niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział pierwszy



Z radia właśnie płynęła kolejna symfonia Mozarta, którego tak uwielbiała Monique. Kolejne dźwięki fortepianu zakłócały ciche pomrukiwania najtłustszego kocura na świecie, Kleofasa, który rozłożył się wygodnie na kanapie w salonie i obserwował mnie podejrzliwie.
W jego spojrzeniu kryła się czysta nienawiść, zresztą wzajemna.
Siedziałem wygodnie na krześle przy stole i czytałem artykuł w gazecie krzyczący o narkomanii wśród młodzieży, gdy do salonu połączonego z kuchnią weszła jak zwykle nienagannie ubrana Monique. Minęła mnie bez słowa, zaparzyła dwie kawy, aż ostatecznie wbiła we mnie pełne furii spojrzenie.
Ach, ten jej ognisty temperament, powiedziałem w myślach.
– Dzień dobry – zacząłem niewinnie, ale nie dała się na to nabrać.
– Przemyślałeś to już przez noc? – warknęła, odrzucając do tyłu burzę czarnych loków.
Spuściłem wzrok, starając się załagodzić sytuację, jednak miałem świadomość, że kobietę nie tak łatwo będzie udobruchać.
– Monique, kochanie… – zacząłem, szukając odpowiednich słów. – Zrozum, że to jeszcze trochę za wcześnie na takie decyzje. Powinniśmy to na spokojnie przemyśleć, bo jeśli zrobimy coś pochopnie, możemy skrzywdzić naprawdę wiele osób.
Ta jednak była nieugięta. Usiadła na kredensie, krzyżując w kostkach swoje niesamowicie długie nogi, i wydęła usta.
– Tak? A może po prostu wstydzisz się naszego związku?! – Wycelowała we mnie kościstym palcem.
Wtedy poczułem się naprawdę winny, bo widziałem, jak raniłem dziewczynę. W jej jasnych oczach zalśniły łzy; była naburmuszona.
– Boisz się reakcji żony? – ciągnęła, zsuwając się z kredensu i stając naprzeciw mnie.
Skrzyżowała ręce na piersi i zmarszczyła brwi, a ja na ten widok struchlałem.
– Monique…
Była na mnie zła już od wczoraj przez jedną z naszych naprawdę nielicznych kłótni. Już po raz trzeci poszło o to samo: nasz związek.
Dziewczyna chciała wreszcie powiedzieć wszystkim o tym, co nas łączy, zwłaszcza mojej żonie. Twierdziła, że męczy ją to ciągłe ukrywanie się i spotykanie w tajemnicy, że chciałaby wyjść ze mną na miasto, trzymając się za ręce, że chciałaby móc mnie pocałować, nie martwiąc się, że gdzieś w pobliżu znajdzie się mój znajomy.
Doskonale ją rozumiałem, bo sam nie czułem się zbyt komfortowo w całej tej sytuacji. Jednak nie mogłem powiedzieć żonie właśnie teraz, wolałem i siebie, i ją do tego przygotować. Zwyczajnie to nie był odpowiedni moment.
Mieliśmy obchodzić w najbliższym czasie piątą rocznicę ślubu, a wolałem przeczekać ten dzień i dopiero potem przyznać się do romansu. Monique jednak nie rozumiała, że chciałem być ostrożny w tej kwestii, bo zażądała natychmiastowej rozmowy z żoną.
– Jeśli chcesz dalej ze mną być, musisz w końcu to zrobić. Im dłużej zwlekasz, tym trudniej ci będzie potem się do wszystkiego przyznać. Przykro mi, Matthew.
Oho, posunęła się do szantażu.
Wstałem i spróbowałem ją przytulić, ale szybko wyplątała się z moich objęć. Stała w bezpiecznej odległości jednego metra i dalej wbijała we mnie ten swój wzrok.
– Porozmawiajmy… – spróbowałem ostatni raz, ale i tak wiedziałem, że przegrałem sprawę.
– Albo ty jej to powiesz dzisiaj – zaczęła złowieszczo, sącząc każde słowo jak przekleństwo – albo ja to zrobię jutro.
Dostrzegłem w jej wyrazie twarzy nieznaną mi do tej pory zaciętość; wcale nie żartowała.
Poczułem, jak nogi się pode mną uginają. Nie było sensu wciąż próbować ją przekonać do tego, że źle robimy, bo i tak postawiłaby na swoim. Niestety, ale Monique zawsze dotrzymywała słowa i tym razem nie mogło być inaczej.
Można dojść do wniosku, że postawiła mnie przed faktem dokonanym.
– To co? Mówisz jej? A może ja mam to zrobić? – spytała Monique, gdy próbowałem zebrać myśli.
Nie chciałem zranić Laury, a przynajmniej nie teraz. Mieliśmy przecież dzisiaj zjeść rocznicową kolację, którą sama przygotowała. To byłoby okrutne mówić jej właśnie tego wieczoru, że od pół roku mam kochankę, z którą planuję wspólną przyszłość.
A jednak musiałem to zrobić; w innym wypadku to Monique wyjawiłaby prawdę, a to byłoby jeszcze gorsze dla mojej żony. Zdawałem sobie sprawę, jak wielki ból jej zadam, gdy sam jej o tym powiem, a co dopiero będzie ona czuć, kiedy zrobi to za mnie Monique? To byłoby jak uderzenie w policzek.
Nie mogłem do tego dopuścić – sam musiałem jej wszystko wyjaśnić.
– Dobrze – wykrztusiłem po długiej chwili. – Ja to zrobię.
– Dzisiaj? – upewniła się, unosząc wysoko brew.
– Dzisiaj – westchnąłem cicho.
Monique wyraźnie ucieszyła się z takiego obrotu spraw, bo od razu zmieniła swoje nastawienie. Podeszła do mnie pośpiesznie, zarzuciła mi ręce na szyję i pocałowała, zostawiając na moich policzkach ślady czerwonej szminki.
– Dziękuję, dziękuję, kochanie – szepnęła mi do ucha, uśmiechnięta szeroko.
Była bardzo zadowolona z tego, że dzisiaj nasz związek ujrzy światło dziennie i już nie będziemy musieli się przed nikim ukrywać.
Szkoda, że ja nie czułem tej satysfakcji co ona.
– Zobaczysz, teraz będzie nam lepiej – powiedziała, gdy się nie odezwałem. Pogładziła mnie delikatnie po policzku, patrząc w oczy. – I dobrze zrobisz, mówiąc o tym Laurze. Wyobrażasz sobie, jak mogłaby się poczuć, gdyby dowiedziała się o naszym związku po kilku miesiącach albo i latach? A teraz nie będzie tak źle. Im wcześniej jej powiesz, tym lepiej nie tylko dla nas, ale i dla niej.
Dalej nie byłem do końca przekonany. Może Monique miała trochę racji – przecież gdybym powiedział Laurze jeszcze później, czułaby się bardziej poniżona i zła, gdybym przyznał się teraz.
Tylko że ja nie chciałem jej ranić. Mimo wszystko była moją żoną, i chociaż nie chciałem już małżeństwa z Laurą, to nie mogłem rozegrać tego w ten sposób. Powinienem myśleć też o żonie, nie tylko o sobie i Monique.
– Matt. – Objęła mnie. – Tak trzeba zrobić. Nie możemy zwlekać, bo w końcu nigdy się nie przyznamy, zwłaszcza twojej żonie.
– Dobrze, dobrze – zgodziłem się, by wreszcie zamknąć usta kobiecie. – Przepraszam cię, ale muszę już iść do pracy.
Pocałowałem ją na pożegnanie, szybko narzuciłem na siebie marynarkę, rzuciłem ostatnie nienawistne spojrzenie w kierunku Kleofasa i wyszedłem bez słowa, starając się zignorować natłok chaotycznych myśli krążących po głowie.
Wciąż byłem roztrzęsiony nie tylko stanowczym zachowaniem Monique, ale też sytuacją, z jaką musiałem się zmierzyć.
Jak miałem to wszystko rozegrać? Co mogłem powiedzieć Laurze? Jakich słów użyć w czekającej mnie rozmowie, prawdopodobnie najtrudniejszej w dotychczasowym życiu?
Ruszyłem swoim nowym samochodem w kierunku centrum miasta. Corona nie była jakąś metropolią, ale i tak jak zwykle o tej porze, czyli ósmej trzydzieści, trzeba było stać w korku. Nie martwiłem się spóźnieniem do pracy – w końcu byłem tam szefem; dodatkowo miałem czas na zastanowienie się nad tym, co powiedzieć Laurze.
To będzie naprawdę podłe z mojej strony. Przyznać się do zdrady w dzień rocznicy ślubu? Okrutne. Tym bardziej że zapewne moja żona przygotuje pyszną kolację, założy ładną sukienkę i może będzie oczekiwać jakiegoś przełomu.
Od jakiegoś czasu nasze małżeństwo przeżywało kryzys, ale wiedziałem, że Laura była pewna, że razem go przezwyciężymy. Niestety, może i jej plan by się powiódł, gdybym przypadkiem w tym trudnym dla nas czasie nie poznał Monique i nie zaczął z nią romansu.
Mój związek właściwie przekreślił szansę na uratowanie relacji z żoną.
Około dziewiątej zaparkowałem samochód pod moją firmą. Był to nieduży, ale naprawdę ładny budynek, który dostałem w spadku od ojca. Moi pracownicy zachwycali się ścianami w kolorze kości słoniowej, dużymi oknami i wręcz domową atmosferą.
Przez te kilka godzin w pracy chodziłem rozkojarzony. Nie mogłem skupić się na kolejnych dokumentach, które podrzucała mi do podpisu sekretarka. Nie stawiłem się na jednej konferencji, gdyż całkowicie o niej zapomniałem. Na szczęście mój zastępca, a jednocześnie najlepszy przyjaciel, Chris, poszedł za mnie, jednak nie obyło się bez drobnej sprzeczki.
– Stary, co się z tobą dzieje? – fuknął, gdy wrócił ze spotkania.
Spojrzałem na jego pociągłą twarz i utkwiłem wzrok w ciemnych oczach, nic nie mówiąc.
– Masz jakieś problemy? – spytał w końcu, siadając po drugiej stronie biurka.
Spuściłem wzrok, wpatrując się w polerowaną posadzkę, potem przeniosłem wzrok na mahoniowe szafki wypełnione po brzegi teczkami i segregatorami, by wreszcie znowu popatrzeć na Chrisa, który najwyraźniej oczekiwał odpowiedzi.
– Coś z Laurą? – drążył temat.
Pokręciłem głową.
– Mam podły dzień – uciąłem szybko i udawałem, że wyjątkowo pochłonęła mnie lektura jakiegoś sprawozdania.
– Chcesz iść dzisiaj na piwo? – spytał po chwili milczenia Chris, wstając i zgarniając z mojego szerokiego biurka potrzebne mu dokumenty.
– Mam dzisiaj rocznicową kolację z Laurą. Ale chętnie się gdzieś niedługo wybiorę – rzekłem z żalem, powracając myślami do dzisiejszej sprzeczki z Monique.
Chris popatrzył na mnie sceptycznie, po czym wzruszył ramionami i wyszedł. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, wypuściłem głośno powietrze i złapałem się za głowę. Mimo że z reguły nie miałem tajemnic przez przyjacielem, była jedna rzecz, o której nie wiedział: mój romans.
Chris przyjaźnił się również z Laurą, więc gdybym mu powiedział o swoim sekrecie, to albo by wszystko powtórzył mojej żonie, albo zacząłby nas unikać. Nie mogłem mu nic zdradzić, bo straciłbym nie tylko świetnego i kompetentnego pracownika, ale i równie dobrego przyjaciela.
Przez kilka kolejnych godzin nie zrobiłem absolutnie nic. Wpatrywałem się jedynie w ciemnobrązowy blat biurka i myślałem o tym, co powiem Laurze. Starałem się przewidzieć każdy scenariusz – może moja żona zażąda rozmowy z Monique? Może, tak jak robią to na filmach, rzuci we mnie talerzem? Może zacznie płakać? Albo zrobi mi potworną awanturę, która sprawi, że sąsiedzi wezwą policję…
Co miałem zrobić? Każda opcja wydawała się nie na miejscu. Z jednej strony nie chciałem, by Laura wiedziała o moim związku z Monique, z drugiej nie miałem ochoty jej dłużej oszukiwać. Zresztą, miałem dość ukrywania tego romansu.
Gdy wychodziłem z firmy, pomyślałem w końcu, że chyba jednak dobrze zrobię, przyznając się do zdrady. Skoro popełniłem błąd, muszę wyciągnąć konsekwencje, jakie by one nie były.
Niestety, cała zebrana w sobie odwaga uleciała, gdy zaparkowałem samochód pod domem mieszczącym się na obrzeżach Corony, niedaleko Jeziora Mathews. Mimo że do tej pory nie znalazłem się w przytulniejszym budynku, tak tego wieczoru duże szklane okna, oplatający ściany bluszcz i zadbany ogródek sprawiły, że serce podeszło mi gardła.
Przez szklane drzwi prowadzące z salonu na balkon zobaczyłem Laurę. Tak jak myślałem, ubrała się dzisiaj w ładną ciemną sukienkę; dodatkowo odwiedziła fryzjera, bo włosy miała wysoko upięte. Pochylała się nad stołem, zapalając świeczki.
Wziąłem głęboki wdech i wysiadłem z samochodu. Starając się nie potknąć na kamiennej ścieżce prowadzącej do wejścia, przemierzyłem całą odległość dzielącą mnie od koszmaru, który na mnie czekał już prawie pół roku.
Próbowałem opóźnić moje przyjście, dlatego chyba dziesięć minut stałem jak kołek i szukałem klucza, by otworzyć drzwi. Nawet przez myśl mi nie przyszło, by użyć dzwonka, bo wcale nie chciałem mieć do czynienia z Laurą. Gdy wreszcie jednak wszystko znalazłem, wcale nie byłem szczęśliwszy.
Wszedłem po kilku minutach, modląc się o spokój i cierpliwość. Mimo że Laura zawsze była opanowana, to przecież nie miałem pojęcia, jak może zareagować na tak okropną wiadomość. Zresztą, gdybym mógł, nie powiedziałbym jej nic, ale miałem świadomość, że jeśli to nie stanie się dzisiaj, jutro Monique uświadomi żonie wiele rzeczy.
Bezszelestnie zdjąłem marynarkę, odwiesiłem ją na wieszak, po czym uświadomiłem sobie, że na śmierć zapomniałem o jakimś drobnym upominku, który mógłby chociaż trochę udobruchać żonę. Zresztą, dzisiaj – jakby nie patrzeć – mijała piąta rocznica naszego ślubu, więc mogłem bardziej się postarać.
Niestety, nerwy przyćmiły jasność mojego umysłu.
Wszedłem do salonu dokładnie w momencie, gdy Laura kończyła nalewać wino do kieliszków. Odwróciła się w moją stronę i łagodnie uśmiechnęła, odstawiając butelkę.
– Dobry wieczór – powiedziała, podchodząc do mnie i całując lekko w policzek. Nawet nie drgnąłem. – Jak było w pracy?
Nagle zrobiło mi się jej szkoda – biedna, nieświadoma niczego kobieta, której miałem za moment złamać serce.
– Dobrze – odparłem, odsuwając się od niej. Chyba to zauważyła, bo przez jej oblicze przeszedł cień zawodu.
– A jak było na wyjeździe?
Oczywiście nie przyznałem się do tego, że jadę do Monique. Okłamałem żonę, mówiąc, że muszę pojechać na dwa dni do Los Angeles, by załatwić jakieś papierkowe sprawy. Ona naturalnie mi uwierzyła – zawsze ufała w tych kwestiach. Dlatego, gdy o tym pomyślałem, poczułem się jeszcze gorzej, więc postanowiłem postawić sprawę jasno.
– Musimy porozmawiać – powiedziałem cicho, ponuro.
– Masz rację. Chciałam ci coś powiedzieć… – mruknęła niewyraźnie, siadając za stołem. – Dzisiaj byłam…
– Nie. Najpierw ja – przerwałem jej, wodząc wzrokiem wszędzie: po pomalowanych na brzoskwiniowy kolor ścianach, po półkach z książkami, po wygodnej kanapie obitej jasnym materiałem; tylko nie umiałem spojrzeć na żonę.
Laura wpatrywała się we mnie bez słowa, jakby dając mi swoim milczeniem zgodę na wyjawienie okrutnej prawdy. Wreszcie odważyłem się podnieść wzrok i zerknąć na jej twarz, tak ładnie prezentującą się w przytłumionym świetle. Mimo że wydawało mi się, że już nic do niej nie czuję, to musiałem przyznać, że od zawsze była piękną kobietą.
Och, na dzisiejszą okazję w dodatku zrobiła sobie makijaż. To kompletnie zbiło mnie z tropu; Laura bardzo rzadko się malowała, tylko na jakieś specjalne okazje. Ostatnio widziałem ją taką na naszym ślubie.
Najwyraźniej to, co chciała mi powiedzieć, było bardzo ważne. Niestety, ja nie mogłem zwlekać, bo bałem się, że jeśli ona zacznie mówić pierwsza, to ja stchórzę i w końcu nie wyjawię swojego sekretu. A wiadomo, jak by się to skończyło parszywie nie tylko dla mnie, ale i dla tej Bogu ducha winnej kobiety.
– Ja… – zająknąłem się.
No dalej, ty tchórzu, powiedz to. Skoro już posunąłeś się do zdrady, to teraz musisz ponieść konsekwencje swojej decyzji.
– Ty… – Chciała pomóc mi Laura.
Wstała i ruszyła w moim kierunku, a ja wtedy zrozumiałem, że jeśli tylko się do mnie zbliży, dotknie, pocałuje lub w jakikolwiek inny sposób okaże czułość, wymięknę i nie powiem tego, co powinienem.
– Nie. – Wyciągnąłem ręce przed siebie, próbując ją zatrzymać. Na szczęście to poskutkowało. – Lauro, to bardzo poważna sprawa.
Przekrzywiła głowę i utkwiła we mnie swój ciemnozielony wzrok.
Ty dupku, teraz masz stracha?
– Przepraszam – nagle powiedziałem, chociaż to nie od tego powinienem zacząć. Cały plan, jaki zdążyłem ułożyć sobie w głowie przez cały dzień, po prostu się posypał.
Laura jednak dalej stała jakiś metr ode mnie, opierając się biodrem o bogato zastawiony stół. Wpatrywała się we mnie uważnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a jej oczy lśniły dziwnym blaskiem.
– Przepraszam – powtórzyłem, po czym zamknąłem oczy. – Przepraszam, że cię zdradziłem.

~*~
A więc jest: pierwszy rozdział nowego opowiadania autorstwa Elif. Nie wiem jak Wy, ale mi się całkiem podoba. 
Mam trochę zapasu w rozdziałach, więc na razie planuję dodawać je w miarę regularnie - może co jakieś dwa, trzy tygodnie, by mieć czas na dopisanie "ostatków". 
A jak podoba się szablon? Wybierałam go naprawdę kawał czasu; uważam, że ten na razie bardzo dobrze oddaje klimat opowiadania, przynajmniej teraz.
Następny rozdział ukaże się w pierwszej połowie marca.

Wasza Elif

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. jestem :)
      poodbijałam sobie piłkę i wpadłam na czworaka na pole :D ubrudziłam się cała, bo biegnąc za piłką nie zauważyłam, że skończyła się ulica :D
      Matt. Matt. gdybyś lubiła siatkówkę znałabyś Andersona i słynne powiedzenie: Matt za piękny na ten świat.. *,*
      na razie to początkiem, wiec nie wiem co więcej napisać oprócz tego, że z jednej strony potępiam zachowanie Matta, a z drugiej podziwiam go za szacunek do żony.
      nie wiem, jak Laura na to zareaguje. :(
      ej, czemu ja mam dziwne wrażenie, że chciała mu powiedzieć, że jest w ciąży? :D

      Usuń
    2. Hah, tutaj Matt ma na nazwisko Turner :)
      Mam nadzieję, że czytelnicy nie znienawidzą go na wstępie, bo przecież będziemy mieć z nim do czynienia przez wszystkie rozdziały ;c
      Nie, nie chciała mu powiedzieć o żadnej ciąży ;D
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
    3. Juz wiem, co mu chciała powiedzieć!
      moja mamusia przyjeżdża na weekend :-D

      Usuń
  2. Dwa, trzy tygodnie? Dziewczyno, szybciej, bo jestem zaciekawiona dalszym obrotem spraw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale nie uda mi się poprawić rozdziału przed marcem ;c Szkoła i obowiązki pochłaniają większość mojego wolnego czasu, przez co zostaje mi go naprawdę niewiele na pisanie i blogowanie ;( Aczkolwiek postaram się dodać nowy rozdział najszybciej jak to możliwe :)

      Usuń
  3. Podoba mi sie, ze piszesz z perspektuwy faceta, to zawsze jest wyzwanie, a jest ciekawie. Jedna uwazam, ze troche za duzo upchnelas w jednym rozdziale tego samego wątku, jakbys chciała streścić życie uczuciowe narratora w tak krótkim czasie. Jak dla mnie nieco za szybko. Niestet nie popiera, jego zachowania w stosunku do zadnej z kobiet. Szczerze mowiac,jaka gwarancje ma obecna kochanka, ze kiedys tez jej tal moe zostawi... Ponadto mam wrażenie, ze i tak nic z tego ni bedzie, bo jestem pewnq,ze żona jest ciazy. Tylko ze jesli to on najpierw przyzna sie do zdrady, to moze jednak nigdy sie o tym nie dowiedziec...musze przyznac.ze donrze zrobiłas,przerywając akurat w takim momencie, bo wyobraźnia czytelników az wrze...jak to rozwiążesz? Z pewnoecia nie bedzie to lwte, ale coz,narrator zasługuje niestety na kopa w tyłek xD czekam na II rozdział i zapraszam do siebie ma zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, Matthew to skończony drań, ale właśnie na takiego chcę go wykreować. Uwierz, że sama podczas pisania miałam ochotę dać mu w twarz, ale niestety nie mogłam :)
      Jeśli chodzi o życie uczuciowe Matta, to tutaj jeszcze wszystko rozwinę. Spokojnie, to dopiero początek :)
      Nope, jego żona raczej nie jest w ciąży, chyba że jeszcze zmienię koncepcję tego opowiadania ;3 Aczkolwiek dobrze, że zwróciłaś uwagę na ten fragment, to się jeszcze rozwinie :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  4. Trochę późno, ale jestem :)
    Co by tu powiedzieć... Chyba po raz pierwszy zdarza mi się nie lubić głównego bohatera, który jest też narratorem. Facet jest bezczelny. Niby to nie chce skrzywdzić swojej żony, ale zdradza ją z wielką chęcią. Zresztą jego kochanka też nie przypadła mi do gustu. Babka rozwala małżeństwo i każe mu się do wszystkiego przyznać właśnie w dniu rocznicy. Obojgu miałam ochotę ukręcić kark. Chociaż po części to rozumiem. Monique chce mieć jasną sytuację i Matta tylko dla siebie. Z kolei Matthew znalazł się pomiędzy młotem a kowadłem, ale jakoś mi go nie żal. Ma to na co sobie zasłużył. Najbardziej szkoda mi Laury. Kobieta stara się jak może, by naprawić małżeństwo i wszystko na nic. No nie mogę. Ja na miejscu żony Matta chyba strzeliłabym go po pysku. Ciekawa jestem co to za tajemnicza propozycja.
    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja też go nie znoszę :) W sensie Matta. Nawet nie będę go bronić, bo masz absolutną rację - to zwykły drań, któremu w głowie się poprzewracało.
      Monique będzie raczej schematyczną, stereotypową kochanką; wolałam się bardziej skupić na kreacji Laury.
      Zaś sama Laura - cóż, biedaczka. Mnie też jej szkoda, chyba jest najbardziej pokrzywdzoną osobą w całej tej sytuacji. A szkoda, bo ma złote serce.
      Hm, lepiej późno niż wcale ;)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  5. A więc jestem, choć też z opóźnieniem, bo musiałam wreszcie trochę popisać coś na swojego bloga. Historia faktycznie dość typowa. Mąż, żona i ta trzecia, Matt nie budzi sympatii to prawda, ale z drugiej strony nie mamy jeszcze pojęcia, co skłoniło go do zdrady. Na razie Laura wydaje się, że Laura jest kryształowo czystą postacią. Jednak za długo już czytam opowiadania w podobnym stylu i wiem, że wina zawsze rozkłada się na te dwie strony. A swoją drogą ciekawe, jaką to nowinę ma mu do przekazania małżonka? Jeszcze słówko o Anielskich szeptach właściwie szkoda, że nie zrobiłaś z tego zbioru z historiami o ludziach, którym pomagają anioły. Można by to rozwinąć. Kiedyś był taki serial "Dotyk anioła" i ta w każdym odcinku anielica o imieniu notabene Monica pomagała chorym, biednym i pokrzywdzonym. Pomysły na pewno, by Ci przyszły do głowy... Aczkolwiek zawsze trzeba spróbować, czegoś nowego. Czekam na ciąg dalszy. Zapraszam też do siebie około 11 marca powinno już coś być...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matt wcale nie ma budzić sympatii :) Ja sama go nie znoszę, więc nie martw się, jeśli za nim nie przepadasz ;)
      Może nie kryształowo, ale tak - jest dobra, to muszę przyznać.
      Hm, owszem, to całkiem ciekawa koncepcja, ale szybko by się znudziła - z góry wiadomo, że to anioły czuwają nad ludźmi, a ciekawość polegałaby jedynie na losach rodziny.
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  6. Witaj.
    Widać, że dziewczyna z szablonu jest zbuntowana, dlatego nie dziwi mnie , że bohaterka opowiadania jest kochaną faceta, który ma już swoją rodzinę. Aczkolwiek z drugiej strony wcale nie jestem zaskoczona głównym powodem ich kłótni. Jednak jeśli to nie jest pierwsza ich kłótnia to większe prawdopodobnieństwo jest takie, że mężczyżna nic nie zrobi.
    Tak jak jasności, czytam opowiadania tych osób, które również znajdują czas na moje opowiadanie. Mam nadzieję, że znajdziesz czas.
    Pozdrawiam,
    http://akfradratposiadaartystycznaduszyczke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Mrs Black bajkowe-szablony