postaram się skończyć to opowiadanie, chociaż często z pisaniem jest naprawdę różnie :) Z reguły kończę zaczęte historie, ale czasem zdarzy mi się je porzucić już po pierwszym rozdziale. Zależy, czy się wczuję, czy nie :)
      Nie będę wybielać Matta, bo na pewno nie jest on dobry. Może rzeczywiście trochę zagubiony, bo cały czas waha się. Owszem, zrobił krok w jedną stronę, bo w końcu zdecydował się wyznać wszystko Laurze i wyprowadzić się do Monique, jednak też nie jest zbyt pewny, czy dobrze zrobił.
      Monique też jakoś nie lubię... Ale cóż, bohaterów trzeba jakoś znosić :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  2. Zgadzam się z Alutką. Matt nie jest może pozytywnym bohaterem, ale przez te jego błędy wydaje się bardziej ludzki. Bo nie oszukujmy się, niejeden człowiek ma wiele na sumieniu. No i pewnie psycholog, by go zrozumiał. Ale szczerze mówiąc coraz bardziej zaczyna mnie zniechęcać do siebie Monique. Nie bardzo wiem co oprócz urody widzi w niej Matt. Kobieta wydaje się zimna, wyrachowana i kapryśna. No cóż, może taki jej urok, a facet ma jakiś kryzys wieku średniego i szuka zmian. Właściwie to te dylematy głównego bohatera wydają się całkiem ciekawe. Z jednej strony chce być z kochankę, zacząć wszystko od nowa, a z drugiej ma jakiś tam sentyment do żony. Widać, że Matthew ma wyrzuty sumienia (i słusznie), zwłaszcza po doprowadzeniu Laury do płaczu, ale to dowód na to, że jednak nie jest zimnym draniem. Dobra, nigdy nie sądziłam, że będę go broniła, ale nie widzę w nim typowego czarnego charakteru, a bardziej zagubionego faceta, który chyba już sam nie wie co robić.
    Jak widać jestem dziś bardzo miłosierna aż sama zaczynam się siebie obawiać. Niedługo się okażę, że zacznę próbować zrozumieć Monique ;)
    W każdym razie nie waż się przerywać opowiadania, bo chcę się dowiedzieć czemu tak właściwie Laura nalega na te trzy miesiące. No i oczywiście jak to się skończy.
    Powodzenia w pisaniu i więcej cierpliwości dla Matta. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba masz rację, Matt ma kryzys wieku średniego, skoro rzucił się na młodszą, kapryśną i wyrachowaną Francuzkę :) Ale kto tam takiego zrozumie :)
      Oczywiście, że ma wyrzuty sumienia, wreszcie! Mógł się wcześniej ogarnąć, ale lepiej późno niż wcale :)
      Monique nie da się zrozumieć >.<
      Postaram się napisać je do końca, mam nadzieję, że mi się to uda :)
      Dziękuję za opinię:)

      Usuń
  3. najnbardziej mnie wkurza, że Matt uważa się tutaj za poszkodowanego. o0bie te kobiety, niewątpliwie mądre i atrakcyjnne z niewiadomego powodu na wielemu pozwalają,a on czuje irytację. boże, co za gnojek z niego. Dobrze,żerpzynajmniej na końcu tego rozdziału poczuł, że nie zasługuje na żądna miłość,tylko cidekawe, na jak długo. On naprawdę nie ma żadnego poczucia przyzwoitości... ale i tak zostanę.bo opowiadanie ma potencjał,jest dobrze pisane i nadal intryguje mnie postawa Laury. zapiski-condawiramurs.blogspot.com,zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matt jest zagubiony, ale to go oczywiście w żaden sposób nie usprawiedliwia.
      Monique pragnie być z Mattem z wielu powodów. Między innymi chce mu udowodnić, że jest dla niego lepszą partią niż wieloletnia małżonka :) Ale, kto tam zrozumie taką kobietę. :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  4. Przeczytałam i bardzo Cię proszę, żebyś jednak wytrzymała z Mattem, bo mi się opowiadanie bardzo podoba. Rzadko się spotyka, żeby narratorem historii był mężczyzna, ciekawa odmiana. W sumie nie mam do niego jakiś przesadnie negatywnych emocji, może dlatego, że w dzisiejszych czasach zdrada jest na porządku dziennym i nie robi to już na mnie chyba takiego wrażenia.
    Najwięcej negatywnych emocji wzbudza we mnie Monique i nie to dlatego, że rozwaliła małżeństwo, ale dla mnie jest po prostu głupia, taka pustka lalka, która do zaoferowania ma tylko urodę.
    Laura jest dla mnie zagadkowa, ciekawi mnie dlaczego złożyła mu taką propozycję, dlaczego tak sama siebie katuje? Mam parę rozwiązań, najbardziej prawdopodobne wydaje mi się to, że jest w ciąży, następnie, że jest chora i chce spędzić z nim ten ostatni czas, żeby po jej śmierci nie czuł wyrzutów sumienia, że ją zostawił. Najmniej realne wydaje się to, że chce, żeby do niej wrócił. Ale kto wie?
    Ja w każdym razie czekam na więcej :)
    melodyjny-szept

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mimo wszystko opowiadanie Ci się podoba :) Uwierz, że czasem główny bohater może przysporzyć wiele problemów :)
      Monique może nie jest głupia, ale z pewnością zawzięta i nie pozwoli Mattowi od niej odejść, ponieważ tu chodzi o jej dumę i godność :) Nawet jeśli powinna dać sobie spokój z takim mężczyzną, to wątpię, by to zrobiła, bo jest na to zbyt... hm, ambitna?
      Laura rzeczywiście jest dość zagadkowa, dobrze, że stworzyłam taki efekt :) Czy chce, by mąż do niej wrócił? Być może, ale wątpię, by tylko o to chodziło :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń

Obserwatorzy

Mrs Black bajkowe-szablony