niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział dziewiąty



Paryż zwiedzaliśmy przez cały tydzień. Zastanawiam się, czy został jakiś skrawek miasta, którego nie zobaczyliśmy, bo założę się, że widzieliśmy wszystko – moja żona ustalała trasę w taki sposób, by poznać jak najwięcej budynków, nie tylko tych sławnych.
Laura śmiała się jak dawniej i na ten widok robiło mi się cieplej na sercu. Powoli odzyskiwała też siły, bo jadła z apetytem wszystko, co jej podsunąłem. Niestety, na moje oko nie przytyła ani kilograma, ale postanowiłem, że zadbam o to, gdy wrócimy już do Corony.
Widać, że ten wyjazd był jej potrzebny. Jej skóra nabrała zdrowych rumieńców, a uśmiech obejmował także oczy. Można powiedzieć, że odżyła, a ten cudowny tydzień, jaki spędziliśmy we Francji, zapamiętamy na długo.
W poniedziałek obudziłem się wcześnie; pamiętam, że miałem zły sen, przez co nie wyspałem się należycie. Przetarłem zmęczone oczy i spojrzałem na telefon, przypominając sobie, gdzie jestem. No tak, Francja, Paryż, drugi tydzień urlopu, a w łóżku obok…
Gdzie jest Laura?
No tak, w łazience. Zmarszczyłem brwi, podnosząc się powoli. Głowa pękała mi z bólu, wczoraj wieczorem chyba trochę przeholowałem z winem podczas kolacji. Biedna Laura, miała ze mną co dobrego.
– Hej. – Zapukałem w drzwi. – Wszystko w porządku?
– Tak – odparła cicho. – Zaraz wychodzę, poczekaj chwilę.
Przeczesałem palcami włosy i stanąłem przed lustrem. Nie wyglądałem za dobrze. Miałem na sobie jedynie za duży podkoszulek i bokserki; ubranie smętnie zwisało z mojego ciała.
Laura zawsze zachodziła w głowę, jakim cudem jestem taki szczupły, skoro jem za czworo. Katorgą było dla niej kupowanie mi ubrań, bo rzadko udawało jej się dobrać wszystkie stroje tak, bym wyglądał jak człowiek.
No i ta twarz: kilkudniowy zarost, brązowe podkrążone oczy i czerwone plamy na czole, które pewnie wykwitły z powodu mojego ułożenia na poduszce. Najbardziej jednak rzuciły mi się w oczy pojedyncze siwe kosmyki, wyrastające z gęstych kasztanowych włosów. Miałem dopiero trzydzieści lat, a w tamtym momencie wyglądałem co najmniej na ponad czterdzieści.
Laura wyszła z łazienki wciąż ubrana w kolorową piżamę. Myślałem, że brała prysznic, ale jej poszarzała twarz utwierdziła w przekonaniu, że coś jest nie tak.
– Źle się czujesz? – spytałem, gdy wsunęła się pod kołdrę i szczelnie nią owinęła.
– Trochę. Nie przejmuj się, muszę się wyspać i będzie po sprawie.
Zmarszczyłem brwi.
– Przez ostatni tydzień zawsze spałaś ponad dziesięć godzin, a dzisiaj nie dajesz rady po ośmiu?
Laura nie odpowiedziała; zamknęła oczy i westchnęła przeciągle.
Szybko znalazłem się pod prysznicem, zastanawiając nad zdrowiem Laury. Do tej pory wszystko było w porządku, codziennie długo spała i zachodziłem w głowę, jakim cudem może czuć się niewyspana. Przecież jadła prawie normalnie, pilnowałem jej w tej kwestii, nie wymiotowała od tego pamiętnego dnia w Coronie, a wydawało mi się, że po raz kolejny zaczyna niknąć w oczach.
Ubrany i gotowy do drogi wyszedłem z łazienki i trochę posprzątałem w pokoju. Przez ostatnie dni nasze rzeczy jakimś cudem znalazły się wszędzie, tylko nie w szafie, przez co zapanował tu bałagan. Nie lubiłem chaosu, zresztą tak samo jak sprzątania, ale musiałem coś zrobić z tym miejscem.
Mimo że porządkowanie zajęło mi dobre pół godziny, Laura wciąż smacznie spała. Tylko chwilę zastanawiałem się, czy czekać na nią ze śniadaniem, ale byłem na to zbyt głodny. Zresztą, chętnie napiłbym się wody, bo ból głowy spowodowany kacem wciąż mi dokuczał.
Zszedłem na sam dół hotelu, gdzie mieścił się bufet. Na środku wielkiego pomieszczenia pomalowanego na biały kolor znajdował się szwedzki stół z naprawdę wielkim wyborem mniej lub bardziej wykwintnych potraw.
Nie chcąc specjalnie wydziwiać, wziąłem trzy kromki chleba, trochę marmolady i świeżą pomarańczę, a do picia przygotowałem kawę z mlekiem i szklankę czystej wody. Mimo wszystko wiedziałem, że kiedy Laura postanowi zejść na śniadanie, będę musiał pójść za nią i przypilnować, by zjadła jak najwięcej.
Nie mogła też spać w nieskończoność. Mieliśmy zarezerwowane bilety do opery, a wcześniej planowaliśmy jeszcze raz zobaczyć Wieżę Eiffla, więc trzeba było niedługo wychodzić. Tutaj dochodziła jedenasta, a bufet ze śniadaniami zamykano o dwunastej. Jeśli Laura chciała coś zjeść, powinna niedługo się podnieść.
W razie czego wziąłem dla niej dwie kanapki i kiść winogron, po czym wszedłem po schodach na piąte piętro. Niestety, dalej nie naprawiono windy, co oznaczało dla mojej żony kilkunastominutowe wchodzenie. Była bardzo osłabiona przez tę dietę, więc musiała przeznaczyć na wspinanie się trochę więcej czasu.
– Wstałaś już? – spytałem, gdy wszedłem do pokoju.
Leżała na posłanym już łóżku, ubrana i zdawać by się mogło, że gotowa nie tylko na śniadanie, ale i do drogi. Niestety, grymas bólu malujący się na jej twarzy sprawił, że coś ciężkiego spadło mi na dno żołądka.
– Lauro, wszystko w porządku?
W odpowiedzi usłyszałem jedynie jęk.
Niemal rzuciłem jedzenie na stolik i natychmiast przyklęknąłem przy jej łóżku. Laura ani trochę nie wyglądała na zdrową osobę: była blada i miała podkrążone oczy. Odgarnąłem jej włosy z twarzy i pochyliłem się, by dokładniej ocenić jej stan.
– Boli cię coś? – spytałem łagodnie i głośno, by mnie zrozumiała.
– Podaj mi kosmetyczkę.
Nie odpowiedziała na moje pytanie, ale i tak jej posłuchałem.
– Leży koło mojej torby – poinstruowała mnie, gdy bezskutecznie szukałem jej wzrokiem.
– Źle się czujesz? – dopytywałem, podchodząc do niej z kosmetyczką. – Może skontaktować się z lekarzem? Nie jest ci niedobrze?
Posłała mi wzrok pod tytułem „Zamknij się wreszcie”, po czym zaczęła grzebać w torebce. Dostrzegłem w niej masę różnych tabletek i leków, które zapewne brała w tajemnicy, bo wcześniej o nich nie miałem zielonego pojęcia.
– Lauro, czy możesz odpowiedzieć na któreś z moich pytań?! – prawie krzyknąłem podenerwowany.
Przysięgam, że w tamtej chwili miałem ochotę potrząsnąć mocno jej ramionami, by wreszcie zaczęła zwracać na mnie uwagę. Niestety, i teraz mnie zignorowała, połykając na raz garść jakichś leków.
Wywróciłem oczami, wpadając w panikę, bo Laura opadła bezwładnie na poduszkę i wydała jedynie ciche westchnienie przepełnione wręcz namacalnym bólem. Usiadłem na skraju jej łóżka i ująłem za dłoń.
– Co ci jest? – spytałem znacznie spokojniej, wiedząc, że moje nerwy są nikomu w tej chwili niepotrzebne.
– Boli mnie głowa – przyznała powoli. – I brzuch. W ogóle źle się czuję.
Wolną ręką dotknąłem jej czoła, ale nie miała gorączki. Zmarszczyłem brwi.
– Jak mogę ci pomóc? – spytałem ze zrezygnowaniem w głosie. – Co mogę dla ciebie zrobić?
– Po prostu odejdź. Zaraz poczuję się lepiej.
– Już to gdzieś słyszałem. – Wciąż gładziłem kciukiem jej chudą, wiotką dłoń. – Teraz ci nie odpuszczę, Lauro. Co ci jest?
– Jestem trochę chora.
– To zauważyłem. Przestań wodzić mnie za nos, bo niedługo zwariuję. Co przede mną ukrywasz?
– Nic nie ukrywam – szepnęła słabym głosem. – To chwilowe osłabienie, a może wczoraj się czymś zatrułam.
– A jednak macie z Monique coś wspólnego – warknąłem, puszczając dłoń Laury. – Obie ciągle mówicie to samo.
Wstałem i złapałem się za głowę. Jeszcze trochę dziwnych wydarzeń i przysięgam, że wyląduję w szpitalu psychiatrycznym. Tam będę wolny i od narzekań Monique, i od tajemniczej, chorowitej żony. Święty spokój i zero problemów.
– Przepraszam, Matt – nagle westchnęła Laura, siadając powoli. – Jestem dzisiaj bardzo obolała. Nie wiem, może nabawiłam się jakichś zakwasów…
Wtedy wybuchnąłem śmiechem.
– Ależ oczywiście. Przecież my aż chodzimy spacerem po mieście albo jeździmy taksówką. Masz rację, to na pewno z przemęczenia.
– Matt?
– Tak?
– Zamknij się wreszcie. Od twojego gadania jeszcze bardziej mnie boli.
– Co cię boli?! – krzyknąłem mocno poirytowany. Zachowanie Laury, nieważne, czy chorej, czy nie, doprowadzało mnie do białej gorączki.
Miałem ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami z całej siły, by cały hotel mnie usłyszał. Powstrzymał mnie jednak słabiutki głos Laury.
– Wszystko, Matthew. Wszystko.
Wtedy naprawdę się zamknąłem, porażony dziwnymi myślami. Przecież Laura nigdy, przenigdy się nie skarżyła! Kiedyś, na studiach, przewróciła się na schodach i złamała nogę w dwóch miejscach. Nie napomknęła o bólu nawet słowem, dopóki nie zauważyłem, że utyka. Wtedy przyznała, że jej lewa noga znacznie posiniała, a kiedy wysłałem ją do lekarza, okazało się, że musi zostać hospitalizowana.
A to, że teraz leżała zwinięta w kłębek na łóżku i wyraźnie cierpiała, sprawiło, że zacząłem być zły na nią i na tę durną dietę. Może te tabletki miały wspomagać odchudzanie? Nie wiedziałem, do czego one służą ani dlaczego Laura je łyka garściami.
Żałowałem, że wcześniej nie zainteresowałem się problemami żony. Może gdybym zareagował w odpowiednim czasie, nie miałaby teraz problemów zdrowotnych…
Mimo że jakąś godzinę później zmieniła pozycję na siedzącą i zapewniała mnie, że lepiej się czuje, byłem niemal pewny, że mnie okłamuje. Doskonale widziałem ten grymas bólu, gdy podniosła się, by pójść do toalety. Zaraz później zwymiotowała wszystko, co miała w żołądku, a ja stałem za zamkniętymi drzwiami i błagałem, by wpuściła mnie do środka.
Martwiłem się o nią jak cholera. Mimo że omal się z nią nie pokłóciłem, to logiczne, że nie miałem zamiaru jej nigdzie zostawiać ani robić w tym momencie wymówek. Nie rozumiałem, co się dzieje z moją Laurą, która kilkanaście minut spędziła w toalecie, ciągle wymiotując.
Chciałem zadzwonić po pogotowie, ale kategorycznie mi zabroniła. Zresztą, jak spróbowałem to zrobić, to usłyszałem po drugiej stronie jakąś kobietę nawijającą po francusku, a ponieważ kompletnie nie znałem tego języka, natychmiast się rozłączyłem.
Cudownie. Nie miałem pojęcia, co robić w tej sytuacji ani jak pomóc Laurze.
Gdy wreszcie wyszła z łazienki, biała na twarzy jak papier, pomogłem dojść jej do łóżka. Wciąż utrzymywała, że musiała się czymś zatruć podczas ostatniej kolacji. Ja nawet nie mogłem zaprzeczyć, bo, szczerze powiedziawszy, niewiele pamiętałem. Dość szybko sięgnąłem po kieliszek i jakoś tak wyszło, że jeszcze szybciej się upiłem. Nie widziałem z tego powodu, co Laura w tym czasie brała do ust.
Odwołałem wszystkie rezerwacje na dzisiaj, siedziałem wciąż przy Laurze i gładziłem ją po głowie, powtarzając, że wszystko będzie dobrze. Co miałem zrobić w tej sytuacji? Gdy chciałem się wymknąć, by poprosić w recepcji o zadzwonienie na pogotowie, Laura zaczęła płakać i błagać, bym tego nie robił.
Nie rozumiałem jej zachowania, ale też nie miałem zamiaru denerwować żony. Czekaliśmy, aż wreszcie jej się polepszy, i rzeczywiście to się stało, tylko że dopiero pod wieczór.
Laura była wyczerpana tą jednodniową chorobą. Nic nie jadła, a także nie próbowała wypić, bojąc się, że znowu zwymiotuje. W dodatku oblał ją pot i dlatego musiała się przebrać trzy razy. A jednak, mimo tak fatalnego stanu, ani razu nie zająknęła się, że coś jest nie tak. Leżała, znosząc cierpienie w milczeniu.
– Jutro wracamy do Corony – zarządziłem, a Laura była na tyle słaba, że nawet nie zaoponowała. Leżała obok z zamkniętymi oczami, ale nie spała, bo czułem, jak ściska delikatnie moją rękę. – Obiecuję, że skontaktuję cię z lekarzem. Musisz zrozumieć, że jesteś chora.
– Wiem, że jestem chora – przyznała po chwili.
Spojrzałem na nią. Wydawała się taka krucha, delikatna…
– Musisz zacząć się leczyć. To się może naprawdę źle skończyć…
Mówiłem oczywiście o jej diecie, chociaż nie byłem pewien, czy do niej to dociera.
Nie odpowiedziała od razu. Puściła moją dłoń i westchnęła przeciągle.
– Wiesz… Muszę ci o czymś powiedzieć.
Wtedy zadzwonił mój telefon. Tylko spojrzałem na wyświetlacz i już wiedziałem, że zaczną się kłopoty.
Monique Laurent.
– Przepraszam na chwilę – mruknąłem, podnosząc się. – Spróbuj napić się trochę wody, nie możesz się odwodnić.
Wyszedłem do łazienki, w której wciąż unosiła się nieprzyjemna woń, mimo że otworzyłem okno jakiś czas temu.
– Halo?
– Halo? – Usłyszałem. – Matthew? Boże, dzwonię dzisiaj trzeci raz, a ty oczywiście nie raczysz nawet odebrać. Czy to dla ciebie jest aż taki problem…?
– Przepraszam, trochę dzisiaj się działo – przyznałem.
– Ach, tak? – Głos Monique podskoczył kilka oktaw w górę. – Co, tak świetnie bawisz się z żoną na wakacjach, że już zapomniałeś o mnie? Łatwo było, wystarczył ci tylko tydzień i…
– Nie mów tak – warknąłem. – Nie masz pojęcia…
– Jak bardzo wciąż ją kochasz? – przerwała mi wpół zdania. – No tak, rzeczywiście. Zapomniałam, stara miłość nie rdzewieje.
– Po co dzwonisz?
– Spytać, jak się trzymasz, będąc tak blisko żony. Jesteście w jednym pokoju?
– Tak, dzięki temu wyszło znacznie taniej. Śpimy na oddzielnych łóżkach – wyprzedziłem jej pytanie. – I nie, jeszcze cię nie zostawiam, chociaż jeśli dalej będziesz narzekała i nastawiała mnie przeciwko Laurze, to w końcu mogę się zdenerwować. Lepiej uważaj, Monique, bo moja cierpliwość do ciebie i twoich humorków kiedyś się skończy.
Usłyszałem prychnięcie w odpowiedzi.
– Oj, Matt, obiecuję, że jeśli ona cię uwiedzie, to osobiście zrobię jej krzywdę. Do zobaczenia, kochanie. – Rozłączyła się.
Przejechałem dłonią po twarzy. Miałem ochotę rzucić to wszystko w cholerę: i Laurę, i Monique, i wszystkie durne tajemnice.
Wyszedłem z łazienki nieźle zdenerwowany. Chciałem dokończyć rozmowę z Laurą, ale gdy spytałem, co chciała mi powiedzieć, okazało się, że śpi. Nie miałem zamiaru jej budzić, powinna odpocząć po tak ciężkim dniu. Zmartwiłem się jednak, widząc, że całe jedzenie, jakie przyniosłem nad ranem, zostało przez nią nietknięte. Nie napiła się nawet wody.
Przysięgam, że kiedy tylko wrócimy do Corony, rozprawię się z tą jej dietą raz na zawsze.

~*~

Następnego dnia już siedzieliśmy w samolocie. Na szczęście okazało się, że możemy przylecieć do Stanów już w południe, bo normalnie musielibyśmy czekać nawet kilka dni. Jakimś cudem los znowu się do nas uśmiechnął, bo kilka minut wcześniej trójka ludzi zrezygnowała z tego lotu.
Laura czuła się znacznie lepiej, ale nie dotknęła śniadania, chociaż próbowałem ją przekonać do choćby kęsa sałatki z kurczakiem albo przynajmniej kanapki z szynką. Niestety, była nieugięta.
Mieliśmy dla siebie cały rząd, więc Laura usiadła najbliżej okna. Kiedy wystartowaliśmy, oparła się na ramieniu i zapatrzyła na kłębiące się pod nami chmury.
– Przepraszam za wczoraj – powiedziała nagle, przenosząc na mnie wzrok. – Nie powinnam była…
– Jasne, rozumiem – stwierdziłem, biorąc ją za rękę. – Ale dzisiaj lepiej się czujesz?
Pokiwała głową i oparła głowę na moim ramieniu. Jej włosy pachniały kwiatowym szamponem.
– Matt?
– Hm?
– Co zrobisz po Nowym Roku? Oprócz złożenia wniosku o rozwód, oczywiście.
Uświadomiłem sobie, w jak dziwacznej znajdujemy się sytuacji. Oto ja i moja żona, którą zdradziłem, a którą miałem zamiar zostawić za półtora miesiąca, siedzimy obok siebie; ja trzymam ją za rękę, a ona opiera się na mnie. Do tego kilka tysięcy kilometrów stąd znajduje się moja kochanka, która nie może doczekać się chwili, gdy wreszcie odejdę od żony.
Boże, Matt, w coś ty się wpakował.
– Nie wiem. Zastanawiam się, czy nie znaleźć sobie nowego mieszkania. U Monique nie czuję się zbyt komfortowo, ale nie narzekam. Szczerze? Nie znoszę jej kota.
– Jak każdego zwierzęcia.
– Ty to wiesz, ale ona nie. Zresztą, założę się, że jakbym kazał jej wybierać między mną a Kleofasem, bez zastanowienia wybrałaby tego starego kocura.
Laura zachichotała.
– Chyba nie poznaliście się za dobrze.
– No nie – przyznałem jej rację, przyglądając się jej dłoni. – Jakoś nie było na to czasu. Wszystko stało się… tak szybko.
Jak dziwnie rozmawiało się z żoną na temat kochanki! Ale tutaj musiałem przyznać jedno – z nią można było pokonwersować na każdy, nawet ten najbardziej abstrakcyjny temat. Między innymi i dlatego się z nią ożeniłem; potrafiła mnie zrozumieć jak nikt inny.
– Chcę, żebyś był szczęśliwy – nagle przyznała. – To dlatego nie zrobiłam ci awantury, gdy powiedziałeś mi o Monique. Pragnę tylko twojego szczęścia. Nie mogę zabronić ci robienia czegoś, co cię uszczęśliwia, a jeśli związek z Monique sprawia, że rozkwitasz… Cóż, nic nie stoi na przeszkodzie.
Zamurowało mnie. Nigdy dotąd Laura nie przyznała się do swoich przemyśleń. Nagle zrozumiałem, że nigdy nie dorównam jej nawet do pięt. Była zbyt dobra, zbyt wrażliwa, zbyt… wewnętrznie piękna.
Nagle coś przykuło moją uwagę. Gdy tak gładziłem kciukiem jej dłoń, dostrzegłem na palcach drobne siniaki, których przecież ja nie mogłem jej nabić.
– Lauro?
Nie odpowiedziała od razu – wpatrywała się z rozmarzeniem na widok za oknem.
– Co to jest? Ktoś ci zrobił krzywdę?
Przesunąłem wzrokiem po całym jej ramieniu i dostrzegłem kolejne fioletowe plamy. Zmarszczyłem brwi – gdzie ona mogła się tego wszystkiego nabawić?
– Och. – Musiała być naprawdę zaskoczona. – Rzeczywiście. No cóż, chyba mam po prostu talent do przypadkowego tłuczenia się. Nawet nie zauważyłam.
Czułem, że znowu mnie okłamała, ale nic nie powiedziałem.
Nagle też zrozumiałem, że jej choroba raczej nie wynikała z powodu diety: w grę wchodziło coś jeszcze, tylko co? I skąd miała tyle siniaków? Czy ktoś… ją skrzywdził? Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem?
Bo byłeś zbyt zajęty Monique, usłyszałem w głowie.
I teraz tego cholernie żałowałem.

~*~

Rozdział dodany z tygodniowym opóźnieniem; bałam się, że ta data jeszcze się wydłuży, ale na szczęście mogłam go wstawić już dzisiaj :)
Większość z Was snuje od kilku rozdziałów przypuszczenia co do stanu zdrowia Laury. Hm, ten rozdział chyba dużo zdradza, prawda? 
Dziesiątka pojawi się za niecałe dwa tygodnie, wyjątkowo w piątek lub sobotę (znowu z powodu wyjazdu). Mam nadzieję, że wybaczycie mi takie przesuwanie dat dodawania rozdziałów :).

Wasza Elif

10 komentarzy:

  1. Cóż za troskliwość ze strony Matta. Nic dziwnego, że niepokoi się stanem Laury, ale ja na jego miejscu zawiozłabym ją siłą do lekarza. Dobre chociaż, że w takich okolicznościach skrócili pobyt we Francji. Chociaż jak widać całkiem dobrze się tam bawili. Laura kłamie, zapewne nie chcąc martwić Matthew. Wydaje mi się też, że liczy na to, że po jej śmierci będzie szczęśliwy z Monique. Co moim zdaniem jest bzdurą. Ten facet oszaleje w końcu z tą kobietą. A tak w ogóle to ja na miejscu Matta sprawdziłabym leki, które zażywa Laura. Od razu zorientowałby się, że to nie wina diety tylko prawdopodobnie białaczki. Nie życzę laurze śmierci, bo polubiłam ją, ale jestem bardzo ciekawa miny Matthew, kiedy w końcu dowie się prawdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Matta powoli zaczyna docierać, że z żoną nie jest najlepiej. Mało tego, jest coraz mniej pewny związku z Monique, która zaczyna działać mu na nerwy. Szczerze? Zaczyna mieć wątpliwości co do swoich uczuć do Laury.
      Może i powinien zawieźć Laurę do szpitala, miał zamiar to zrobić, ale żona kategorycznie mu tego zabroniła. Nie chciał jej jeszcze bardziej denerwować.
      Leki mógł sprawdzić, ale pewne nic by nie zrozumiał - nie jest zbyt ogarnięty.
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
    2. No ja się nie dziwię, że zastanawia się nad związkiem z Monique. Ta kobieta to diabeł wcielony ;)
      Rzeczywiście, może lepiej nie denerwować Laury, zwłaszcza, że była w kiepskim stanie. Stres tylko mógłby pogorszyć sprawę. A poza tym miała lekarstwa.
      Matt może i nie jest ogarnięty (co czasami widać), ale myślę, że gdyby wpisał nazwy leków w wyszukiwarkę internetową to dowiedziałby się do jakich chorób się je stosuje. Chociaż w hotelu pod ręką mógłby komputera czy laptopa nie mieć. Jednak zawsze może zrobić to jak dojada do domu. Ale mimo wszystko uważam, że Laura powinna z nim szczerze porozmawiać i powiedzieć prawdę.

      Usuń
    3. Oj tak, Monique nie jest zbyt pozytywną bohaterką :) Obawiam się, że później może okazać się jeszcze bardziej jędzowata niż do tej pory.
      Laura wiele ukrywa przed mężem, co okaże się w kolejnych rozdziałach. To bardzo tajemnicza kobieta, która pilnuje, by Matt wiedział jak najmniej.
      Nie zapominajmy, że Matt jest też bardzo pochłonięty pracą, dochodzą tu spotkania z Monique, a także kolejne tajemnice żony. Facet po prostu nie wyrabia :)

      Usuń
  2. Widzę, że po raz kolejny zmieniłaś szablon. Jest dosyć ciekawy, chociaż tamten poprzedni moim zdaniem prezentował się lepiej. Natomiast, co do samej treści rozdziału dziewiątego, to mam ogólnie mieszane uczucia. Cieszy mnie fakt, iż Matt potrafi, jednak być bardzo ludzki. Jego troska o żonę, nieomal bje w oczy potężnym blaskiem. Po raz pierwszy w życiu zdobył moje uznanie. Zapewne to uczucie, jednak w nim nie wygasło może warto powalczyć o szczęście u boku kogoś, kogo zna? W dodatku powietrzu wisi jeszcze choroba. W sumie bardzo sprytnie rozgrywasz ten wątek. Nie należę do specjalistów w zakresie medycyny, więc trudno cokolwiek wywnioskować. Część objawów sugeruje, że to hemofilia, albo AIDS. te podskórne wylewy , a w każdym razie jakieś problemy z krzepliwością krwi. Jednakże nadal nie wiem, jaka jest przyczyna cierpienia Laury. Za to spory plus. Potrafisz dobrze utrzymywać napięcie. Z czasem polubiłam, również formę tego opowiadania. Narracja pierwszoosobowa nie należy do moich ulubionych, lecz TY robisz to przekonująco. Na sporym utrudnienie stanowi fakt opisywania świata z męskiej perspektywy. Nie chciałabym, aby ta przygoda zakończyła się, zbyt szybko. JUż teraz zastanawiam się, czy po zakończeniu opowieści o Macie planujesz coś nowego. Mnie nie musisz przepraszać za przekładanie terminu publikacji. W końcu są wakacje. Poza tym czasami taka dłuższa przerwa dobrze robi, gdyż zarówno Autor, jak i Czytelnik mają więcej czasu na zrozumienie wszystkich aspektów zawartych w danym rozdziale. Dlatego nie zamartwiaj się niepotrzebnie. Wszystko jest w najlepszym porządku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zmieniłam, gdyż potrzebowałam czegoś nowego. Pewnie za jakieś dwa rozdziały znowu coś wypatrzę; zależało mi na tym, by tytułowa czcionka prezentowała się jak najlepiej, a niestety nie zawsze występują w niej polskie znaki.
      Tak, to prawdopodobnie choroba, ale nic więcej nie zdradzę.
      Cieszę się, że nie szwankuje u mnie aż tak bardzo utrzymywanie odpowiedniego napięcia :) A także cieszy mnie fakt, że przekonałaś się do formy opowiadania (tutaj chyba nie umiałabym zastosować innej narracji).
      Tak, planuję nowe opowiadanie, aktualnie jestem w trakcie jego pisania. Mogę zdradzić, że po raz pierwszy akcja będzie działa się w Polsce :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  3. Jak on mnie wkurza...Laura jest chora, a on jeszcze się z nią kłóci. Laura ledwo żyje, a on ją przeprasza na chwilę, bo dzwoni Monique. A później żaluje nagle, że zajmowął sie kochanką, a nie żoną, kiedy zauważa przypadkowo siniaki. JEzu, jest gorszy niż kobieta w ciąży... Biedna Laura... Naprawdę neisamowicie jej współczuję. Zapraszam na zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matt jest irytujący, ale chyba powoli zaczyna rozumieć pewne sprawy, łączy kolejne fakty... Ale wciąż wolno mu to idzie.
      Trzeba wziąć głęboki oddech i przeczekać te jego humory :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  4. No cóż, jak dla mnie Matt jest denerwujący, ale nie przesadzajmy. JEgo żona wcale nie jest święta. Łyka jakieś leki, rzyga po kątach i nawet nie mówi w czym problem. Niby jak facet ma jej pomóc? Chyba że ona nie chce pomocy, to wtedy nie mam jej tego za złe. Swoją drogą to zastanawiam się czy ona nie jest w ciąży. Jeśli jest to wiele komplikuje. Myślę jednak, że Matt to porządny facet i koniec końców od niej nie odejdzie. Chwilowy romans jak widać wcale nie jest tak fajny jak się wydawało na początku, teraz wychodzą na jaw rzeczy, które normalnie nie denerwowały, ale jak już poznał te swoją nową kobietę to jednak zmienił zdanie. Dziecko wychowa (o ile dziekco przed nim Laura ukrywa).

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie chociaż na chwilę
    somethingdiffernet-imagine.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że Laura nie chce jego pomocy, bo wydaje jej się, że ze wszystkim poradzi sobie sama :)
      Romans romansem, ale Mattowi zaczyna przeszkadzać charakterek Monique. Cóż, jest on dość uciążliwy na dłuższą metę, jednak, mimo wszystko, Matt wciąż widzi szansę na pojednanie z kochanką, ale i ona musi dać mu szansę, prawda?
      Hm, ciąża? Nie mówię nie :)
      Dziękuję za opinię :)

      Usuń

Obserwatorzy

Mrs Black bajkowe-szablony