niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział jedenasty



– Boję się, Matt.
– Czego?
– Samotności.
Laura leżała na kanapie w salonie i czytała w milczeniu jakąś powieść, ja natomiast siedziałem przy stole kilka metrów dalej i wypełniałem dokumenty z firmy. Nagle przerwała przyjemną ciszę swoim niespodziewanym wyznaniem.
Spojrzałem na nią uważnie. Nie zmieniła się ani trochę od kilku dni; nie schudła, ale też i nie przybrała na wadze. Wciąż była drobną kobietą, zranioną i upokorzoną, która pragnęła jedynie obecności męża.
Coraz częściej wahałem się, czy dobrze robię, podejmując decyzję o opuszczeniu żony i tego domu, z którym wiązało się tyle wspaniałych wspomnień, na rzecz kochanki, której prawie nie znałem. Im więcej czasu spędzałem sam na sam z Laurą, tym więcej zalet w niej dostrzegałem, a może nawet nie w tym rzecz – po trochu odkrywałem ją na nowo. To tak, jakby po latach znaleźć na strychu zabawkę, którą bawiłeś się przez całe dzieciństwo, i wynajdować jej fantastyczne cechy od początku.
Jakim cudem mogłem tak szybko o niej zapomnieć? Co skłoniło mnie do romansu z Monique? Długo się nad tym zastanawiałem, a ostatniego wieczoru doszedłem do wniosku, że nic, nawet największy małżeński kryzys, nie powinien mnie popchnąć do tak okrutnego czynu.
Zacząłem żałować związku z Monique, chociaż wolałem się do tego na razie głośno nie przyznawać.
– To nie tak, że chcę ciebie przy sobie zatrzymać – wyjaśniła pośpiesznie Laura, zamykając książkę i siadając. Skupiła na mnie wzrok, trochę nieobecny. – Po prostu boję się tego, co się stanie, gdy ciebie już tu nie będzie.
Powiedziała to cicho, jakby z zawstydzeniem, ale też i smutkiem.
– Co się stanie, gdy pewnego dnia obudzę się zupełnie sama w tym wielkim domu, a ty będziesz gdzie indziej? I ta świadomość, że nigdy tu nie wrócisz… Ciężko się z tym pogodzić.
– Nie mów tak – poprosiłem, zdejmując okulary; przetarłem zmęczony oczy i odłożyłem długopis. – Przecież będę cię odwiedzać.
– To nie o to chodzi – jęknęła Laura, a w jej oczach zalśniły łzy. – Boję się tego, że nigdy już nie będę szczęśliwa, że wszyscy o mnie zapomną… Że zostanę zupełnie sama, chociaż wciąż będę miała mnóstwo przyjaciół. Trudno to wyjaśnić.
Odłożyła książkę na stolik, zwinęła się w kłębek i mocniej okryła kocem.
– Będziesz o mnie pamiętał? – nagle spytała, gdy ja zastanawiałem się nad odpowiedzią.
Przyznam, że naprawdę mnie tym zaskoczyła.
– Jasne, zawsze. Nie da się o tym wszystkim zapomnieć. Lauro, spędziliśmy razem cudowne pięć lat, przecież wciąż będziemy się przyjaźnić, prawda? Nigdy nie zostaniesz sama, obiecuję. – Podniosłem się i usiadłem na kanapie obok niej. – Będę cię odwiedzał, nawet codziennie, jeśli zechcesz. Owszem, dużo rzeczy w naszym życiu uległo zmianie, ale to nie znaczy, że i my musimy stracić kontakt.
Ugryzłem się w język, zanim powiedziałem kilka słów za dużo. Co, jeśli podzieliłbym się z Laurą swoimi ostatnimi przemyśleniami? Nie chciałem na razie, by ktokolwiek wiedział o moich licznych wątpliwościach, nawet Laura.
– Będziemy dalej przyjaciółmi – powiedziałem stanowczo, przysuwając się bliżej żony. – Nie chcę, żebyśmy zerwali naszą znajomość.
– Ja też nie. – Laura spojrzała na mnie uważnie, a ja dostrzegłem głębokie cienie pod jej oczami.
Oparła głowę o moje ramię, jakby szukając w tym geście zrozumienia i oparcia. Pogładziłem ją po włosach, by dać jej do zrozumienia, że wciąż jest i będzie dla mnie bardzo ważna, bez względu na to, co się wydarzy w przyszłości.
– O której jutro wyjeżdżamy? – spytała po chwili Laura, podnosząc głowę i nieco się ode mnie odsuwając.
– Po południu, kiedy wrócę z pracy i trochę się odświeżę.
– A Monique nie miała nic przeciwko temu? Wiesz, nie chcę, by coś się popsuło w waszej znajomości przez moje kaprysy.
– Nie miała nic przeciwko – skłamałem gładko.
Gdy tylko Monique dowiedziała się, że planuję kolejny wyjazd z Laurą, i to w dodatku w miejsce, gdzie spędziliśmy nasz miesiąc miodowy, wpadła w histerię. Owszem, zdawałem sobie sprawę, jak to wyglądało, ale oczekiwałem od niej odrobiny zaufania. Moja kochanka doskonale wiedziała, jaka jest umowa między mną a moją żoną, zresztą do niczego do tej pory między nami nie doszło, więc nie rozumiałem do końca jej obaw o moją wierność.
Chociaż, biorąc pod uwagę moje ostatnie przemyślenia, może nie było to wszystko takie bezpodstawne?
Ostatnio spędziłem z Monique czas ponad tydzień temu, ale i tak wtedy się pokłóciliśmy. Szczerze powiedziawszy, to nie pamiętam, kiedy naszej rozmowy nie przerwała jakaś sprzeczka o moją relację z Laurą, kiedy tylko zawarłem z moją żoną naszą umowę.
– Na pewno? – zmartwiła się Laura. – No wiesz, jeśli Monique coś przeszkadza, to nie ma problemu, nigdzie nie musimy jechać…
Tylko że ja chciałem wyjechać z Laurą. Nie miałem zamiaru oczywiście się do tego przyznawać, ale czułem, że chcę spędzić z nią jak najwięcej czasu. Tłumaczyłem to sobie tym, że już za jakieś dwa tygodnie odejdę od niej, by resztę życia spędzić u boku Monique, więc muszę jakoś dobrze wykorzystać ten okres.
Cóż, niełatwo przychodzi rozstanie z osobą, z którą spędziło się tyle lat, którą znało się bardzo dobrze, która była twoim najlepszym przyjacielem, spowiednikiem i słuchaczem… Która kochała cię tak mocno, że była gotowa wybaczyć zdradę, by spędzić z tobą trochę czasu.
I kiedy tak nad tym myślałem, siedząc na kanapie w salonie i wsłuchując się w głuchy odgłos deszczu bębniącego o szyby, zrozumiałem, że mimo tego, co działo się przez ostatnie miesiące, mimo tylu podjętych decyzji, mimo romansu i związku z Monique wciąż kochałem Laurę.

~*~

– Więc co jest tak pilne, że ściągnąłeś mnie tutaj z kolacji z żoną? – spytał Chris, siadając obok mnie na starym chwiejnym krzesełku.
Właśnie dochodziła dziesiąta w nocy. Ponieważ Laura położyła się spać już o siódmej, postanowiłem zadzwonić do przyjaciela i umówić się z nim na piwo do jakiegoś pierwszego lepszego baru.
– Muszę ci coś powiedzieć.
– Zamieniam się w słuch.
Myślałem, że przyjdzie mi to z wielkim trudem, tak jak wtedy, gdy przyznawałem się Laurze do zdrady, jednak poszło znacznie lepiej, niż sądziłem.
– Kocham Laurę – stwierdziłem w zamyśleniu, chwytając kufel z piwem.
– To już wiem. Jest przypadkiem twoją żoną, a je z reguły się kocha…
– Ty nie wiesz – przerwałem mu z goryczą w głosie. – Nie wiesz, że kilka miesięcy temu ją zdradziłem.
Chris wciągnął głośno powietrze, opierając się o ścianę. Niestety, lokal był obskurny i zwyczajnie brudny, ale wtedy nie zawracałem sobie tym głowy. W tle leciała jakaś muzyka, kilka par kręciło się na parkiecie, a w powietrzu czułem zapach alkoholu.
– Ona o tym wie? – spytał powoli, patrząc na mnie uważnie.
– Tak, od ponad dwóch miesięcy.
– Stary, ale z kim? – jęknął Chris, a na jego twarzy pojawił się dziwny grymas.
– Monique Laurent.
To chyba jeszcze bardziej zaskoczyło mojego przyjaciela, bo nie odezwał się słowem przez dobre kilka minut, przetwarzając w głowie przyjęte właśnie informacje.
– Czekaj, czekaj. TO TA MONIQUE LAURENT?! – krzyknął nagle. – Córka Nathana, tego szychy i największego biznesmena w okolicy?! – Chris zagwizdał głośno.
– To nie jest śmieszne.
– Oczywiście, że nie – przyznał. – No to się wkopałeś. Co na to Laura?
Wtedy wszystko mu opowiedziałem, z najdrobniejszymi szczegółami. Wspomniałem o umowie, o reakcji mojej kochanki, o diecie żony, o moich ostatnich wątpliwościach. Powiedziałem, jak bardzo się boję, że stracę Laurę na zawsze, że coraz mniej zależy mi na Monique, że nie mam pojęcia, jak to wszystko naprawić…
Chris po tym wszystkim długo myślał. Martwiłem się, że może zdenerwuje się, bo nie miał o niczym do tej pory pojęcia, ale na szczęście żadne zarzuty ani oskarżenia nie padły w moją stronę.
– Czyli wtedy, gdy byliśmy u was z Annie na obiedzie, to tylko udawaliście…?
Pokiwałem głową.
– Nie mam pojęcia, co ci doradzić w takiej sytuacji – przyznał w końcu. – Sam najpierw musisz wybrać, kto jest dla ciebie ważniejszy: Laura czy Monique. A później którąś z nich udobruchać tylko po to, by tej drugiej złamać serce. Cóż, sorry, że to mówię, ale zachowałeś się jak dupek. Gdyby nie to, że ciebie znam dłużej niż Laurę, pewnie dałbym ci w twarz w jej imieniu, a tak… Hm, powinieneś naprawdę porządnie się zastanowić, czego tak naprawdę chcesz, bo teraz ranisz obie kobiety.
Nie byłem zły na Chrisa, bo owszem, powiedział wiele przykrych słów, ale dały mi one porządnego kopniaka.
– Sądzisz, że wyjazd z Laurą jest odpowiedni w takiej sytuacji?
– Uważam, że to nie ja muszę się nad tym zastanawiać. Lepiej ty pomyśl, która z nich jest dla ciebie ważniejsza, a potem postaraj się wszystko jakoś naprawić. Zawaliłeś, ale, jak widzę, masz szansę jeszcze jakoś z tego wyjść. A teraz bardzo cię przepraszam, ale obiecałem Annie, że wrócę przed północą, a zostało mi niewiele czasu. Trzymaj się i pamiętaj, by nie podejmować pochopnych decyzji. – Poklepał mnie na pożegnanie po ramieniu, narzucił na siebie kurtkę i wyszedł, zostawiając mnie z mnóstwem wątpliwości.

~*~

– Jesteś gotowa? – spytałem, gdy tylko następnego dnia wróciłem do domu po pracy.
– Tak, tak, tylko się przebiorę – zapewniła mnie Laura, wychodząc z kuchni. Właśnie kończyła jeść kanapkę.
Ucieszyłem się na ten widok, ponieważ straciłem już nadzieję na to, że Laura choć trochę przytyje. Miałem zamiar ją jeszcze odrobinę podtuczyć, a później, nawet po odejściu, pilnować, by nie wpadła w jakąś chorobę.
– Ładnie wyglądasz – pochwaliłem ją, a Laura tylko kiwnęła w milczeniu głową.
Nie kłamałem; tego dnia wyglądała naprawdę ślicznie. Włożyła sukienkę w kwiaty, a włosy rozpuściła, dlatego łagodnie opadały jej na ramiona. Długo chłonąłem jej widok wzrokiem, obiecując sobie, że właśnie tak ją zapamiętam – uśmiechniętą, promienną i po prostu piękną.
– Naszykowałam ci rzeczy – powiedziała po chwili, gdy ruszyłem po schodach do sypialni. – Zrobiłam też małe zakupy, bo przecież w okolicy domku nie ma żadnego sklepu.
Zapowiadał się naprawdę wyśmienity tydzień. Byłem w dobrym nastroju, zresztą chciałem spędzić z Laurą jak najwięcej czasu, bo nasza umowa niedługo miała się skończyć, a ciężko było mi z myślą, że się rozstaniemy.
Miałem nadzieję, że domek nad Jeziorem Mathews, z którym łączyło się wiele cudownych wspomnień, połączy nas na nowo. Nie musieliśmy rozstawać się jako skłócone małżeństwo; pragnąłem, byśmy dalej, mimo wszystko, byli przyjaciółmi.
Podczas pakowania zastanawiałem się, co może się wydarzyć przez najbliższy tydzień. Miałem nadzieję, że domek zastanę w dobrym stanie; przynajmniej raz w miesiącu Laura tam jeździła, by go posprzątać.
Czy Monique rzeczywiście mogła mieć rację? Czyżby Laura chciała tam ze mną pojechać tylko dlatego, by mnie w sobie od nowa rozkochać? Będziemy tam zupełnie sami, z dala od cywilizacji… Ale z drugiej strony, w Paryżu nie dała nic po sobie poznać. Zachowywała odpowiedni dystans i ani razu nie przyszło mi na myśl, że chciałaby mnie odzyskać.
– Jestem gotowy! – krzyknąłem, biorąc do ręki torbę. – Gdzie są twoje bagaże?
– W sypialni – odparła z dołu Laura. – Ja wezmę zakupy.
W piętnaście minut zapakowaliśmy wszystko do bagażnika, wsiedliśmy do samochodu i powoli ruszyliśmy w kierunku domku. Włączyłem cichą spokojną muzykę jazzową, po czym wyjechałem na ulicę.
– Kiedy tam ostatnio byliśmy? – zaczęła zastanawiać się Laura, zakładając na nos okulary przeciwsłoneczne. – Jakieś pół roku temu? Chyba w wakacje.
– Tak, na weekend.
– A pamiętasz nasz miesiąc miodowy? – zachichotała nagle Laura. – Chris musiał dowieźć nam prowiant po tygodniu, a my nawet nie wpuściliśmy go do środka. Biedak, stał z zakupami pod drzwiami, a ty tylko wychyliłeś się, zabrałeś, co trzeba, i zamknąłeś nas z powrotem na klucz.
– Chris nie odzywał się do mnie przez kilka dni – zaśmiałem się. – Ale to był miesiąc miodowy, więc chciałem go spędzić tylko z tobą.
Laura oparła głowę o ramię.
– Chciałabym zamieszkać w tym domku – nagle powiedziała. – Wiem, że głupio to zabrzmi, ale mogłabym tam zostać aż do śmierci. Ej, nie śmiej się. – Dała mi kuksańca w bok. – To nie są żarty.
– Oczywiście, że nie, ale wątpię, czy wytrzymałabyś tam całe życie. Ten domek to jedyny budynek w przeciągu kilku mil, jest ukryty w lesie i ciężko tam złapać zasięg. Całe szczęście, że chociaż będziemy mieć tam ciepłą wodę i prąd.
– Zawsze jest kominek – mruknęła Laura z dziwnym uśmiechem na ustach, który od razu rozszyfrowałem.
To właśnie pod nim toczyły się najważniejsze rozmowy podczas tamtego okresu. To, jak będziemy żyć, ile planujemy mieć dzieci… Nigdy nie zapomnę cudownego zapachu perfum Laury, który unosił się w powietrzu, błysku w jej oku, uśmiechu rozjaśniającego oblicze i ciepłego głosu, jakim do mnie wtedy przemawiała.
Nagle za tym wszystkim zatęskniłem, wiedząc, że tamte chwile już nigdy nie powrócą; niedługo zwiążę się z Monique na stałe, a moje małżeństwo po prostu przestanie istnieć.
Wtedy, gdy jechaliśmy do domku nad Jezioro Mathews, kiedy słońce kryło się powoli za horyzontem, muzyka jazzowa wypełniała przestrzeń wokół nas, a Laura cicho nuciła pod nosem znaną jej piosenkę, uświadomiłem sobie, że nigdy jeszcze z Monique nie było mi tak dobrze jak właśnie podczas związku z moją żoną.
Jak mogłem o tym wszystkim zapomnieć? Jakim cudem z głowy wyleciał mi obraz Laury podczas miesiąca miodowego, tak cudowny i fascynujący? Teraz, gdy słońce zachodziło, gdy poczułem klimat i po raz kolejny delikatny zapach kwiatowych perfum Laury, pojąłem, że tak naprawdę to właśnie tego mi do tej pory brakowało. Nie, nie Monique, mojej kochanki, a właśnie tych cichych i pełnych ciepła spotkań z moją żoną.
Kiedy ją zdradziłem? Właśnie wtedy, gdy nasze stosunki znacznie się zmieniły, gdy nie mieliśmy dla siebie wystarczającej ilości czasu, gdy te chwile, tak cudowne i jednocześnie ulotne, po prostu się urwały przez nadmiar pracy.
Goniłem za czymś, co nie potrafiło mnie uszczęśliwić, wdałem się w romans z Monique, chociaż to, czego tak naprawdę potrzebowałem, miałem na wyciągnięcie ręki.
Nie kochałem Monique, a jedynie świadomość, że ktoś ma dla ciebie wystarczającą ilość czasu i poświęca ci mnóstwo uwagi. Moja kochanka nie pracowała za wiele, wszystko opłacał jej ojciec, dlatego zawsze mogła się ze mną spotkać. Laura, która od zawsze darzyła mnie szczerym i prawdziwym uczuciem, które nie zniknęło nawet wtedy, gdy przyznałem się do zdrady, została odsunięta na rzecz jakiejś Francuzki, która była ze mną dlatego, że…
No właśnie, dlaczego ja? Dlaczego Monique tak bardzo pragnęła się ze mną związać? Raczej nie chodziło o pieniądze, bo jej ojciec miał ich wystarczająco dużo; zresztą, ja sam raczej nigdy nie będę tak zamożny jak Nathan Laurent. Więc skoro rzekomo tak bardzo mnie kochała, to dlaczego nie potrafiła uszanować mojego zdania? Dlaczego wciąż obrażała Laurę, starała się mnie od niej odciągnąć?
Gdyby mi ufała tak naprawdę, nie robiłaby scen ani awantur.
No tak, jak mogłem być aż tak głupi!
Nagle pojąłem, że to nie chodziło o szczerą i prawdziwą miłość, ale godność i chęć udowodnienia, że tak silna i niezależna kobieta, jaką niewątpliwie była Monique, może zdobyć każdego mężczyznę. To nie uczucie, a strach przed tym, że nie udowodni sobie i najbliższemu otoczeniu, że jest lepsza od innych, wciąż nią kierował.
– Co się stało? – spytała łagodnie Laura, patrząc na mnie z troską. – O czym myślisz?
– O niczym ważnym. – Uśmiechnąłem się przelotnie, zerkając na nią z ukosa. – A ty? Jak się dzisiaj czujesz?
– Dobrze, jest coraz lepiej.
Czy to był odpowiedni moment na poważną rozmowę o diecie kobiety? Mieliśmy przed sobą jeszcze ponad pół godziny drogi, więc z pewnością doszlibyśmy do jakiegoś porozumienia.
Z drugiej strony, jakoś nie za bardzo chciałem psuć tej atmosfery, która się wytworzyła. Laura wyglądała na taką szczęśliwą, promienną, a ja nie chciałem jej burzyć tego poczucia spokoju i równowagi.
– Pamiętasz, co sobie obiecaliśmy pod koniec naszego miesiąca miodowego? – spytała nagle w zamyśleniu Laura. Pokręciłem głową. – Że zawsze będziemy szczęśliwi.
Poczułem nieprzyjemny ścisk w żołądku. Czyżby nadszedł ten czas, którego tak bardzo starałem się uniknąć – moment wypominania grzechów przeszłości?
– Byłeś ze mną szczęśliwy?
– Oczywiście. Przecież było tyle momentów, gdy oboje… – zamilkłem nagle. – A ty? Gdyby nie wydarzyło się… no wiesz, mój romans Monique… Czy byłaś ze mną szczęśliwa?
– Dalej jestem – odparła zduszonym głosem Laura, patrząc na mnie uważnie. – Chyba dalej nie rozumiesz, Matt. Bez względu na to, co się stało i co się stanie, zawsze będziesz najważniejszym mężczyzną w moim życiu. Przeżyliśmy razem wiele cudownych chwil, które już do końca mojego życia będę wspominać, ale teraz najwyraźniej nadszedł czas, byś uszczęśliwił jakąś inną kobietę.
To nie zabrzmiało jak jakieś wyrzuty, tylko raczej… szczere wyznanie.
– Nie jestem z tego powodu na ciebie zła – od razu dodała. – Do dzisiaj uważam, że spotkało mnie ogromne szczęście, że natrafiłam na swojej drodze na kogoś takiego jak ty, kto chociaż na kilka chwil potrafił aż tak mnie uszczęśliwić. To dlatego nie jestem na ciebie zła; sprawiłeś, że wiele razy się uśmiechałam, potrafiłeś mnie wysłuchać i pocieszyć. Nie każdy zasługuje na takie szczęście, nie każdy go kiedykolwiek zazna, a ja miałam taką okazję, dlatego bardzo ci dziękuję za to, co teraz robisz.
Ścisnęło mnie w gardle. Czy naprawdę Laura tak pojmowała naszą relację, nasz związek? Nigdy mi tego nie powiedziała; po prostu zawsze dbała o to małżeństwo. Nigdy niczego ode mnie nie wymagała, a gdy ja tak potwornie ją potraktowałem, była w stanie mi wybaczyć tylko dlatego, że swego czasu była ze mną zwyczajnie szczęśliwa…
Nie, to nie ona nie zasłużyła na prawdziwą miłość; taką osobą byłem ja. Zamiast cieszyć się tym, co miałem, czyli cudowną żoną, która dbała o mnie przez cały czas, która codziennie się starała, byśmy jakoś wyszli z tamtego kryzysu małżeńskiego, to ja szukałem szczęścia w ramionach innej kobiety.
Zdałem sobie sprawę, że Monique nigdy nie dorówna Laurze w wielu kwestiach. Dlaczego musiałem popełnić tyle poważnych błędów, by wreszcie to sobie uświadomić?!
– Jesteś cudowna, Lauro – wykrztusiłem w końcu. – Potrafiłaś mnie zmienić, pokochać mimo licznych wad… Dziękuję… – Głos mi się załamał.
Nic więcej nie byłem w stanie powiedzieć. Zresztą, wszelkie słowa wydawały mi się puste, bez znaczenia w obliczu tego, co zrobiłem, a czego chyba już do końca życia nie uda mi się odpokutować.
Resztę podróży spędziliśmy w milczeniu. Napawałem się tamtą chwilą, mając świadomość, że najważniejsza kobieta w moim życiu siedzi tuż obok, okrutnie zraniona przez własnego męża. Jak mogłem dopuścić, by przeze mnie cierpiała?
W końcu dojechaliśmy na miejsce, które nie zmieniło się ani trochę przez te wszystkie lata. Niewielki drewniany domek ukryty w cieniu drzew, niepozorny, a łączyła się z nim przecież burzliwa historia naszej miłości. Ten budynek skrywał liczne sekrety, które miały na zawsze pozostać między mną a Laurą.
Wysiadłem i wciągnąłem głęboko powietrze przesycone zapachem sośniny i deszczu, który padał przez całą noc. Ulotne wspomnienia cudownego miesiąca miodowego uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą, nie pomogła nawet delikatna dłoń Laury, która spoczęła na moim ramieniu.
Znaleźliśmy się w miejscu, gdzie kiedyś nasza miłość była wielka i zdawać by się mogło, że niezwyciężona; teraz stała się krucha i potrzebowała pilnej pomocy, by się utrzymać.
Nic nie było stracone. Mogłem naprawić swoje błędy i przewinienia i miałem nadzieję, że to pamiętne miejsce tylko mi w tym pomoże.

~*~

Podoba mi się końcówka rozdziału, którą dopieszczałam kilka dni. Sama nie wiem czemu, ale wydaje się... głęboka? Coś w ten deseń.
Nawet nie zauważyłam, a połowa wakacji minęła w mgnieniu oka. Szkoda, bo ledwo przyzwyczaiłam się do wolnego, a ono zaraz się skończy :)
Następny rozdział planuję dodać 23 sierpnia.

Wasza Elif

10 komentarzy:

  1. Rozdział nie wyświetlił mi się w bloggerze, dlatego drobny poślizg z komentowaniem. Na szczęście przypomniałam sobie, że planowałaś dodać w okolicach weekendu, bo przeważnie, gdy coś nie ma deadline to wypada mi z głowy po kilku godzinach.
    Ale wracając do rozdziału.
    Zastanawiam się, co tak naprawdę Laura chce osiągnąć w stosunkach z Mattem. Początkowo sądziłam, że próbuje sprawić, by mąż do niej wrócił i był z nią w tym czasie, jaki jej pozostał. Ale w tym rozdziale powiedziała, że cieszy się, że mężczyzna może uszczęśliwić inną kobietę, więc to wyklucza poprzednie stwierdzenie. Chyba że po prostu chce spędzić z nim szczęśliwe kilka ostatnich tygodni, nie spodziewając się, że Matt doszedł do wniosku, że to ją kocha i z chęcią wszystko by odkręcił, gdyby to było takie proste. Tak się tylko zastanawiam, czy Matt pierwszy dokona wyboru między kobietami, czy może los go uprzedzi, nie dając tej szansy.
    Bardzo smutno czyta się o tych wszystkich drobnych wtrąceniach Laury na temat tego, że z chęcią zatrzymałaby się gdzieś do śmierci. W przyszłości Matt pewnie uzna, że mógł wcześniej domyślić się prawdy na temat kobiety, bo "dawała mu wskazówki". Teraz pewnie nie uważa tego za istotne.
    Końcówka rozdziału rzeczywiście świetna i zarazem zastanawiam się, jak Matt i Laura spędzą czas w tym domu tylko we dwoje.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, to dziwne, bo u mnie wszystko działa. Mam nadzieję, że następny rozdział już się wyświetli.
      Wszystko związane z zachowaniem Laury wyjaśni się w najbliższych rozdziałach :) Obawiam się, że nigdy nie chciała odbić Monique Matta. Jej sposób rozumowania jest... dość skomplikowany.
      Matt jest bardzo niedomyślny - wszystko zwala na dietę żony. Ale sądzę, że w końcu zrozumie, co przeoczył.
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  2. Myśle, ze Laura wiedząc iż umrze jest zadowolona w jakimś sensie ze ten ma inna kobietę. Nie sadzi pewnie tylko .ze on wreszcie dochodzi do wniosku ze Monoque była pomyłka. Matt jest nadal niesamowicie niedomyslny, żal mi go trochę, choć nadal za nim nie lfzeladam. ale po raz pierwszy przedstawił naprawdę pięknie swoje uczucia, a raczej Ty to zrobiłaś, aż mi sie serce ścisnęło. Tak, myśle w tym domku pojawia sie wszelkie emocje jakie ludzie mogą odczuwać.... Czekam na cd, Condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że Laura ma bardzo skomplikowany charakter i sama jej często nie rozumiem. Ta bohaterka tak często wymykała mi się spod kontroli podczas tworzenia tego opowiadania, że wolę nawet nie myśleć, czym się kierowała w swoich kolejnych planach :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  3. Hej, miałam właściwie nie komentować, ale stwierdziłam, że dla autora każdy komć się liczy, więc oto jestem.
    Śledzę twoje opowiadanie już od jakiegoś czasu, ale jakoś tak nie mogłam się odważyć, żeby coś napisać. Zawsze łatwiej zganić niż pochwalić, a w twoim przypadku byłoby dużo pochwał. Jak pod poprzednim postem zobaczyłam, że będzie tylko 15 rozdziałów to tak jakoś smutno mi się zrobiło. Chętnie jeszcze poczytałabym o perypetiach miłosnych Matta.
    Sam pomysł na opowiadanie wydaje mi się być naprawdę oryginalny. To chyba moje pierwsze o takiej tematyce i muszę się przyznać, że chciałam je odłożyć, no bo jak, czytać o jakimś facecie który zdradził żonę? Dobrze, że tego nie zrobiłam <3 Nawet polubiłam tego nieogarniętego Matta i Laurę. Monique mnie denerwuje, no ale sądzę, że taka jej rola.
    Cieszę się, że wyjechali do tego domku i Matt wreszcie zaczyna doceniać Laurę i zastanawiać nad swoimi uczuciami. Może w końcu zmądrzeje, bez tego całego zgiełku wielkich miast.
    Pozostaje mi tylko śledzić i czekać na zakończenie. Do tej pory czytanie "Twojego marzenia" było dla mnie przyjemnością. Pozdrawiam, Maxine.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że odważyłaś się skomentować. Miło mi, że nie tylko czytasz to opowiadanie, ale też znajdujesz w nim wiele zalet :)
      Cóż, postanowiłam już na początku, że to nie będzie długie opowiadanie, stąd te 15 rozdziałów.
      Oryginalne? Hm, jakoś się nad tym nie zastanawiałam :P Co prawda nie natrafiłam na tego typu opowiadanie gdzieś w odmętach Internetu, ale nie myślałam, czy aż tak wybija się na tle innych romansowych tworów :)
      Cóż, liczę, że zostaniesz tu nie tylko do końca tego opowiadania, ale i pokusisz się o kolejne, które mam w planach :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
    2. Na pewno zostanę, muszę wiedzieć jak to się skończy :)
      Polubiłam twój styl, dobrze i szybko się czyta, więc jeśli pojawi się coś nowego, koniecznie bliżej się przyjrzę. Trzymam kciuki i życzę dużo weny.

      Usuń
    3. Cóż, trzymam Cię za słowo i jeszcze raz dziękuję :)

      Usuń
  4. Jestem, jestem. Niby wakacje, a jednak nie mam aż tyle czasu jakbym chciała. W każdym razie nadrabiam zaległości.
    Zrobiło mi się smutno czytając ten rozdział. Polubiłam Laurę i myśl, że niedługo może jej zabraknąć jest przygnębiająca. Od jakiegoś czasu zastanawiałam się czemu właściwie Laura chce być jak najbliżej Matta. Nigdy nie posądzałam ją o chęć zemsty poprzez rozbicie jego związku z Monique ani o coś w stylu "pokażę ci co tracisz". Ona taka nie jest. Zresztą Laura wie, że jej małżeństwo i tak długo nie potrwa, więc odzyskiwanie Matthew wydaje się być bez sensu na dłuższą metę. Zawsze wierzyłam, że chodzi jej o miłość do Matta. I w gruncie rzeczy o to jej pewnie chodzi. W końcu wybaczyła mu zdradę (chyba), a nawet jest zadowolona z tego, że spotyka się on z Monique. A myślę, że tylko naprawdę zakochana, umierająca kobieta byłaby w stanie cieszyć się, że jej mąż pokochał kogoś innego i po jej śmierci nie będzie sam. Jednak czytając ten rozdział dotarło do mnie coś jeszcze, o czym chyba wcześniej nie myślałam. Laura po prostu się boi. Boi się śmierci i samotności. Dlatego chce zatrzymać przy sobie Matta. Jego obecność i chwile z nim spędzone dodają jej otuchy. Gdyby pozwoliła mu wcześniej odejść z Monique byłaby zupełnie sama bez męża, którego kocha całym sercem. Z drugiej strony daje też Matthew szanse spędzić z nią ostatnie chwile. Kto wie, może sądzi, że w ten sposób uchroni go przed wyrzutami sumienia. W końcu dzięki temu będzie z nią do samego końca. Choć myślę, że i tak może sobie wyrzucać, że nic nie robił, kiedy stan Laury się pogarszał. W każdym razie jakby nie było Laura ma zamiar by przysięga małżeńska przynajmniej w aspekcie "i nie opuszczę cię aż do śmierci" się wypełniła.
    Jak się tak teraz zastanawiam Matthew może i zachował się paskudnie, zdradzając żonę. No dobra, z całą pewnością to było bardziej niż paskudne. Ode mnie dostałby po pysku. Ale mimo wszystko jest mi go żal. Facet się kompletnie zagubił, a teraz, gdy powoli dociera to do niego i kiedy znów uświadamia sobie, że kocha Laurę może być już za późno. Myślę, że gdy Laura będzie już na łożu śmierci, a Matt dopiero wtedy dowie się o chorobie, to się załamie. W końcu tyle czasu stracił na Monique. Czasu, który mógł poświęcić Laurze. Uwielbiam Laurę, jest wspaniałą kobietą i z całą pewnością ciężko jej w chorobie, ale tak naprawdę najbardziej tragiczną postacią będzie Matt (jeśli oczywiście zrozumie, że Lura była i jest jego największą miłością, a ona umrze).
    No ale nie chcę wyprzedzać faktów. Wciąż mam małą nadzieję, że Laura mimo wszystko ocaleje, a Matthew zrozumie swoje błędy i będą żyli razem długo i szczęśliwie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Laura jest naprawdę sympatyczną bohaterką i ja również ją bardzo lubię. To chyba najbardziej faworyzowana przeze mnie postać w tym opowiadaniu :)
      Laura jest zbyt dobra, by myśleć o zemście. Kocha Matta mimo wszystko, chociaż trudno w to uwierzyć, bo przecież ten tak paskudnie ją potraktował. Jest nawet w stanie "oddać" go innej kobiecie, bo wie, że może go to uszczęśliwić. Tak, to chyba prawdziwa i głęboka miłość.
      Matt zmienił się podczas tego opowiadania, co bardzo chciałam ukazać - najpierw był pewny swojego związku z Monique, wiedział, że chce się z nią ożenić, a z Laurą wziąć rozwód. A jednak serce spłatało mu figla, bo znowu poczuł coś do żony :) Rzeczywiście, jest bardzo zagubiony w nowej sytuacji, w którą, jakby nie patrzeć, sam się wpakował.
      Happy end? Zobaczymy :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń

Obserwatorzy

Mrs Black bajkowe-szablony