niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział siódmy



Monique jak zwykle spóźniła się na umówione spotkanie, ale znowu wyglądała olśniewająco. Założyła obcisłe spodnie i długi sweter, a swoje zniewalające włosy spięła do góry.
– Masz jakieś dobre wiadomości? – spytała od razu, siadając naprzeciw mnie.
Po raz kolejny spotykaliśmy się w naszej ulubionej restauracji. Dzisiaj, ze względu na porę, nie było zbyt wielu gości.
– To zależy, co przez to rozumiesz – odparłem wymijająco.
– Co znowu wymyśliła twoja kreatywna żona? – zapytała złośliwie Monique.
Wtedy się zdenerwowałem.
– Przestań o niej mówić w ten sposób – powiedziałem powoli. – Naprawdę jest ci tak ciężko? Dwa miesiące i będziemy razem, odrobinę cierpliwości.
Monique pobladła ze złości. Poderwała się do góry i pochyliła nad stolikiem, patrząc mi prosto w oczy.
– Posłuchaj, Matthew. Rozumiem, że ciężko jest ci się rozstać z żoną, ale nie powinieneś angażować się w jej życie. Pamiętasz jeszcze o mnie w ogóle? Pamiętasz, że chcemy zamieszkać razem, wziąć ślub? Czy może twoja żona już dawno zrobiła ci pranie mózgu?
– Monique, nie gadaj głupot – warknąłem.
Usiadła z powrotem na miejscu, mierząc mnie uważnie wzrokiem.
– Zaproponowała wycieczkę do Francji. Powiedziała, że to będzie nasz ostatni wspólny wyjazd. Zrozum, że nie chcę robić jej przykrości. Zraniłem ją…
– Przestań wpędzać się w poczucie winy – przerwała mi. – Zakochałeś się we mnie, trudno. Stało się i tyle, ale to nie jest powód, byś czuł się jej coś winny. To ona nie potrafiła zadbać o ciebie na tyle, byś przy niej został.
– Przestań nastawiać mnie przeciwko niej – żachnąłem się. – Zauważ, że gdyby nie twój pośpiech, nie bylibyśmy w tej sytuacji.
– Ach, więc to teraz moja wina?! – krzyknęła poirytowana. – Mam tego dość, Matthew. Pamiętaj, że ona chce cię omotać. Zastanów się nad tym. – Sięgnęła po torebkę i wyszła z wysoko uniesioną głową.
Westchnąłem przeciągle. Czy wszystko musiało się tak komplikować?

~*~

Kiedy wróciłem do domu, w powietrzu unosił się apetyczny zapach czekoladowych ciasteczek. Laura właśnie pichciła je w kuchni, ubrana w ten swój kolorowy fartuszek. Na mój widok uśmiechnęła się szeroko.
– Dzień dobry, Matthew.
Ucieszyłem się, widząc rumieńce na jej twarzy. Wyglądała znacznie zdrowiej niż wczoraj, jednak wciąż martwiła mnie jej waga, dlatego postanowiłem zachęcić ją później do skosztowania czegokolwiek.
– Hej. Jak się dzisiaj czujesz?
– Znacznie lepiej. Hm, zapomniałam ci rano powiedzieć, że dzwonił do mnie Chris. Wpadną dzisiaj z Annie na kolację.
– Już widzę powód pieczenia ciasteczek – mruknąłem z uśmiechem, siadając przy stole.
– Spróbuj. – Podeszła do mnie, podając mi jedno ciastko.
Od razu poczułem zapach delikatnych kwiatowych perfum, które bardzo mi się spodobały. Nie mogłem z tego powodu skupić się na niczym innym; na moje szczęście Laura szybko wróciła do piekarnika.
– Bardzo dobre – przyznałem, czując, jak słodka czekolada rozpuszcza mi się na języku. – Mam nadzieję, że zrobisz więcej.
– Zrobię tyle, że nie dasz rady wszystkich zjeść – zapewniła mnie. – I jak? Namyśliłeś się w związku z tą wycieczką?
– Jeszcze nie – przyznałem. – Ile ona by trwała?
– Czy ja wiem… Co powiesz na dwa tygodnie? Wyobraź sobie, czternaście dni w Paryżu…
Obserwowałem Laurę uważnie, więc bez problemu zauważyłem, że jej twarz pojaśniała na myśl o zbliżającym się wyjeździe, a oczy zalśniły. Lubiłem, gdy się uśmiechała, bo zawsze wyglądała wtedy jeszcze piękniej.
– Zastanowię się. Może ci pomóc?
– Nie trzeba. Lepiej idź uzupełnić te wszystkie papiery, na których kompletnie się nie znam. W tym momencie tylko mi tu przeszkadzasz.
Zrobiłem to, o co mnie prosiła. Rzeczywiście, przez ostatnie wydarzenia nieco zaniedbałem firmę i mimo pomocy Chrisa wciąż miałem spore zaległości w uzupełnianiu dokumentów. Na moim zagraconym biurku w gabinecie czekały stosy sprawozdań i rozliczeń, których wypełnianie zajmie mi pewnie dobre kilka godzin.
Wziąłem ze sobą trochę apetycznie pachnących ciasteczek i zamknąłem się w swoim królestwie. Co prawda nie było tak nastrojowe jak biblioteka, gdzie zwykle przesiadywała Laura, pisząc kolejne artykuły do gazety, ale ja nie mógłbym się skupić w takim miejscu. Dobrym rozwiązaniem okazało się ulokowanie naszych pracowni w różnych pomieszczeniach, ponieważ każde miało swój własny kąt do tworzenia: Laura kolejnych tekstów, ja dokumentów.
Po raz pierwszy od wielu dni skupiłem się nie na swoich dziwnych relacjach z Monique i Laurą, nie na zdrowiu żony, a jedynie na pracy. Dzięki temu odetchnąłem trochę od swojego życia prywatnego, które, trzeba przyznać, obfitowało ostatnio w zaskakujące zdarzenia.
Mimo wszystko wciąż miałem w pamięci ten zniewalający zapach perfum Laury. Zastanawiałem się, skąd je wzięła. Może swego czasu kupiłbym je w prezencie Monique? Wtedy wreszcie unosiłaby się za nią delikatna woń, a nie duszący zapach; dziewczyna miała tendencję do wylewania na siebie połowy flakonika perfum na raz.
Zdążyło już ściemnieć za oknem, kiedy zobaczyłem parkujący pod moim domem samochód, z pewnością należący do Chrisa i jego żony. Szybko sprzątnąłem papiery, przeczesałem palcami grzywę kasztanowych włosów i wyszedłem na korytarz, by przywitać się z gośćmi.
Przez ten czas Laura przygotowała prawdziwą ucztę. Stół w salonie uginał się od przepysznie pachnących potraw; poczułem dziwny ścisk w żołądku na ten widok. Przypomniał mi się „czarny dzień” i złożenie propozycji przez Laurę…
Musiałem udawać przez Chrisem i Annie kochającego męża. A niech to szlag.
Przez chwilę lustrowałem Laurę wzrokiem. Przebrała się w dopasowaną sukienkę do kolan, która podkreślała jej chude ciało. Zmarszczyłem brwi na ten widok. Coraz mniej podobała mi się ta jej dieta, bo dałbym sobie uciąć palca, że przez październik Laura straciła co najmniej kilka kilogramów.
Najlepsze jest to, że nie widziałem, by ćwiczyła albo specjalnie unikała jedzenia, nie spędzała też zbyt dużo czasu w łazience, próbując zwymiotować zjedzone danie, więc nie miałem pojęcia, jak udało jej się dokonać czegoś z pozoru niemożliwego.
Na korytarz wszedł Chris, prowadząc swoją ciężarną żonę pod ramię.
– Witaj, Annie – rzekłem radośnie, podchodząc do niej. – Widzę, że trochę urosłaś od naszego ostatniego spotkania.
Dziewczyna wywróciła oczami, głośno prychając.
– Oj, mój drogi, żebyś kiedyś ode mnie nie oberwał!
Kiedy wszyscy się uściskaliśmy na powitanie, przenieśliśmy się do salonu, bardzo ładnie przystrojonego przez Laurę. Na stole oprócz potraw stał też wazon z żywymi kwiatami. Zresztą, nie tylko tutaj się one znajdowały – stały przy kominku, koło telewizora i na okazałej serwantce wypełnionej kosztownymi kryształami.
– Jejku, ale u was jest ładnie – zachwycała się Annie. – Zawsze zazdrościłam wam tego niesamowitego gustu i smaku. Pewnie godzinami dobieraliście meble. – Przesunęła wzrokiem po stojącej pod oknem kanapie i od dawna nieużywanym białym fortepianie.
– Wszystko urządzała Laura – przyznałem, kładąc żonie rękę na plecach.
– No, opowiadajcie, jak było w Hiszpanii – zmieniła temat Laura, otwierając jednocześnie wino.
– Gorąco – od razu odparła z uśmiechem Annie. – Ale cieszę się, że zobaczyliśmy Barcelonę. Lepiej teraz, gdy jest nas dwoje i pół, niż za kilka miesięcy, we trójkę. Jeszcze nie wiadomo, jak dziecko zniosłoby podróż, więc w sumie lepiej, że teraz się tam wybraliśmy. – Pogładziła się po lekko zaokrąglonym brzuchu.
Doskonale widziałem ten tęskny wzrok, jaki posłała w stronę gościa Laura. Zawsze pragnęła być matką, ale jeszcze przed ślubem ustaliliśmy, że nie będziemy się spieszyć. Nie byłem zwyczajnie gotowy do roli ojca. Laura oczywiście nie nalegała, wiedząc, że takie rozwiązanie jeszcze bardziej zrazi mnie do dzieci.
Niestety, ale aż do teraz jej marzenie nie spełniło się. Było mi jej szkoda, bo pamiętam, jak wyglądała, gdy sądziła, że jest w ciąży. Ach, ten błysk w oku, szeroki uśmiech na twarzy… A potem wielkie rozczarowanie, że to jednak problemy hormonalne.
Czułem się nieco winny całej tej sytuacji, ale w sumie lepiej się stało, że nie mieliśmy potomków – jak by wyglądało nasze życie po rozwodzie? Tym bardziej że Monique nie znosiła dzieci, więc na pewno nie chciałaby nawet spojrzeć na moje pociechy.
– A wy? – Annie spojrzała na nas z uśmiechem. – Nie planujecie żadnej wycieczki?
Sam nie wiem, co się wtedy stało. To był jakiś cholerny impuls: sięgnąłem po dłoń Laury, którą mocno ścisnąłem, po czym, zupełnie tego nie planując, powiedziałem coś, za co Monique pewnie mnie zabije.
– Niedługo lecimy do Francji. Ot, taka mała wycieczka do Europy.
Annie klasnęła radośnie w dłonie.
– Ojej, stolica miłości! Ależ romantycznie, nie sądzisz, Chris? – zwróciła się do męża. – Może i my powinniśmy kiedyś się tam wybrać, co?
– Dobrze, ale już z synem – zgodził się przyjaciel.
– Albo córką.
Zorientowałem się, że wciąż mocno trzymam dłoń Laury. Co dziwniejsze, ona sama jej nie zabrała. Mimo wszystko wciąż delikatnie gładziłem jej rękę, nie mając specjalnej ochoty tego przerywać.
Wyczuwałem pod palcami jej kości i wtedy naprawdę się zdenerwowałem. Ta jej dieta, do której nie chciała się przyznać, mogła czynić prawdziwe szkody w organizmie, a do tego nie chciałem dopuścić.
Laura powinna być zdrowa.
– Czyli co? Paryż? – zmieniła temat Annie.
Popatrzyłem na nią. Widać było, że ciąża jej służyła – cera nabrała zdrowego koloru, którego tak bardzo brakowało mojej żonie, oczy błyszczały radośnie, a włosy stały się gęstsze i mocniejsze.
– Prawdopodobnie tak. Plan jest jeszcze do ustalenia.
Laura wyplątała dłoń z mojego uścisku. Poczułem się dziwnie, nie mając jej ciepłej ręki zamkniętej w mojej dłoni.
– Och, jacy wy jesteście słodcy – zachwycała się Annie, patrząc na nas przymrużonymi oczami.
Poprawiła swoje długie do ramion blond włosy, wpatrując się we mnie i Laurę jak w obrazek.
Szkoda, że nie wiedziała, że pod tą naszą otoczką prawdziwej miłości kryło się coś jeszcze, co rzucało cień na to małżeństwo: moja zdrada.

~*~
Odliczanie do wakacji trwa... :)
Znowu zmieniłam szablon, mam nadzieję, że tym razem będzie tu dłużej. I tekst jest w miarę czytelny (albo tylko mnie się tak wydaje), i nagłówek mi się nawet podoba.
Następny rozdzialik już 21 czerwca :)

Wasza Elif

17 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza ;P
    Ohhh czemu dopiero 21.06 :c tak długo... Chociaż właściwie to prezent dla mojej mamy bo ma urodziny ;P
    Ok. Koniec XD
    Co do rodziału to był cudowny :3 aż dosłownie rozpłyną mi się w myślach, gdy go czytałam ^^
    Kłótnia z Moniqe. Coraz bardziej lubię Matthew ;3 jeatem pewna, że się jeszcze opamięta i wróci do Laury, a raczej zaostanie z nią bo jakby nie było to z nią mieszka.
    Ciekawi mnie jeszcze, kiedy ten idiota zorientuje sie, że jego żona ma raka!!! Jest kompletnie niespostrzegawczy: książka o nowotworach, jej waga i ,,dieta", tamta sytuacja, gdy znalazł ją leżącą w łazience na podłodze... lekarz...
    Naprawdę go polubiłam, ale zabije go (mimo, że jest wytworem Twojej wyobraźni XD ) jeśli wgl się nie zoerintuje o co chodzi i zostanie z tą paskudą Moniqe!!!!!

    Świetnie opisujesz :) pisałam to już kilka razy, ale wafto powtórzyć ;)
    Kolacja była super, najbardziej w tej scenie podobał mi się fragment jak Matt ścisnął dłoń Laury i co wtedy czuł :) być może coś w końcu do niego dotrze ;)
    Naprawdę przyjemny rozdział i miło i płynnie się go czytało ;)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najwięcej weny i cierpliwości do wakacji ;)
    fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję :)
      Monique rzeczywiście działa mu na nerwy - w końcu cały czas się o coś czepia, a faceci, jak wiadomo, nie przepadają za tym, prawda?
      Hm, jak zakończy się to opowiadanie, to moja słodka tajemnica :)
      Dziękuję za opinię i tak wiele miłych słów :)

      Usuń
  2. Czytając pierwszą część tego rozdziału zauważyłam, że pomiędzy Mattem a Monique nie wyczuwa się żadnych pozytywnych emocji. Naprawdę, ja nie widzę, żeby oni się kochali. Rozumiem, że sytuacja, w której się znaleźli nie jest sprzyjająca dla ich związku, ale mimo wszystko oni praktycznie przy każdym spotkaniu się kłócą. Właściwie to już od początku tego opowiadania relacje pomiędzy kochankami były napięte. Chociaż Matt wtedy jakoś okazywał uczucia Monique, ale ona od początku była w stosunku do niego zimna i miała wieczne pretensje. Ten związek się rozpadnie i myślę, że nawet bez interwencji Laury to by się stało, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że jakiś facet byłby w stanie długo wytrzymać z taką zołzą jak Monique. Owszem jest pewnie bardzo ładna i może nawet ma w sobie coś intrygującego, ale przypomina mi modliszkę. No i nie wierzę, by ta kobieta naprawdę i szczerze kochała Matta. Zresztą on pewnie też jej nie kocha, a tylko mu się tak wydaje. Mam wrażenie, że i ona jemu czasami działa na nerwy (nie chodzi tylko o pretensje i kłótnie, ale chociażby perfumy).
    Natomiast jeśli chodzi o drugą część rozdziału to pokazała Matthew w trochę lepszym świetle (mimo że okłamują przyjaciół). Chociaż wciąż ten cymbał nie domyślił się, że jego żona jest chora. Ale z drugiej strony łatwiej wmówić sobie, że ktoś stosuje dietę i dlatego źle wygląda niż dopuścić do siebie myśl, że jest poważnie chory.
    Dwa tygodnie w Paryżu? Jak dla mnie bomba. Chętnie zapakowałabym się z nimi do samolotu chociażby w walizce. Jeśli Matt naprawdę zdecyduje się tam pojechać (a lepiej dla niego, by było, żeby się zdecydował) to może nastąpić jakiś przełom i Monique pójdzie w zapomnienie. Na to właśnie liczę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monique to niezłe ziółko. Z pozoru piękna i intrygująca, a jednak pokaże rogi, gdy trzeba :) Matt jest nią zafascynowany, bo przecież tak różni się od Laury - nawet kolor włosów się nie zgadza :)
      Owszem, okłamują przyjaciół, ale raczej w dobrej wierze. Annie jest w ciąży, po co ją denerwować, prawda?
      Ja też chętnie pojechałabym do Paryża. Może razem spróbujemy? :D
      Dziękuję za opinię ^^

      Usuń
  3. Kurczę, może wydawałoby się,że to takie nic, ale wreszcie, nareszcie, kiedyMaatthwe powiedział o sowim uczynku "moja zdrada" na końcu tego rozdziału, miałam wrażenie,że sam uznał, że to nie był dobry... uczynek.nadal mnie wkurza, nie powiem, że nie, np. tą myślą, że powinien kupić takie Monqie perfumy, któren używa Laura... No i ogólnbie z cała ta szopką, oszukiwaniem wszystkich wokół i samego siebie rtównież... ale mimo wszystko w jego zachowaniu na kolacji wyczuwałam jakąś prawdziwość, której on sam chyba jeszcze nie rozumie, a która pewnie szokuje go tak asmo jak i nas, bo jednak od dawna Matthew nie był zbyt szczery xD no i widac, że się przemuje zdrowiem Laury. Może dlatego spoglądałm na niego nieco z lepszej strony... Zapraszam Cie serdecznie na zapiski-condawiramurs na nowosć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matthew nie jest taki nieczuły, jak się wcześniej wydawało, zaczyna rozumieć swoje błędy. Owszem, nadal chce związać się z Monique na stałe, jednak wreszcie pojął, że jego przewinienia wciąż nad nim wiszą.
      Tak, ta prawdziwość i mnie zaszokowała, jak pisałam ten fragment ;3
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  4. Odnoszę wrażenie, że w tym rozdziale widzimy pewnego rodzaju odmianę Matt'a. A na pewno odmianę jego poglądu, oraz stosunku do żony. Ale również do kochanki! Być może zauważa, że to był tylko chwilowy błąd, a to Laura jest mu przeznaczona. Czyżby pragnął potomka dla Laury?
    Zaczęłam się również zastanawiać, czy te wszystkie wskazówki co do "raka" nie są jedną, wielką podpuchą. Myślałam nawet, że być może istotnie spodziewa się dziecka i za 2 miesiące będzie to widać. Ale nie zgadzałoby się to, że chudnie. Inna opcja na razie nie przychodzi mi do głowy.
    Rozdział napisany nienagannie, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej chodzi tu o to, że Monique zaczyna działać mu na nerwy tym swoim brakiem zaufania i zazdrością o żonę, a na pewno już nie pragnie mieć dziecka z Laurą - tu chyba interpretacja zaszła za daleko. W sumie nawet się cieszy, że właśnie tak się to potoczyło, że nie mają dzieci.
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  5. Witaj.
    Wcale nie jestem zaskoczona, że Monique się tak zdenerwowała. Kto by się tak nie zachował na jej miejsce? Jednak myślę, że mężczyzna jest między młotem a kowadłem. Jednak śmiem stwierdzić, że popełnił błąd zgadzając się na ten - kretyński - pomysł z udawaniem szczęśliwych i zakochanych. Coś mi się wydaje, że mąż Laury wcale od niej nie odejdzie. ;/
    Tak jak jasności, czytam opowiadania tych osób, które również znajdują czas na moje opowiadanie. Mam nadzieję, że znajdziesz czas.
    Pozdrawiam,
    http://akfradratposiadaartystycznaduszyczke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, Twój punkt widzenia jest bardzo ciekawy, zdecydowanie różni się od opinii innych (w tym i nieco mojej).
      Szablon nie przedstawia nikogo konkretnego, ma być czytelny i cieszyć oko. Jeśli już jednak miałabym go do kogoś przypisać, to pewnie byłaby to Laura.
      "Kretyński" pomysł potrwa już tylko niecałe dwa miesiące, nie martw się :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
    2. Cieszę się, że mój punkt widzenia różni się od innych. Nie lubię monotonni, lubię wyzwania, dlatego często inaczej "widzę". :)

      Usuń
    3. Inny i z pewnością niemonotonny, ale dla mnie osobiście trochę niezrozumiały ;p

      Usuń
    4. No cóż... trochę szkoda.

      Usuń
    5. Źle mnie zrozumiałaś. To nie był ani zarzut, ani złośliwość, ani sarkazm. Po prostu jestem zaskoczona takim punktem widzenia :)

      Usuń
    6. Tak, w takim razie źle Cię zrozumiałam. :)

      Usuń
  6. Jeżeli chodzi o moją opinię to będzie dosyć związała. Otóż poznajemy Matta coraz lepiej oraz jego kochankę. Powinien się starać o angaż w branży filmowej. Jest świetnym aktorem, brawo! Udawanie idealnego męża wyszło mu perfekcyjnie Rola godna Oskara! Mierzi mnie ten facet. Fuj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, widzę, że Matt to w Twoich oczach prawdziwy potwór. Chyba nie dasz mu szansy, prawda?
      Hm, niezły aktor? Być może :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń

Obserwatorzy

Mrs Black bajkowe-szablony